Na pierwszym w tym roku posiedzeniu RPP nie obniżyła stóp procentowych, pozostawiając główną stopę referencyjną na poziomie 2%. Taka decyzja była oczekiwana, niedopuszczalna była podwyżka stóp procentowych, natomiast możliwe było zaskoczenie rynku w drugą stronę – obniżką stóp. Z treści komunikatu po posiedzeniu wynika jednak, że nie jest on zbyt gołębi, bowiem znowu definiuje się obniżki stóp w kategorii większego ryzyka pozostawania inflacji poniżej celu. Tymczasem na wcześniejszych posiedzeniach padały stwierdzenia, że nie ma już takiego ryzyka, a jest właściwie pewność. Można więc mocno dziwić się tej argumentacji, zwłaszcza, że w komunikacie większość treści zajmują czynniki, które mogłyby zostać zinterpretowane jako argumenty za obniżką stóp procentowych, w tym akomodacyjna polityka EBC, ryzyko słabszego wzrostu gospodarczego, wspomniana wcześniej deflacja. Dopiero w odpowiedziach na pytania padały sformułowania dotyczące podażowego charakteru inflacji, a także dbania o stabilność finansową państwa. Niezbyt komfortowo odpowiadając na te pytania mógł się czuć prezes Belka, który sam jest gołębiem, ale ostatnio regularnie przegłosowywanym w Radzie. Perspektywa obniżek na kolejnym posiedzeniu nie jest bliższa po tej konferencji, chociaż M. Belka podkreśla, że widzi wciąż przestrzeń do obniżek.
Właśnie w tym tonie decyzję i konferencję RPP ocenia rynek walutowy. Złoty na samą decyzję nie zareagował, ale tłumaczenie się z komunikatu inwestorzy zinterpretowali bardziej jako zaostrzenie komunikatu, tym bardziej, że niepewne środowisko (destabilizacja rynków finansowych) to zdaniem Rady nie jest odpowiedni moment na zmiany stóp. Dlatego też obserwujemy ponad dwugroszowe umocnienie złotego względem euro, które obecnie wyceniane jest na ok. 4,26. Dolar pozostaje wciąż powyżej 3,60, a aktualny range to 3,60-3,65. Jutro poznamy dane o inflacji CPI za grudzień, ale po wydźwięku komunikatu rynek niekoniecznie musi uznać, że pogłębienie deflacji będzie dla RPP wystarczającym powodem do ścięcia stóp procentowych.