W elektromobilności Chiny zaczynają zostawiać resztę świata z tyłu. Już dzisiaj co drugie wyprodukowane na świecie auto elektryczne lub hybryda ładowana z gniazdka jeździ po chińskich drogach. Za dwa lata przynajmniej 10% sprzedawanych w Chinach aut będzie obowiązkowo ładowana prądem z sieci. Polska na tym tle wypada gorzej niż słabo.
Już za miesiąc przynajmniej 8% produkowanych i importowanych do chin samochodów miało być zelektryfikowanych, a więc jeździć wyłącznie na prądzie albo prądzie i benzynie, ale z możliwością ładowania z gniazdka.
Koncerny motoryzacyjne, które nie dostarczałyby na rynek takiej ilości ekologicznych aut, mogłyby kupić coś w rodzaju transferów statystycznych od firm, które radzą sobie lepiej. Gdyby im się to nie udało, czekałyby je kary finansowe.
Rząd w Pekinie ogłosił jednak kilka tygodni temu, że obowiązek zostanie odroczony o rok i zacznie obowiązywać 1 stycznia 2019 roku. Wyniesie za to od razu 10%, a w 2020 roku obligo ma wzrosnąć do 12%.
Z nieoficjalnych informacji podanych przez agencję Reuters wynika, że opóźnienie na rządzie w Pekinie wymusiła kanclerz Angela Merkel. Niemieckie koncerny samochodowe, obecne na chińskim rynku bezpośrednio lub we współpracy z chińskimi partnerami, nie radzą sobie bowiem z tak szybką transformacją, jaka dokonuje się nie tylko w Chinach, ale i wielu innych krajach, które wprowadzają podobne wymogi. Niedawno obowiązkowe udziały „elektryków” we wprowadzanych na rynek samochodach wprowadził kanadyjski Quebec, a wcześniej dziesięć stanów USA.
To systemy podobne do polskiego systemu zielonych certyfikatów, wspierającego odnawialne źródła energii lub europejskiego systemu handlu uprawnieniami do emisji CO2. Uprawnieniami można obracać miedzy firmami, a jeżeli nie zdoła się ich kupić, trzeba zapłacić karę
– Na świecie mamy już blisko 6 mln aut z silnikami elektrycznymi, z czego tylko w tym roku przybyły 2 mln – zwraca uwagę Wojciech Dziwisz z koncernu ABB, który dostarcza ładowarki do „elektryków”. – Według różnych prognoz w latach 2030-40 ma być ich już 100 mln, ale zajmuję się zawodowo tym tematem od 2011 roku i wszystkie prognozy jakie widziałem w tym okresie były nietrafione. Wszystkie były niedoszacowane – dodaje.
Z listopadowego raportu Europejskiego Stowarzyszenia Producentów Samochodowych (ACEA) wynika, że od stycznia do końca września w Unii Europejskiej, Norwegii i Szwajcarii zarejestrowano niemal 100 tys. nowych samochodów elektrycznych (nie licząc zwykłych aut hybrydowych), z czego udział Polski wyniósł 0,3% (263 rejestracji) i był niemal identyczny z wynikiem wielokrotnie mniejszych Czech i niewiele lepszy od malutkiej Słowenii.
Przy działaniach Chin, USA, Kanady, Francji, Holandii, a nawet Czech, gdzie „elektryki” są coraz mocniej promowane, Polska niestety wypada już zupełnie blado w promocji elektromobilności i coraz bardziej odstaje już nie tyle od czołówki, co od całego peletonu.
Źródło: wysokienapiecie.pl