Za nami pierwszy, pełny tydzień urzędowania nowego prezydenta Stanów Zjednoczonych. Donald Trump z wielkim zaangażowaniem zabrał się do pracy, świadczy o tym choćby liczba podjętych decyzji i rozmów z międzynarodowymi przywódcami. Nowy prezydent ponownie potwierdził chęć realizowania swoich protekcjonistycznych obietnic wyborczych i to właśnie one osłabiają optymizm związany z planami dotyczącymi stymulacji fiskalnej. Trzymają inwestorów, przedsiębiorców oraz kraje partnerskie w napięciu.
Ostatnio pojawia się coraz więcej pogłosek o tym, że czołowe amerykańskie koncerny, ale nie tylko one, ze względu na nową politykę Białego Domu mogą przenieść swoją produkcję do Stanów. Czy to oznacza, że reformy Donalda Trumpa przyniosą zapowiadany sukces?
Tajwański Foxconn, światowy gigant sprzętu elektronicznego, jeden z producentów iPhone’ów i komputerów Mac dla Apple’a, nie wyklucza otwarcia nowej fabryki ekranów telewizyjnych w Stanach. Pod koniec ubiegłego roku pojawiły się informacje o planach przeniesienia całej produkcji Apple’a z Chin do USA. Ford zrezygnował z inwestycji w Meksyku na rzecz otwarcia nowej fabryki w Michigan. Na pogróżki dotyczące nałożenia cła na produkowane przez GM samochody w Meksyku, jeszcze przed inauguracją prezydenta – elekta, GM odpowiedział, że oczekuje z niecierpliwością na nowego, pro – gospodarczego i skoncentrowanego na Stanach prezydenta. Czy Donald Trump może zatrząść dotychczasową swobodą w handlu międzynarodowym?
W przypadku Apple’a, wspomniane doniesienia zostały szybko zdementowane przez samą firmę, która podkreśla, że przeniesienie produkcji z Chin do Stanów jest niemożliwe ze względu na zbyt wysokie koszty, nawet jeżeli zostanie nałożone zapowiadane cło na chińskie towary. Co więcej, warto powołać się na słynną rozmowę Baracka Obamy ze Stevem Jobsem, w trakcie której współzałożyciel Apple’a powiedział, że jego firma nigdy nie wróci do Stanów, bowiem chce pełnej automatyzacji produkcji – to znacznie tańsze rozwiązanie od kosztów siły roboczej w Chinach a tym bardziej w USA. Ponadto Apple na pewno pamięta nieudaną przeprowadzkę Motoroli z lat 2013 – 2014. Dlatego wiele wskazuje na to, że protekcjonizm Donalda Trumpa przyczyni się jedynie do wzrostu cen krajowej elektroniki. W efekcie na jego polityce ucierpi przede wszystkim konsument.
W nieco innej sytuacji znajduje się branża motoryzacyjna, która dość otwarcie wyraża swoje obawy. Lista firm, które w istotny sposób mogą odczuć nową politykę celną jest długa: GM, Ford, Audi, BMW, Daimler, a nawet Toyota. Produkcja wszystkich wymienionych koncernów, w mniejszym lub większym stopniu, zlokalizowana jest w Meksyku, który nie tylko zapewnia dostęp do znaczniej tańszej siły roboczej, ale także gwarantuje bezcłowy eksport samochodów do USA. Nałożenie daniny w wysokości 35% bardzo zmieni pozycję tych fabryk. Na uwagę zasługuje fakt, że Donald Trump doskonale zdaje sobie sprawę, że same bariery handlowe nie zachęcą firm do bardzo drogich i mało konkurencyjnych Stanów Zjednoczonych. Dlatego też nowy prezydent planuje reformy fiskalne i prawne, które uatrakcyjnią amerykański klimat do prowadzenia biznesu. Jednak trudno odpowiedzieć na pytanie, czy motoryzacyjni giganci powrócą do Stanów, bowiem potencjalne koszty tego przedsięwzięcia mogą okazać się zbyt duże. Niemniej, w przypadku konsekwentnie realizowanej polityki Białego Domu, branża będzie zmuszona przeorganizować swój model biznesowy.
Póki co Donald Trump potwierdza, że będzie konsekwentnie realizował swoją politykę. To oznacza, że stopniowe odwracanie się Stanów od globalizacji i wolnego handlu wydaje się kwestią czasu. Czy ta strategia sprawi, że Ameryka znów będzie wielka? Osiągnięcia na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat wyraźnie temu zaprzeczają. Dynamiczny rozwój globalnej gospodarki jest przede wszystkim efektem rozszerzającej się skali wolnego handlu i globalizacji, która oczywiście nie jest pozbawiona wad. Mimo wszystko bilans zysków i strat zdecydowanie przemawia za dotychczasowym kierunkiem. Tymczasem Donald Trump wydaje się iść pod prąd, kierując się tylko i wyłącznie krótkoterminowymi skutkami swoich decyzji. Trzeba też pamiętać, że kraje partnerskie z całą pewnością zdecydują się na kroki odwetowe, co może prowadzić do coraz rzadziej spotykanych wojen handlowych.
Trudno odnaleźć historyczny przykład, w którym to zamykanie gospodarki okazało się dla niej źródłem sukcesu. Z kolei wzrost protekcjonizmu, w czasach gdy gospodarki tworzą system naczyń połączonych, może spowolnić rozwój globalny, tym bardziej że w ostatnich latach nastroje anty – globalizacyjne przybierają na sile nie tylko w Stanach. To sprawia, że w takim przypadku przedsiębiorstwa będą musiały skonfrontować swoje dotychczasowe strategie.
Autor: Łukasz Rozbicki, MM Prime TFI