W sierpniu 2017 r., w porównaniu do poprzedniego miesiąca, odnotowano poprawę obecnych i przyszłych nastrojów konsumenckich”. Bieżący wskaźnik ufności konsumenckiej oraz wskaźnik wyprzedzający były wyższe niż w poprzednich miesiącach br.  – podał GUS.

Wskaźniki ufności konsumenckiej – bieżący i wyprzedzający, były w sierpniu 2017 r. dodatnie, najwyższe w historii badań, czyli od 2004 r. Wskaźniki te są dodatnie od maja br. W kolejnych miesiącach coraz lepsze (poza lipcem). A przecież nawet w latach 2006-2008, gdy wzrost gospodarczy był dużo wyższy niż obecnie, a spożycie indywidulane rosło w tempie ponad 5 proc., oceny koniunktury konsumenckiej były ujemne. W 2006 r., gdy wzrost PKB wyniósł 6,2 proc. r/r, a spożycia indywidulanego 5,0 proc., bieżący wskaźnik ufności konsumenckiej wyniósł minus 14,9, a wskaźnik wyprzedzający – minus 18,5.

Co wpływa dzisiaj na tak pozytywne oceny? Na pewno sytuacja na rynku pracy. Dzisiaj praca szuka pracowników, a nie pracownicy pracy. Poza tym systematycznie rosną wynagrodzenia. A do nich spora część gospodarstw domowych dostaje dodatki na dzieci w ramach programu Rodzina 500+ (i nie tylko). Gospodarstwa domowe czują się bezpiecznie widząc, że bez problemu mogą znaleźć pracę, uzyskać wyższy dochód i do tego różnego rodzaju świadczenia na dzieci.

Potwierdza to bieżący wskaźnik ufności konsumenckiej, który wskazuje, że gospodarstwa domowe pozytywnie oceniają swoją dotychczasową sytuację finansową, a jeszcze lepiej sytuację finansową w najbliższych 12 miesiącach. Co prawda bieżący wskaźnik ufności konsumenckiej z lipca br. wskazuje, że niestabilność polityczna (a w lipcu była ona dość duża w wyniku braku akceptacji dla przedstawionych przez rząd projektów ustaw dotyczących systemu sądownictwa w Polsce, z których dwie zostały zawetowane przez Prezydenta RP) może negatywnie wpływać na oceny bieżącej sytuacji i osłabiać ufność konsumencką. Ale wyniki sierpnia wskazują, że nie jest to osłabienie trwałe. W sierpniu bowiem konsumenci zdecydowanie poprawili oceny dotyczące możliwości dokonywania ważnych zakupów (po lipcowym spadku). Lepiej też widzą bieżącą i przyszłą sytuację gospodarki. Nie boją się bezrobocia. Jedyny problem to oszczędzanie – więcej gospodarstw domowych uważa, że nie poprawiła się ich możliwość przyszłego oszczędzania pieniędzy niż że ta możliwość się poprawiła. Jednak teraz te problemy wynikają raczej z rosnącej skłonności do konsumpcji, szczególnie dóbr trwałego użytku, w tym samochodów i mieszkań, a nie z powodu braku pracy czy dochodów.

Opinie dotyczące możliwości przyszłego oszczędzania potwierdzają zdecydowanie mniejsze przyrosty depozytów złożonych w bankach przez gospodarstwa domowe w okresie lipiec 2016-lipiec 2017 niż w porównywalnych okresach rok (przyrost o 66 mld zł) i dwa lata (przyrost o ponad 49 mld zł) wcześniej. W okresie lipiec 2016-lipiec 2017 depozyty gospodarstw domowych wzrosły bowiem „jedynie” o 32,4 mld zł. Co prawda część oszczędności gospodarstwa domowe lokują także w otwartych funduszach inwestycyjnych, ale i tak przyrost oszczędności jest teraz niższy niż rok wcześniej.

O konsumpcję nie musimy się zatem martwić, bo zasilają ją coraz wyższe dochody coraz liczniejszej grupy pracujących. Na pewno będzie ona na razie wspierać wzrost PKB. Gorzej z innym składnikiem budującym PKB – inwestycjami przedsiębiorstw. Po 6. miesiącach 2017 r. widać wyraźnie, że skłonność firm do inwestowania niestety ciągle jest niższa niż w 2016 r. i 2015 r. A bez inwestycji, przy takich apetytach konsumpcyjnych jakie mają gospodarstwa domowe, może się okazać, że ich zaspokojenie możliwe będzie dzięki importowi, a nie zwiększaniu produkcji na rynku polskim. A wtedy zatrudnienie i wynagrodzenia przestaną rosnąć, a tym samym i skłonność do konsumpcji będzie maleć. A tym samym wzrost PKB będzie mniejszy.

 

Autor: Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek