Byki staną dziś przed niełatwym zadaniem przerwania niekorzystnej passy. Nie jest to jeszcze może sesja ostatniej szansy, ale czas najwyższy próbować odreagowania. Główne bodźce to brak porozumienia z Grecją, z drugiej zaś seria ważnych danych makroekonomicznych, których wymowa jest niepewna.
Na fiasko zapowiadanego porozumienia z wierzycielami, które zdaniem przedstawicieli Grecji miało być zawarte do niedzieli, rynki są raczej przygotowane. Nie oznacza to jednak, że nie będzie żadnej reakcji, tym bardziej, że w piątek przypada termin spłaty części zobowiązań wobec MFW. Stanowisko Funduszu jest równie jednoznaczne, jak jednoznaczny jest fakt, że Grecja nie ma pieniędzy, nie godzi się na dalsze „przyciskanie” i nie bierze odpowiedzialności za obecną sytuację negocjacyjną. Z pewnością będzie więc nerwowo, pytanie tylko, czy już dziś, czy też możliwa jest chwila wytchnienia.
Niewiadomą są sygnały, jakich dostarczą dane makroekonomiczne. PMI chińskiego przemysłu według Markit wzrósł minimalnie mocniej niż się spodziewano, ale pozostał poniżej 50 punktów. Według chińskiej CFLP także wzrósł symbolicznie i równie symbolicznie trzyma się powyżej kluczowego poziomu. W Szanghaju euforia, indeksy idą w górę po 3-4 proc. Nikkei lekko zniżkuje po danych zgodnych z oczekiwaniami i przekroczeniu przez PMI bariery 50 punktów.
Kluczowe mogą okazać się dane z Niemiec, gdzie oczekuje się spadku PMI, co w połączeniu z wcześniejszymi rozczarowującymi informacjami o dynamice PKB, mogłoby stanowić impuls do wyprzedaży. Także zza oceanu napłyną bardzo ważne informacje, dotyczące nie tylko PMI i ISM, ale także dochodów i wydatków Amerykanów oraz inwestycji budowlanych. Do tego planowane są wystąpienia dwóch przedstawicieli Fed.
A sytuacja na giełdach jest napięta. Po piątkowym przekraczającym 2 proc. spadku DAX zbliża się do ważnych dołków z połowy maja i z początku ubiegłego miesiąca. Ich przetestowanie i skuteczna obrona mogłaby sprowokować mocniejsze odreagowanie. Pod warunkiem, że pozwoli na to kwestia Grecji. W przeciwnym razie wsparcia można wypatrywać dopiero w okolicy 11 tys. punktów, czyli prawie 4 proc. niżej wypadło piątkowe zamknięcie.
Niepewne są losy indeksów na Wall Street, gdzie S&P500 po niedawnych kilkukrotnych zabawach z nowymi rekordami, kończących się za każdym razem niewielkim cofnięciem, wszedł w fazę korekty. Na razie jej skala ledwie przekracza 1 proc., a pierwsze wsparcie znajduje się zaledwie 7 punktów od piątkowego zamknięcia. W minionym tygodniu już raz zostało przetestowane, a test wyszedł na korzyść byków. Nie oznacza to jednak, że powtórkę tego scenariusza mają w kieszeni. Najbliższe dni będą obfitowały w ważne informacje makroekonomiczne, a tydzień zakończą dane z rynku pracy. Emocji także więc nie zabraknie.
Sytuacja techniczna indeksu naszych największych spółek na tym tle wygląda podobnie, z tym że byki już dziś muszą powalczyć o utrzymanie poziomu piątkowego zamknięcia, bo inaczej będą miały okazję do kontry dopiero 40 punktów niżej. Przeciw sobie będą mieć nie tylko niepewne nastroje w otoczeniu, ale także pewne zapowiedzi prezydenta elekta. Jedną z nich jest wprowadzenie podatku od obrotów wielkich sieci handlowych. W każdej chwili może zostać nagłośniona sprawa nowej daniny od banków i kłopot gotowy.
Poza Szanghajem szału o poranku nie ma. Kontrakty na amerykańskie i europejskie indeksy zwyżkują po około 0,1 proc. Ropa tanieje, o kilka dziesiątych procent rosną kontrakty na miedź. Nastroje są wiec na razie neutralne.