Od wielu lat kwota wolna od podatku (3091 złotych) nie uległa zmianie. De facto, uwzględniając inflację, oznacza iż następuje realny wzrost dolegliwości podatkowej zwłaszcza dla osób biednych i niezamożnych.
25 listopada 2014 r. Stowarzyszenie Interesu Społecznego WIECZYSTE wystąpiło z postulatem podniesienia kwoty wolnej do 12 krotności najniższej emerytury. Kwota ta byłaby wciąż kilkakrotnie niższa niż w krajach zachodnich.
Oczywiście podwyższenie kwoty wolnej do tej wysokości następowałby stopniowo. Resort finansów jednak odmówił jakichkolwiek rozmów w sprawie podwyższenia kwoty wolnej. Jak stwierdza podsekretarz stanu w Ministerstwie Finansów Jarosław Neneman w piśmie z dn. 22.12.2014 r. proponowane rozwiązanie oznaczałoby podwyższenie kwoty zmniejszającej podatek do wysokości 1824,01 zł. Wprowadzenie takiego rozwiązania spowodowałoby zmniejszenie dochodów sektora finansów publicznych z tytułu PDOF o kwotę 23.6 mld zł … stanowiłoby spadek tych dochodów o 32% w stosunku do dochodów uzyskanych w 2013 roku. Przy okazji dowiedzieliśmy się, iż przyjęty przez Radę Ministrów w dniu 22 kwietnia 2014 r. Wieloletni Plan Finansowy Państwa na lata 2014-2017 przewiduje utrzymanie na obecnym poziomie: kwoty zmniejszającej podatek (556,02 zł), progu podatkowego (855218 zł) oraz pracowniczych kosztów uzyskania przychodu. Innymi słowy nie będzie żadnego zmniejszenia dolegliwości podatkowej dla najsłabszych i najuboższych. Jak wynika ze statystyk w Polsce ludzie żyjący poniżej minimum egzystencji, poniżej relatywnej granicy ubóstwa czy minimum socjalnego muszą płacić podatek dochodowy (poniżej dane za 2011 rok)
Przy okazji nie da się nie zauważyć, iż całe rozumowanie MF opiera się na błędnych obliczeniach. Abstrahując już od całkowicie nieprawdziwych wskaźników efektywnych stawek obciążeń podatkowych 8,24% (jest to stawka po potrąceniu ubezpieczenia zdrowotnego, która przecież nie jest żadną ulgą jak wmawiają przepisy, ale zwykłym podatkiem), należy zauważyć iż w wyliczeniach nie uwzględnia się faktu, iż ubytek dochodowy PDOF będzie przynajmniej w części skompensowany innymi wpływami. Wzrost kwoty wolnej oznacza bowiem, iż obywatele mając więcej pieniędzy w portfelu albo przeznaczą je na konsumpcję. W pierwszym przypadku oznacza to zatem dodatkowe wpływy z podatku VAT. Innymi słowy wpływy z VATu mogą sięgnąć nawet 4-5 mld złotych dodatkowo. Wzrost konsumpcji oznacza także dodatkowe dochody dla przedsiębiorców, co przełoży się z powrotem w formie wpływów z podatku dochodowego od osób fizycznych i prawnych. Ponadto można się spodziewać większego zatrudnienia czyli dodatkowe wpływy podatkowe i do ZUSu. W ekonomii znane są przecież efekty mnożnikowe (ale najwyraźniej nie są znane w Ministerstwie Finansów, tak jak nie jest chyba im znana Krzywa Laffera). W efekcie wzrost kwoty wolnej i spadek dochodów z tytułu podatku dochodowego od osób fizycznych będzie statycznie i dynamicznie kompensowany innymi wpływami.
Dodatkowo warto zauważyć, iż wzrost kwoty wolnej od podatku może przełożyć na zmniejszenie niektórych wydatków. Po pierwsze mniej będzie PITów do rozliczenia (zwłaszcza tych o niskich dochodach i wymiarach podatkowych). Ponadto w wyniku podniesienia kwoty wolnej, spadną wydatki socjalne, albowiem przyznawanie świadczeń np. z pomocy społecznej uzależnione jest od wysokości dochodu, automatycznie wyższego w związku ze zmnieszeniem lub zanikiem podatku.
Zatem dlaczego Rząd i Ministerstwo Finansów upiera się, by nie waloryzować kwoty wolnej? Wcale nie z powodów ekonomicznych, bo jak wykazałem powyżej skutki zmniejszenia obciążeń podatkowych nie byłyby wcale tak dolegliwe, jak próbują to wykazać urzędnicy. W rzeczywistości decydują o tym względy czyste biurokratyczne.