Według szacunków portalu RynekPierwotny.pl, uwzględniających wyniki sprzedaży na siedmiu głównych rynkach mieszkaniowych kraju (Warszawa, Kraków, Wrocław, Łódź, Poznań, Trójmiasto, Katowice) w pierwszych dziewięciu miesiącach br., oraz wstępne, szacunkowe dane sprzedażowe za kwartał bieżący, sprzedaż lokali mieszkaniowych z pierwszej ręki osiągnie w tym roku na przedmiotowych siedmiu głównych krajowych rynkach nieruchomości poziom co najmniej 61-62 tys. Nie powinno tu mieć większego znaczenia przesunięcie popytu w ramach MdM na początek przyszłego roku. To oznaczałoby oczywiście kolejny spektakularny rekord sprzedaży nowych mieszkań. Co więcej, taki rezultat byłby lepszy już o blisko dwie trzecie od rekordowego wyniku z czasów pamiętnego boomu, czyli z roku 2007.
Skąd te „fajerwerki”
W warunkach rynkowych nic nie dzieje się bez przyczyny. Trwające już czwarty rok z rzędu sprzedażowe „fajerwerki” na rynku mieszkań z pierwszej ręki także muszą mieć swoje głębsze uzasadnienie. Zazwyczaj przyczyny silnych trendów rynkowych dają się prawidłowo rozpoznać dopiero po czasie, a nawet po okresie przesilenia koniunktury. Wydaje się, że tłumaczenie tak silnego popytu na mieszkania z rodzimego rynku pierwotnego wyłącznie niskimi stopami procentowymi, jest tylko częścią prawdy. W normalnych warunkach rynkowych główny ciężar długoterminowego stymulowania koniunktury w mieszkaniówce spoczywa na sektorze bankowym i efektywności rynku hipotek. Niestety w tym obszarze mamy kolejny rok koniunkturalnej zadyszki, z dynamiką oscylującą w okolicach zera. A może być jeszcze gorzej, bo banki zaostrzają kryteria finansowania zakupów mieszkaniowych, a zdolność kredytowa Polaków systematycznie maleje.
W tych okolicznościach głównym kołem napędowym sprzedażowej prosperity w dalszym ciągu są zakupy gotówkowo-inwestycyjne oraz realizowane w ramach programu MdM. W sumie może być to grubo ponad połowa transakcji pierwotnego rynku mieszkaniowego. Z tym tylko, że moment zakończenia państwowych subwencji mieszkaniowych jest jak najbardziej przewidywalny, w przeciwieństwie do wyczerpania potencjału popytu inwestycyjnego. Wygląda jednak na to, że z wieloletnim opóźnieniem został zapoczątkowany proces przebudowy struktury krajowego rynku mieszkaniowego z typowo własnościowego na bardziej zbliżony do cywilizowanych form rynków zachodnich, czyli ze znacznie większym udziałem lokali na wynajem.
W Polsce rynek wynajmu mieszkań, z 4-5 procentowym udziałem takich lokali w mieszkaniówce ogółem, istnieje tylko teoretycznie. By zaistniał w praktyce udział mieszkań pod wynajem powinien wzrosnąć w dłuższym terminie nawet kilkukrotnie – dodaje ekspert portalu RynekPierwotny.pl. Potwierdzeniem, że mamy obecnie do czynienia z początkiem takiego procesu, jest niedawne wejście na rodzimy rynek wynajmu pierwszych zagranicznych funduszy inwestycyjnych. Ścieżkę dla rozwoju mieszkaniowego wynajmu instytucjonalnego kolejny rok przeciera z powodzeniem Fundusz Mieszkań na Wynajem BGK. Z kolei coraz bliższy uruchomienia rządowy program Mieszkanie Plus może ostatecznie przypieczętować mentalną zmianę przywiązania do własności mieszkaniowej większości Polaków.
U deweloperów nareszcie żniwa
Spółki deweloperskie o profilu mieszkaniowym, a zwłaszcza ich akcjonariusze, rok 2016 zapamiętają też jako rekordowo zyskowny. Dwunastka największych branżowych tuzów notowanych na giełdzie zarobiła na czysto w pierwszych trzech kwartałach 372 mln zł, czyli – bagatela – o trzy czwarte więcej niż w analogicznym okresie ub. roku. Co więcej, krociowe zyski powinny zasilać bankowe konta deweloperów jeszcze przez wiele miesięcy, co wynika ze sposobu zaliczania zysków z mieszkań przekazanych. W związku z tym już w przyszłym roku w formie dywidendy popłyną na rachunki inwestycyjne akcjonariuszy deweloperów setki milionów złotych.
Niestety wypatrywana od dawna giełdowa hossa spółek deweloperskich wciąż pozostaje w powijakach. Co prawda indeks WIG-deweloperzy zyskał od początku roku 20 proc., jednak taka zwyżka odzwierciedla tylko w symbolicznym stopniu fundamentalną poprawę sytuacji sektora deweloperskiego.
W sumie mijający rok okaże się ponownie najlepszym okresem w historii rodzimej branży deweloperskiej operującej na rynku mieszkaniowym. Co ciekawe, po z górą trzech latach koniunkturalnej prosperity absolutnie nie widać na tym ostatnim jakichkolwiek symptomów wyczerpywania się potencjału popytowego. Czy w takim razie deweloperów mieszkaniowych czeka kolejny rekordowy rok?