Od kilku lat na rynkach finansowych mamy do czynienia ze zmiennością, która nie ułatwia inwestowania. Mam tutaj na myśli inwestorów, którzy chcieliby się „podłączyć” do trendu wzrostowego i widzieć nawet niewielkie, ale za to systematyczne zyski. Oczywiście, nie zawsze rynki rosną, dlatego w idealnym świecie można by przeczekać bessę i wejść na rynek, gdy „dołek” będzie za nami. Jednak wskazanie momentu, gdy ceny osiągają najniższy (i najwyższy) poziom jest wysoce nieprawdopodobne, dlatego inwestowanie jest szczególnie trudne w trendzie bocznym, ponieważ takie poziomy trzeba by wielokrotnie trafnie wskazywać. Na polskim rynku akcyjnym od jakiegoś czasu mamy do czynienia z trendem bocznym, ale czy to oznacza, że nie można było na nim zarobić? A jak wyglądała sytuacja na rynku światowym do którego polscy inwestorzy mają coraz łatwiejszy dostęp?
Do porównywania stóp zwrotu niejednokrotnie będę brał wartość indeksów giełdowych, dlatego warto przypomnieć, że niektóre indeksy są dochodowe (np. WIG, WIG20TR, S&P 500 TR), a inne cenowe (np. WIG20, mWIG40, sWIG80, S&P 500). Indeksy dochodowe uwzględniają zarówno ceny zawartych w nim akcji, jak i dochody z dywidend i praw poboru. Natomiast w indeksach cenowych nie uwzględnia się dochodów z dywidend i praw poboru. Z uwagi na ww. różnice porównywanie indeksów dochodowych z cenowymi nieco zaburza wyniki na korzyść dochodowych. Dodatkowo, trzeba mieć świadomość, że składy indeksów na przestrzeni czasu ulegają zmianom, co także nieco zaburza analizę. Niemniej jednak wydaje się, że porównywanie wartości indeksów w długim terminie jest relatywnie dokładne i obiektywne.
Na początku przyjrzyjmy się średniorocznym (geometrycznym) stopom zwrotu indeksów giełdowych na rynku polskim w okresie 5, 10 i 15 lat. Biorąc pod uwagę indeksy dochodowe, WIG w okresie 5 lat średniorocznie rósł o 4 proc., 10 lat – 0 proc., a 15 lat – 9 proc. Natomiast WIG20TR spadał o odpowiednio 1 proc. i 1 proc. (brak danych za okres 15 lat) rocznie. Przechodząc do indeksów cenowych, to najgorsze wyniki generował WIG20 (odpowiednio -5 proc., -5 proc. oraz 3 proc. rocznie). Porównanie WIG20TR oraz WIG20 pokazuje jak duże różnice mogą wynikać z powodu uwzględniania (bądź też nie) dochodów z tytułu dywidend i praw poboru. Bezapelacyjnym zwycięzcą w długim terminie okazał się sWIG80, który ww. okresach zyskiwał średniorocznie 9 proc., 2 proc. oraz 15 proc. Natomiast w najkrótszym analizowanym terminie (5 lat) najwięcej zyskiwał mWIG40 (12 proc. rocznie), a w okresie 10-15 lat stopa zwrotu wynosiła średniorocznie 2 proc. oraz 10 proc.
Pozostając na polskim „podwórku”, inwestorzy zniechęceni sytuacją na krajowym rynku kapitałowym lub chcący zdywersyfikować swoje aktywa niejednokrotnie kupowali nieruchomości, w tym szczególności mieszkania, licząc na wzrost ich cen oraz dochody z tytułu najmu. Dochód mógł sięgać kilku procent w skali roku, a jak wyglądała średnioroczna zmiana cen mieszkań? Warto w tym miejscu posłużyć się danymi publikowanymi przez Narodowy Bank Polski dotyczącymi cen transakcyjnych na rynku pierwotnym za 1 m2. Dane porównawcze będą dotyczyły średniorocznych zmian cen w okresie 5 oraz 9,75 lat (10 lat bez jednego kwartału). Ceny transakcyjne w Warszawie w ciągu 5 lat utrzymywały się na podobnym poziomie, natomiast w okresie niespełna 10 lat rosły średniorocznie o 3 proc. Zgoła inaczej wyglądała sytuacja w Krakowie, gdzie wg danych NBP ceny spadały średniorocznie o 2 proc. oraz 1 proc. Natomiast w takich miastach jak Łódź, Wrocław i Poznań ceny w okresie niespełna 10 lat rosły średniorocznie o odpowiednio 5, 7 oraz 6 proc., podczas gdy w okresie 5 lat zmieniały się średniorocznie o -2, +1 oraz -1 proc.
Inwestować w nieruchomości można także poprzez nabywanie certyfikatów REIT. O ile w Polsce ta forma inwestycji jest w trakcie tworzenia, o tyle na Zachodzie zyskała już swoją popularność. REIT (ang. Real Estate Investment Trust) to inaczej fundusz inwestycyjny zarabiający na czynszach z nieruchomości, których jest właścicielem. Certyfikaty inwestycyjne REIT notowane są na giełdach. Przykładami takich funduszy o ponad piętnastoletniej historii notowań jest m.in. Simon Property Group (kapitalizacja ok. 65 mld USD) oraz Equity Residential (kapitalizacja ok. 23 mld USD). Średnioroczna stopa zwrotu w Simon Property Group w okresie 5, 10, 15 lat wynosiła w dolarach 11, 8 oraz 16 proc., a w złotówkach 16, 11 oraz 15 proc. Analizując historię notowań Equity Residential można stwierdzić, że średnioroczna stopa zwrotu w certyfikaty tego funduszy wynosiła 8, 5 oraz 9 proc., a uwzględniając zmiany kursu walutowego USDPLN: 13, 7 oraz 9 proc.
Wracając do akcji, ale tym razem na rynku amerykańskim, S&P 500 TR w okresie 5, 10, 15 lat średniorocznie rósł o odpowiednio 14, 7 oraz 7 proc. Po przeliczeniu na złotówki, polski inwestor w tych okresach mógł średniorocznie zarobić odpowiednio 19, 10 oraz 7 proc.
Przejdźmy teraz do najcenniejszego kruszcu, tj. złota, którego niektórzy inwestorzy nazywają także „bezpieczną przystanią”. Wydawać by się mogło, że skoro na akcjach notowanych przede wszystkim w Stanach Zjednoczonych można było przyzwoicie zarobić, to już na złocie niekoniecznie. Nic bardziej mylnego. Notowania złota co prawda w ciągu 5 lat średniorocznie spadały o 6 proc. (-1 proc. w PLN), natomiast w okresie 10-15 lat średniorocznie rosły one o 8 proc. (11 proc. w PLN) oraz 11 proc. (10 proc.).
Popularną klasą aktywów są także obligacje. O ile przy obecnych rentownościach obligacji skarbowych trudno oczekiwać zadawalających wyników w przyszłości o tyle obligacje korporacyjne mogą dalej zyskiwać na znaczeniu. No właśnie, w Polsce nie doczekały się one jeszcze żadnego oficjalnego indeksu, a sam rynek obligacji korporacyjnych (Catalyst) istnieje zaledwie 7 lat. Natomiast na bardziej rozwiniętych rynkach, obligacje korporacyjne mają duże większe znaczenie. Opierając się na części indeksów obligacji korporacyjnych przygotowanych przez Bank of America Merrill Lynch można stwierdzić, że w analizowanych okresach na obligacjach spółek z krajów rozwijających się (tzw. Emerging Markets) można było średniorocznie zarabiać ok. 6 proc., z tym że obligacje typu High Yield dawały średniorocznie zysk o ok. 2 pkt. proc. wyższy, podczas gdy obligacje z ratingiem na poziomie inwestycyjnym o ok. 1 pkt. proc. niższy.
Biorąc pod uwagę analizowane klasy aktywów i ich długoterminowe (15 lat) stopy zwrotu można dojść do wniosku, że wspomniane inwestycje dały zarobić. Wśród liderów znajdują się certyfikaty ww. REIT-ów, indeksy cenowe mWIG40 czy też sWIG80 oraz złoto. Otrzymane wyniki pokazały, że w długim terminie, nawet przy „chwilowo” (tj. w okresie nawet kilku lat) niesprzyjających warunkach, warto było inwestować. Gdyby analizować stopy zwrotu za okres 5 lat, to nie wszystkie inwestycje okazałyby się trafne, co może skłaniać do wniosku, że cierpliwość i dywersyfikacja popłacają, a przynajmniej zdały egzamin w przeszłości.
Autor: Piotr Ludwiczak, Head of Research, Dom Maklerski Michael / Ström