Wiceminister rodziny, pracy i polityki społecznej Marcin Zieleniecki zapowiedział w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej”, że rząd będzie dążył do zwiększenia obciążeń mikroprzedsiebiorców składkami na ubezpieczenie społeczne. Dla prowadzących jednoosobowe biznesy oznaczałoby to dramatyczny wzrost kosztów i w konsekwencji spadek liczby mikrofirm i wzrost bezrobocia.
Obecnie przedsiębiorcy płacą zryczałtowane składki ubezpieczeń społecznych. Ich wysokość zależy od stażu działalności gospodarczej – osoby, których firmy działają krócej niż 24 miesiące, płacą łącznie 1034,08 zł (plus składka na Fundusz Pracy), zaś ci, którzy mają firmę krócej, płacą 446,2 zł (plus ewentualnie składka na FP). Taka wysokość składek wynika stąd, że procentowe stawki odnoszą się do zapisanych w ustawach podstaw. W przypadku osób z dłuższym stażem, owa podstawa wynosi 60% prognozowanego przeciętnego wynagrodzenia w przedsiębiorstwach, zaś w przypadku przedsiębiorców debiutujących – 30% minimalnego wynagrodzenia. Ci, którzy chcą, mogą naliczać składki od wyższej podstawy, ale z tej możliwości korzysta bardzo niewielki odsetek przedsiębiorców.
Wysokość składek
Tymczasem niedawno Marcin Zieleniecki, wiceminister rodziny, pracy i polityki społecznej powiedział w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej”, że rząd chce zmienić te zasady. W rezultacie przedsiębiorcy odczuliby bardzo wyraźne podwyżki składek. Przykładowo, przedsiębiorca o przychodach w wysokości 3 tys. zł miesięcznie zapłaciłby o 198 zł miesięcznej składki więcej. Wzrost wyniósłby więc 26 proc.
Im wyższe przychody, tym drastyczniejsze zmiana. Przedsiębiorca z przychodami w wysokości 6 tys. zł miesięcznie musiałby wydać już o 1152 zł więcej (wzrost o 153 proc.).
Tu trzeba zaznaczyć, że oparcie składek o przychód osiągany przez przedsiębiorcę oznaczałoby w niektórych wypadkach przekreślenie sensu ekonomicznego prowadzenia firmy. O ile osoba zatrudniona na etacie nie ma kosztów, związanych z prowadzeniem firmy a uzyskaną pensję może przeznaczyć na potrzeby osobiste, to przedsiębiorca musi opłacić np. lokal, który wynajmuje, dodatkowe, często zwiększone podatki (np. lokalne), kupić materiały i usługi konieczne w działalności. W rezultacie dochód do rozporządzania przez przedsiębiorcę bardzo by zmalał.
Widać to choćby po danych GUS, wg których w 2013 r. nadwyżka przychodów nad kosztami w firmach zatrudniających do 9 pracowników, wynosiła niespełna 12%. Przy czym trzeba zauważyć, że w tej grupie są nie tylko prowadzący działalność gospodarczą, ale także firmy mające osobowość prawną, które mają znacznie większe przychody i zyski niż małe firmy.
Oczywiście, wzrost składek ZUS oznaczałby także spadek wpływów z podatków (składki ZUS odpisuje się od dochodu), ale to byłaby niewielka rekompensata – pozwoliłaby odzyskać mniej niż 1/5 kosztów. W efekcie spora część najmniejszych firm po prostu przestałaby istnieć, co zwiększyłoby wydatki socjalne budżetu, bo obecnie prowadzący mikrobiznesy zaczęliby pobierać zasiłki dla bezrobotnych.
Pół miliona dorabiających musiałoby zacząć płacić
Ale w wywiadzie wiceministra Marcina Zielenieckiego dla „Rzeczpospolitej” pojawił się jeszcze jeden groźny dla przedsiębiorców element. Mianowicie stwierdził on, że trzeba się przyjrzeć przepisom o tzw. zbiegu tytułów do składek. Obecnie osoba, która pracuje np. na etacie i jednocześnie prowadzi firmę, płaci składki ubezpieczeniowe od działalności tylko wówczas, jeśli podstawa naliczania składek przy wynagrodzeniu z etatu jest niższa od minimalnego wynagrodzenia. W innym wypadku ma prawo do dobrowolnego opłacania składek od działalności.
Gdyby doszło do oskładkowania przychodów z działalności gospodarczej przedsiębiorców, którzy opłacają swoje ubezpieczenie wyłącznie dzięki dodatkowej pracy na etacie, wówczas nowy obowiązek objąłby ok. 480 tys. osób. Tyle – według danych ZUS – w I kw. 2015 roku wynosiła różnica między płacącymi składkę emerytalną a zdrowotną (która jest wśród przedsiębiorców powszechna).
Kiedy ktoś łączy pracę na etacie z działalnością gospodarczą, ta druga jest zwykle zajęciem dodatkowym, które ma na celu poprawę sytuacji finansowej w gospodarstwie domowym. Wzrost oskładkowania sprawiłby, że spora część z owych 480 tys. osób zakończyłaby działalność i w efekcie dochody ich rodzin spadłyby. W wielu przypadkach oznaczałoby to konieczność zwrócenia się o zasiłki do opieki społecznej.
Informacja zdementowana na Twitterze
Tuż po opublikowaniu wywiadu z wiceministrem Marcinem Zielenieckim pojawiły się informacje, że przedstawił on swoje prywatne analizy i rząd nie ma planów podnoszenia składek dla przedsiębiorców. Tak informował na Twitterze Jarosław Gowin, wicepremier i minister nauki i szkolnictwa wyższego. Jednak oficjalnego dementi nie było.