Pełna wycena podwyżki stóp w USA przypada dopiero na 2017 rok. Nie ma co dyskutować z tezą, że ostatnie dane z rynku pracy były fatalne, ale odsunięcie oczekiwań odnośnie do terminu ruchu ze strony Fed wydaje się być przesadzoną reakcją. Wprawdzie indeks dolarowy ma jeszcze trochę przestrzeni by kontynuować „bezpieczne” spadki nie rodzące długoterminowych poważnych konsekwencji, ale jeśli spadek rentowności amerykańskich dziesięciolatek poniżej 1,70 proc. zostanie utrzymany to będzie to jednoznacznie negatywny sygnał dla dolara.
Warto pamiętać też, że cotygodniowa liczba nowo zarejestrowanych bezrobotnych nie wskazywała na aż tak dramatyczny spadek tempa tworzenia nowych etatów (38 tys.). Dlatego też warto obserwować zachowanie tego wskaźnika – zwłaszcza przy braku jakichkolwiek innych ważnych danych oraz wystąpień publicznych – stanie się dziś on najważniejszym punktem dnia. Utrzymywanie liczny nowych wniosków na przyzwoitym pułapie powinno uspokoić inwestorów w zakresie kondycji rynku pracy i zwiększać prawdopodobieństwo, że dane za maj są jednorazową wpadką. A to przecież koronny argument po stronie jastrzębi w FOMC, był to dopiero pierwszy słaby miesiąc na przestrzeni ostatnich kwartałów. Wystarcza on by wykluczyć od początku (groźba Brexitu) mało realną podwyżkę w czerwcu, ale jest to zdecydowanie za mało by bić na alarm i wycofywać się z wyceny zacieśniania w kolejnych miesiącach.
Spodziewana przez nas aprecjacja walut ryzykownych i stabilizacja walut defensywnych postępuje. Imponujący raj większości surowców powinien podtrzymać taki stan rzeczy. Dlatego też odbudowę ekspozycji na dolara warto zaczynać od euro, jena i franka. Ze sprzedawaniem NZD, AUD, CAD, SEK i NOK (nie wspominając o walutach gospodarek wschodzących) należy wstrzymać się do wygenerowania bardziej wiarygodnych sygnałów świadczących o wygasaniu impetu osłabienia dolara. Kurs EUR/USD będzie miał naszym zdaniem problemy ze sforsowaniem 1,1450, choć USD/JPY zszedł do 106,50 to nie oczekujemy spadku na nowe minima. EUR/PLN osiągnął nasz target przy 4,31-32, ale bez oczekiwanej przez nas korekty wzrostowej. Przy obecnych poziomach perspektywy złotego postrzegamy neutralnie. Nie ma powodów by sprzedawać złotego, ale aktualne pułapy cenowe nie są atrakcyjne do jego kupna.