BIZNESTUBA – dalej BT.
Krzysztof OPPENHEIM – dalej KO.
BT. Co z tym frankiem, Panie Krzysztofie?
KO. Ten absolutnie nie do przewidzenia skok franka, to pewnie kolejny przekręt bankierów. Niedawno było głośno o referendum w Szwajcarii – odnośnie zwiększenia rezerw w złocie dla wzmocnienia franka, które było z góry skazane na porażkę. O uwolnieniu kursu CHF do EURO nie mówiło się wcale. Ale kto o tym wiedział, siedział cicho i zarobił w jeden dzień ponad 20% na zainwestowanym kapitale. Dobra przebitka, nawet AMBER GOLD takich zysków nie obiecywał. Z daleka czuć w tym działanie geniuszy finansowych z Wall Street.
Tej sytuacji już nie zmienimy, zupa się wylała. Pozostaje tylko ocenić: kto ma za to zapłacić? Banki – za grzechy swoich amerykańskich kolegów, czy bogu ducha winni klienci?
BT. No właśnie, wielu polskich frankowiczów już wcześniej nie radziło sobie ze spłatą kredytu. Ten nagły wzrost kursu franka pewnie ich dobije?
KO. Wbrew temu oczywistemu wnioskowi, w dłuższym dystansie – frankowicze na tym mogą bardzo dużo wygrać.
BT. Niby w jaki sposób?
KO. W tym wypadku może zadziałać prawo „Im gorzej tym lepiej”. Przez ostatnich parę lat nikt się nie przejmował losem frankowiczów: ani banki, ani KNF, ani nasz rząd. A takich kredytów w spłacie jest pewnie ponad 550 tysięcy. Nie widzę możliwości, aby tak ogromna grupa Polaków została pozostawiona sama sobie. Szczególnie, że nie wiemy jaki kurs franka będzie jutro czy za miesiąc. Być może kiedyś się obudzimy i okaże się, że frank kosztuje już 10 zł. I co wtedy? Dalej będziemy udawać, że nic się nie stało?
BT. Czyli Pana zdaniem obecna sytuacja wymusi jakieś działania systemowe w kwestii kredytów we frankach?
KO. Zdecydowanie tak! Szczególnie, mając na względzie, że bankowcy – jak to u nich w zwyczaju – nie będą chcieli w żaden sposób przyznać się do roli głównego winowajcy zaistniałej sytuacji. Mimo oczywistego faktu, że to oni – a nie kredytobiorcy – są producentami tego toksycznego towaru.
” -No przecież klienci mieli świadomość, że kurs franka może wzrosnąć” – takiej wersji będą się nasi bankowcy trzymać.
Nie liczyłbym na to, że będą sami szukać rozwiązań problemu. Co złego to nie my – tak zawsze mówią nasi rodzimi bankowcy. A co na to frankowcy: za to my – toniemy! Nie liczmy jednak, że przedstawiciele finansjery specjalnie się tym faktem przejmą.
BT. Na czym powinny opierać się rozwiązania systemowe? Czy ma to być związane z kolejnym uszczupleniem budżetu na pomoc finansową dla nieszczęsnych frankowiczów?
KO. W żadnym wypadku! Powinno to być zewnętrzne działanie regulacyjne: program opracowany przez wybitnych specjalistów z dziedzin bankowości i prawa; bez udziału polityków. Program ten powinien jasno określić która ze stron (bank i kredytobiorca), w jakim stopniu powinna wziąć na siebie odpowiedzialność za ten szalony skok kursu franka.
BT. No dobrze, może kiedyś doczekamy się jakiś rozwiązań, jak tylko Pani Premier Kopacz wyjdzie z kopalni. Ale co ma dziś zrobić kredytobiorca, którego wysokość raty już przerosła?
KO. Powinien napisać do banku, że stać go na spłatę raty w określonej kwocie. Ma to być podanie o restrukturyzację zobowiązania. Potem trzeba czekać na rozwój sytuacji, tj. na jakieś rozwiązanie systemowe, lub na sensowną propozycję banku.
BT. A jeśli bank się nie zgodzi?
KO. Zamiast wypruwać z siebie flaki, aby zapłacić ratę na czas – lepiej rzucić pracę i złożyć wniosek o upadłość konsumencką. W takich sytuacjach – służę pomocą. Nie jest to jednak rozwiązanie doskonałe, poza tym – nie w każdym przypadku może zostać zastosowane. Przykład: kredytobiorca, który prowadzi działalność gospodarczą, nie może w ten sposób uwolnić się od toksycznego kredytu.
BT. Czyli jednak będą konieczne rozwiązania systemowe. Jak długo stosowny projekt może ujrzeć światło dzienne?
KO. To zależy kto się tym będzie zajmował i jakie będą intencje przyszłych autorów tego projektu. Mnie zajęło by to pewnie ze dwa dni.