Jean-Claude Juncker obiecał, że Grecja wkrótce przedstawi listę najpilniejszych do przeprowadzenia w tym kraju reform. Jednocześnie zastrzegł, że od momentu porozumienia zawartego 20 lutego, przedłużającego o 4 miesiące program pomocowy dla Grecji, prawie nic nie zostało zrobione, choć po ustaleniach, m.in. w trakcie spotkań premiera Grecji z kanclerz Merkel, podobno następuje postęp w rozmowach i z optymizmem można oczekiwać na greckie propozycje.

Gra toczy się o wypłatę ostatniej zaległej transzy z poprzedniego programu pomocowego przyznanemu Grecji po to, by państwo to miało środki na regulację swoich zobowiązań zapadających 9 kwietnia. Chodzi płatność 458 mln Euro raty do MFW. Patrząc krótkoterminowo, pewnie dużego zagrożenia utratą płynności przez Grecję już w kwietniu nie ma, co zresztą odzwierciedla rosnący kurs eurodolara. Jednak całościowa rozgrywka to dużo więcej niż doraźne zaspokojenie roszczeń wierzycieli. Gra toczy się o to, by Grecja nie ogłosiła bankructwa. Mimo tego, że bilanse greckich banków zostały już w dużej mierze wyczyszczone, to przecież pozostaje jeszcze w grze powodzenie całego programu pomocowego idącego w setki miliardów euro.

Patrząc na zestawienia płatności, do jakich zobligowani są Grecy w okresie od kwietnia do sierpnia tego roku,  rzuca się w oczy fakt, że tak nagłośniona płatność niecałego 0,5 mld EUR do MFW jest i tak jedną z mniejszych. Później bowiem zapada szereg papierów skarbowych, których pusta kasa greckiego budżetu bez zewnętrznej pomocy w żaden sposób nie udźwignie. Według danych z września ubiegłego roku, rezerwy walutowe Grecji to marne 2,5 mld EUR, a sam wykup papierów dłużnych i wpłata do MFW w kwietniu to blisko 3 mld EUR. W kolejnych miesiącach płatności są nawet jeszcze wyższe. Do dyspozycji może być (ale czysto teoretycznie) system emerytalny czy płace budżetówki, ale ruszenie kasy z tego źródełka byłoby politycznym gwoździem do trumny Syrizy.

Premier Tsipras dosyć szybko przekonuje się na własnej skórze, jak trudne jest rządzenie krajem stojącym de facto nad przepaścią bankructwa, gdzie nawet zapewnienie finansowania na kolejne miesiące czy lata nie jest złotym środkiem a może być tylko odroczeniem w czasie bankructwa. Obiecywanie społeczeństwu dobrobytu jest dużo łatwiejsze. Bank UBS szacuje, że aktualnie rynek odzwierciedla 39% prawdopodobieństwo opuszczenia przez Grecję strefy euro. Mniejsza o możliwości proceduralne takiego zabiegu (patrząc na liczbę bezprecedensowych działań w ostatnich latach, pewnie i to byłoby możliwe). Pamiętajmy jednak, że w tym niespokojnym politycznie i gospodarczo momencie (konflikt Rosja – Ukraina, Bliski Wschód, decyzja SNB o uwolnieniu kursu franka) – dopuszczenie do bankructwa Grecji mogłoby być szokiem dla rynków, nieadekwatnym do faktycznej wagi takiego wydarzenia. Dlatego należy się spodziewać,  że premier Tsipras może jeszcze nieco ugrać, bo skłonność  UE do zamiatania greckiego problemu pod dywan wciąż może być spora. Także najnowszy program EBC, wprowadzający luzowanie ilościowe w strefie euro a mający na celu rozpędzenie gospodarki, mógłby stanąć pod znakiem zapytania. Zatem wydaje się, że o Grecję można być względnie spokojnym w perspektywie  roku, ale w długim terminie Grecja wciąż jest tykającą bombą. Nerwowość na rynki wprowadzać mogą wszelkie opóźnienia Grecji z wywiązywania się z ustaleń bądź problemy negocjacyjne, ale punkt kulminacyjny wciąż jest raczej daleko przed nami.

 

Lukasz Rozbicki_1autor: Łukasz Rozbicki, MM Prime TFI S.A.