Wojna rujnuje polski transport. Branża TSL zarówno w Polsce, jak i na świecie poniosła znaczące straty w wyniku globalnej pandemii. Kiedy już można było przypuszczać, że sytuacja powoli się stabilizuje, na ten sektor gospodarki spadł kolejny cios w postaci agresji Rosji na Ukrainę. Jaką cenę za tę sytuację zapłaci polski transport? Na pewno będzie ona bardzo wysoka.
Konsekwencje konfliktu zbrojnego na Ukrainie napawają przedsiębiorców transportowych lękiem o przyszłość. Skutki tej sytuacji są odczuwane oczywiście nie tylko przez tę branżę. Jak podkreśla Północna Izba Gospodarcza ogólnie dla 40 proc. firm w Polsce, wojna może stanowić poważne zagrożenie. Jednak to właśnie sektor TSL i budowlany odczuwają największy niepokój, tutaj wskaźniku lęku przekraczają 50 proc. Śmiało można stwierdzić, że to logistyka jest sektorem gospodarki, który został jako pierwszy dotknięty zmianami rynku międzynarodowego. Przedsiębiorcy czują się teraz tak, jak na początku pandemii – nie wiadomo co nas czeka, jak dalej działać i co przyniesie przyszłość.
Problemy z wymianą towarową
W logistyce wymiana towarów jest podstawą jej sprawnego funkcjonowania. Jednak teraz liczy się logistyka wojenna, a nie ta znana nam z czasów pokoju. Przejścia graniczne na wschodzie nie pozwalają na zwykły ruch towarowy, ze względu na to, że wszystkie siły zostały przekierowane na dostarczanie sprzętu wojskowego. Ponadto pomoc humanitarną, a także ewakuację uchodźców. Wymiana międzynarodowa z Rosją jest wstrzymana, a ta z Białorusią mocno ograniczona.
Takie wyłączenie eksportu na rynki Ukrainy, Białorusi i Rosji bezpośrednio wpływa na spowolnienie produkcji w wielu fabrykach, lub jej całkowite zaprzestanie. Jesteśmy w momencie, w którym należy szybko przeorganizować łańcuchy dostaw. Coraz więcej firm rezygnuje z dostaw do krajów agresorów. Przedsiębiorstwa pozbywają się rosyjskich inwestorów, sankcje gospodarcze nałożone przez UE na Rosję i Białoruś postępują podobnie jak i bunt obywateli Unii przeciwko towarom pochodzących z tych krajów. Również niebo nad Europą zostało zamknięte dla rosyjskich i białoruskich samolotów.
Dodajmy do tego zawirowania w kursach walut i na giełdach i wiele innych czynników. W takich warunkach nie można już funkcjonować w dotychczasowym trybie dostaw. W tym całym kryzysie i chaosie nie zapominajmy o Chinach. Sankcje nałożone na Rosję przez UE i USA, w tym bezpośrednio na koleje rosyjskie, skomplikowały łańcuchy dostaw i transport ładunków między Europą i Chinami. Niestety, nie jest to jedyna ściana, na którą natknął się polski transport – ciężko tutaj nie wspomnieć o wzrostach cen…
Koszty transportu
Zamknięta strefa lotów w obszarze Rosji związana jest ze znacznym wzrostem kosztów transportu lotniczego z Chin. Podobna sytuacja spotkała przewozy morskie – stawki do Europy drastycznie skoczyły w górę. Dodatkowo wiele linii żeglugowych odmawia obsługi rosyjskiego kierunku głównie w obawie o załogę i transportowane mienie. Notowane są również znaczne opóźnienia w transporcie kontenerami. Firma FourKites, badająca opóźnienia w łańcuchu dostaw, oblicza, że w transporcie drobnicy czas dostawy do wszystkich europejskich portów jest dłuższy o 25 proc. w porównaniu do danych z 17 lutego. Jednak kwestią, która budzi największe emocje w polskim transporcie, są ceny paliw.
W związku z obecną sytuacją przewoźnicy nie otrzymują już rabatów na stacjach. Zamówione przed przedsiębiorstwa cysterny nie docierają na czas. W takim wypadku trzeba się liczyć z koniecznością korzystania ze stacji paliw i mierzenia się z obowiązującymi limitami tankowania. Obserwowane w ostatnim czasie horrendalne ceny i ich duża zmienność mogą zweryfikować dotychczas stosowane korekty paliwowe i zmusić przewoźników do podwyżek frachtów. Sytuacja jest mocno napięta. Zwiększenie dostaw ropy z innych miejsc i przebieg konfliktu na Ukrainie w dalszym ciągu będą wpływały na przyszłe ceny paliw. Jakby tego było mało, nie możemy zapomnieć o postanowieniach pakietu mobilności, które również odbijają się na sytuacji finansowej firm transportowych.
Polski transport – poważne braki kadrowe
Obywatele Ukrainy stanowią jedną trzecią kierowców transportu międzynarodowego. Obecnie kilkadziesiąt tys. spośród nich wyjechało, aby walczyć o ojczyznę. W konsekwencji z wielu firm transportowych odeszła nawet połowa kierowców. Przewoźnicy zmuszeni są odwoływać kursy. Ewentualnie ratować sytuację zatrudnianymi szybko kierowcami. Jest to wielkie wyzwanie, które będzie mieć poważne konsekwencje dla całej branży, a także zwykłych obywateli. Na dodatek problemy z obsadzeniem samochodów mogą pogłębić formalności z wizami niezbędnymi do jazdy na obszarze Schengen. Aby je przedłużyć, trzeba udać się do polskiego konsulatu na terenie kraju, w którym mieszka dany kierowca.
W przypadku obywateli Ukrainy śmiało możemy spodziewać się wprowadzenia ułatwień w tym zakresie. Problem pojawia się w kwestii drugiej pod względem liczebności grupy kierowców w polskim transporcie, czyli Białorusinów. Oni najprawdopodobniej, tak jak dotychczas, będą musieli pojechać po wizę do Mińska. W obecnej sytuacji mogą mieć później problemy z powrotem do Polski. Konsekwencje tego stanu rzeczy będą bez wątpienia mocno odczuwalne. W czarnym scenariuszu powtórzy się u nas sytuacja, która miała miejsce w Wielkiej Brytanii na skutek brexitu – wówczas towarów nie miał kto rozwozić.
Przyszłość polskiego transportu
Wojna to zawsze zło, również dla gospodarki – ponieważ kraje Europy są mocno powiązanym organizmem gospodarczym, rosyjska agresja zagraża dotychczasowej formule współpracy pomiędzy państwami członkowskimi. Przedsiębiorcy poruszają się po omacku i nie są w stanie poczynić długofalowych prognoz funkcjonowania swoich firm. Jednak ze wszystkich gałęzi gospodarki, to właśnie sektor TSL może być tym, który najmocniej odczuje skutki rosyjskiej agresji na Ukrainę. Szczególnie ma to odniesienie do sytuacji Polski. Z uwagi na bezpośrednie sąsiedztwo naszego kraju z Białorusią, Rosją oraz Ukrainą, Polska przestaje być postrzegana jako kraj bezpieczny do długofalowych inwestycji dla kapitału zagranicznego. W konsekwencji coraz więcej firm wycofuje się z wcześniej zaplanowanych inwestycji… i może dalej się wycofywać.
Ciężko w obecnej sytuacji silić się na jakikolwiek optymizm i prognozy dotyczące przyszłości polskiej branży TSL. Jedno jest pewne – skutki napaści Rosji na Ukrainę wszyscy będziemy odczuwać jeszcze bardzo długo… i boleśnie.
Autor: Katarzyna Syta/Prezes Zarządu KAES Logistics