Zakończony niedawno maj był najgorszym miesiącem w tym roku dla rynku akcji. Większość parkietów odnotowała straty i to pokaźne. Tym samym w dość brutalny sposób przerwana została bardzo dobra passa z początku roku i pojawiły się pytania o dalszy los notowań ryzykownych aktywów.
Kapitał bowiem w dość zauważalny sposób zaczął preferować aktywa uważane za bezpieczne: obligacje skarbowe, złoto, czy wybrane waluty, takie jak frank szwajcarski bądź japoński jen. Jedynie amerykański dolar specjalnie się nie umocnił, ale wpływ na to miały rosnące oczekiwania na obniżkę stóp procentowych przez Federalny Komitet Otwartego Rynku. Zmiana preferencji wynikła z zaostrzenia sporu handlowego pomiędzy USA i Chinami oraz jego rozszerzenia o sektor technologiczny.
Konflikt: USA i Meksyk
Nie bez znaczenia było także ponowne otwarcie wydawało się już przygaszonego konfliktu na linii USA i Meksyku. Nałożyły się na to publikacje słabszych odczytów wskaźników wyprzedzających zachowanie koniunktury. Spowodowało to powrót obaw o losy globalnego wzrostu gospodarczego w kolejnych kwartałach. Z punktu widzenia inwestora słaby miesiąc powinien być traktowany jako przypomnienie, że inwestycja w akcje łączy się z nieodłącznym ryzykiem. To ryzyko charakteryzuje się podwyższoną zmiennością, która na początku roku działała na jego korzyść, ale ostatnio przyczyniła się do zniżek wartości akcyjnej części portfela. Pamiętać przy tym jednak trzeba, że straty są nieodłączną częścią każdej inwestycji, do której zaliczają się aktywa ulokowane w akcjach. Podobnie jest zresztą w innych dziedzinach życia.
Ryzyko jak gra w tenisa?
Przykładowo w tenisie nie wygrywa się każdego gema, każdego seta, czy każdego meczu. Strat nie można więc w pełni wyeliminować i żeby zarobić należy pogodzić się z ich okresowym występowaniem. Jeżeli nie odpowiada nam takie ryzyko, to warto zastanowić się, czy budowana naszego portfela dobrze współgra z naszymi preferencjami. Te w większości przypadków są dość zachowawcze, więc udział akcyjnej części na poziomie nieprzekraczającym 25% wydaje się optymalnym. Nie oznacza to jednak, że można zaniedbywać budowę pozostałej bezpieczniejszej części. W ramach zwiększenia dywersyfikacji warto w jej strukturę włączyć nie tylko obligacje, ale także pamiętać o domieszkach pozostałych klas aktywów, do których zaliczyć można złoto czy główne waluty. Sama część obligacyjna także nie powinna być jednorodna, ale zdywersyfikowana na różne typy i okresy zapadalności papierów dłużnych. Obserwowany okres perturbacji można więc traktować jako dobry test dla naszego portfela. Jeżeli nie czujemy się z nim dobrze, to warto rozważyć przynajmniej częściowe jego przemodelowanie.
Łukasz Bugaj, Menedżer Komunikacji Inwestycyjnej Doradca Inwestycyjny AXA