Ostatnie dwa tygodnie były dość burzliwe na parkietach akcyjnych. Wraz ze wzrostem napięcia wokół Korei Północnej przerwany został okres wakacyjnej niskiej zmienności. Poza geopolityką i bardzo odległą, ale jednak pewną opcją konfliktu zbrojnego czy wręcz nuklearnego doszła kolejna kwestia związana dysfunkcyjną administracją Donalda Trumpa.
Impulsem do ponownego zainteresowanie się działalnością Białego Domu była źle odebrana reakcja prezydenta na tragedię w Charlottesville. Konsekwencją tego było rozwiązanie biznesowych rad doradczych, z których wcześniej ustąpili prezesi amerykańskich korporacji. Anulowane zostały również plany stworzenia ciała doradczego odnośnie do inwestycji w infrastrukturę. Nie bez znaczenia były również pogłoski o możliwym odejściu Gary’ego Cohna, szefa rady gospodarczej w gabinecie Trumpa, który typowany jest na nowego szefa Rezerwy Federalnej.
Komentarze wskazywały, że wszystkie te wydarzenia powodują, iż probiznesowa agenda nowego prezydenta stanęła pod znakiem zapytania. Problem jednak w tym, że stała ona pod dużym znakiem zapytania już zdecydowanie wcześniej. Praktycznie od pierwszej decyzji Donalda Trumpa polegającej na nieudolnej próbie ograniczenia migracji, wiadomo było, że wdrożenie zapowiadanych reform będzie niezwykle trudne. Pierwsza i najważniejsza dotycząca ubezpieczeń zdrowotnych do dnia dzisiejszego nie została przeprowadzona. Co prawda przewodniczący Izby Reprezentantów Paul Ryan twierdzi, że łatwiej będzie przyjąć reformę podatków, gdyż wśród republikanów panuje w tej sprawie konsensus. Można jednak w to powątpiewać, patrząc, jak tego konsensusu i wzajemnej współpracy zabrakło przy ubezpieczeniach zdrowotnych.
Biznesowe rady doradcze nie mają w tym względzie większego znaczenia, gdyż ich faktyczne rola nigdy nie była duża. Zresztą wydaje się, że inwestorzy już od pewnego czasu są świadomi, że po Waszyngtonie nie można się wiele spodziewać. Dobrze to obrazuje zachowanie rynku obligacji, których niskie realne oprocentowanie wskazuje, że gra na „sekularną stagnację” wcale się nie skończyła. Również dla rynku akcji Donald Trump nie jest kluczową postacią. Zdecydowanie ważniejsza jest faza zsynchronizowanego ożywienia gospodarczego po obu stronach Atlantyku oraz w Azji.
Oznacza to mniej więcej tyle, że poczynania Białego Domu mogą co najwyżej generować krótkoterminową zmienność na rynku, ale dopóki nie zapadną w nim kluczowe decyzje militarne bądź gospodarcze, nie będzie on kreatorem ważniejszych trendów.
Autor: Łukasz Bugaj, CFA Analityk