Biorąc pod uwagę niskie bezrobocie, sytuacja polskich pracowników już teraz jest jest bardzo dobra. W kolejnych latach możemy spodziewać się nie tylko większej liczby ofert pracy, lecz także coraz wyższych wynagrodzeń – komentuje Piotr Lonczak, analityk Cinkciarz.pl.
Ostatnie dwa lata na polskim rynku pracy były niezwykle udane. Stopa bezrobocia osiągnęła najniższy poziom od 2008 r., czyli od momentu nadejścia światowego kryzysu finansowego. Co więcej, zatrudnienie w polskich firmach osiągnęło rekordowe rozmiary. Według danych Eurostatu, na koniec czwartego kwartału ub. r. pracowało 16.3 milionów Polaków. Do pełnego zadowolenia brakuje tylko wzrostu wynagrodzeń.
Płacowy paradoks
Na polskim rynku pracy można zauważyć dość zaskakujące zjawisko. Wynagrodzenia w latach 2014-15 wzrosły odpowiednio o 3.8 i 3.5 proc. (średnio o 3.65 proc.). Natomiast w latach 2009-14 płace zwiększały się średnio o 3.76 proc. To oznacza, że wynagrodzenia szły do góry szybciej w czasie rosnącego bezrobocia, niż w czasie jego spadku.
Ten paradoks może być w pewnym stopniu wyjaśniony przez fakt, że we wspomnianych okresach mieliśmy do czynienia z całkowicie innym poziomem inflacji. Zaraz po kryzysie z 2008 r. tempo wzrostu cen w Polsce wynosiło ok. 3 proc. Z kolei spadek bezrobocia w ostatnich dwóch latach zbiegł się z rekordowo niską inflacją, która pierwszy raz od upadku komunizmu osiągnęła ujemny poziom.
Możliwe, że spadające ceny paliwa, żywności i ubrań są na tyle zadowalające, że ograniczają oczekiwania płacowe wśród pracowników. Podobnie sytuacja wygląda np. w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii, gdzie wzrost płac jest dosyć umiarkowany, biorąc pod uwagę niską stopę bezrobocia i wysokie zatrudnienie. Sytuacja może ulec zmianie w momencie, kiedy tempo wzrostu cen znowu przyspieszy, co może skłonić pracowników do zwiększenia oczekiwań płacowych.
Wynagrodzenia wkrótce wzrosną
Od kilku miesięcy nasilają się obawy związane z przyszłością światowej gospodarki. Spadek ceny ropy naftowej do najniższego poziomu od 2003 r. odpowiada za poważne problemy krajów eksportujących ten surowiec. Niekorzystnie wygląda sytuacja w Chinach, gdzie gospodarka notuje najsłabsze tempo wzrostu PKB od 25 lat.
Nie tylko gospodarki wschodzące zmagają się z problemami. Także kraje rozwinięte stoją przed poważnymi wyzwaniami. Niższe tempo wzrostu PKB w krajach rozwijających się odbija się na wynikach eksporterów. Niepewność zwiększa także referendum członkowskie w Wielkiej Brytanii, którego efektem może być rozpad Unii Europejskiej. W tle są problemy banków, nadmierne zadłużenie oraz kryzys imigracyjny.
Mimo wielu potencjalnych czynników ryzyka dla polskiej gospodarki, 2016 r. może być udany. Podobnie jak było to w ub. r., Europejski Bank Centralny właśnie zwiększył stymulację monetarną, co będzie wspierać ożywienie w strefie euro, która jest najważniejszym partnerem handlowym Polski (56.4 proc. udział w polskim eksporcie). Z kolei Rezerwa Federalna prawdopodobnie ograniczy tempo podwyżek stóp procentowych, co będzie korzystnie wpływać na światową gospodarkę. Również Chiny zapowiedziały, że będą stymulować wzrost PKB. W efekcie już teraz widać odbicie cen surowców oraz szeroką poprawę nastrojów na rynkach finansowych.
Prognozujemy, że w najbliższych trzech latach bezrobocie może zmaleć nawet poniżej 9 proc. Byłby to najniższy poziom od początku lat 90. Za spadkiem stopy bezrobocia może podążyć wzrost wynagrodzeń, zdecydowanie wyższy niż w ostatnich latach. W styczniu 2016 r. wynagrodzenia wzrosły o 4 proc. w stosunku do poprzedniego roku. Prognozy mówiły natomiast o wyniku na poziomie plus 3.4 proc. Tym samym już początek roku pokazuje, że płace mogą iść do góry znacznie szybciej niż do tej pory.
W optymistycznym scenariuszu utrzymanie tempa wzrostu wynagrodzeń o blisko 4 proc. rocznie oznaczałoby, że za trzy lata przeciętna płaca byłaby wyższa o ok. 500 zł niż w 2015 r. i przekroczyłaby 4.6 tys. zł. To oznacza, że w grudniu 2018 r. po raz pierwszy w historii wynagrodzenie może sięgnąć 5 tys. zł.