Wakacyjny handel trwa przy większości rynków trzymających ciasne zakresy wahań. Co było uderzające w ostatnich 24 godzinach to asymetryczne podejście inwestorów do danych makro z USA, gdzie złe odczyty wprowadzają więcej zamieszania, niż dobre.
Sesja azjatycka przyniosła zwiększenie presji na chińskiego juana (czyt. osłabienie o całe 0,3 proc.), ale to zrozumiałe w obliczu ataku bombowego w Tajlandii. Sytuacja nie ma reperkusji na szerszy rynek finansowy i mamy USD/JPY, AUD/USD i GBP/USD zamknięte w dotychczasowych konsolidacjach. CAD miał zmienny dzień, gdyż ropa naftowa zaliczyła moment pokrywania krótkich pozycji z WTI najwyżej na 42,70 USD/b, zanim podaż ponownie się obudziła. EUR/USD w żółwim tempie jest ciągnięty w dół przez techniczne wsparcia, choć bycie dolarowym bykiem nie jest łatwym zadaniem. Wczorajsze raporty makro z USA pokazały, że inwestorzy są bardziej wrażliwy na słabsze niż lepsze odczyty. Najsłabszy od 2009 r. odczyt indeksu NY Empire State (-14,92, prog. 4,5) podziałał na wyobraźnię, mimo że wskaźnik cechuje się sporą zmiennością rzadko skorelowaną z innymi indeksami koniunktury, przez co jego wiarygodność w ocenie stanu przemysłu w regionie Nowego Jorku jest wątpliwa. Tymczasem najwyższy do 2005 r. odczyt indeksu rynku nieruchomości NAHB (61) był niemal całkowicie zignorowany.
W oparciu o powyższe można dojść do wniosku, że inwestorzy wysoko wyceniają ryzyko, że najmniejsze potknięcie w danych makro może odwlec Fed od rozpoczęcia podwyżek stóp procentowych we wrześniu. Jeśli dostaniemy dobre dane, to nie będzie to oznaczać, że następnego dnia nie otrzymamy czegoś gorszego, stąd lepiej nie iść na całość z kupowaniem USD. Jednocześnie złe dane podsycają obawy, że inwestorzy kolejny raz zostaną „oszukani” przez Fed. Są pozycje w kalendarium makro, które są ważniejsze od innych (NFP, CPI) i dobre odczyty tutaj przyniosą jednoznaczną pozytywną reakcję. Ale w przypadku drugorzędnych publikacji może dominować asymetryczność reakcji. Tak może być przy dzisiejszych danych z rynku budowlanego (14:30). Szczególnie pozwolenia na budowę domów mają odnotować silny spadek w lipcu (-8,2 proc.) jako korektę wzrostu o 29 proc. od marca. Zatem nawet silniejszy spadek nie zmienia obrazu solidnego ożywienia na rynku nieruchomości, ale „duży minus” może skutecznie wystraszyć inwestorów.
Z innych rzeczy z kalendarza przed południem w centrum uwagi znajdą się lipcowe dane o inflacji z Wielkiej Brytanii (10:30). CPI ma pozostać na 0 proc. r/r z inflacja bazową podbitą do 0,9 proc. z 0,8 proc. w czerwcu. Silny funt i spadające ceny surowców niosą ze sobą ryzyko powrotu inflacji do wartości ujemnych, choć taki scenariusz został już nakreślony przez prezesa Banku Anglii Carneya na początku miesiąca, więc implikacje dla perspektyw polityki monetarnej nie powinny ulec większej zmianie. Mimo to „minus to minus” i funt może odczuć rozczarowanie inwestorów.
Z Polski otrzymamy dane o zatrudnieniu i wynagrodzeniach (14:00). W danych istotne będzie, czy dynamika wynagrodzeń wyraźnie przyspieszy po słabszym czerwcu, który był obciążony przesunięciem wypłaty bonusów w dużych przedsiębiorstwach. Oczekujemy spowolnienia do 2,4 proc. r/r z 2,5 proc. w czerwcu przy konsensusie 3,5 proc. Dane jednak zwykle są ignorowane przez rynek i EUR/PLN powinien utrzymać wahania wokół 4,16. Dziś odbędzie się także aukcja mleka w proszku w Nowej Zelandii. Od początku tygodnia rynek spekuluje, że aukcja przyniesie pierwszy od lutego wzrost cen (na fali spadku zapasów), co podtrzymuje popyt na NZD. Jeśli rynek się myli, reakcja na kiwi może być brutalna.