W tym roku nasz rynek wyróżnia się bardzo pozytywnie, głównie z perspektywy inwestorów zagranicznych, dla których najbardziej liczy się mierzona w dolarach stopa zwrotu z akcji dużych spółek. Indeks MSCI Poland od początku roku zyskał już ponad 50% i jak na razie deklasuje pozostałe kraje rozwijające się. Z takiego stanu rzeczy można się oczywiście bardzo cieszyć, ale po bliższej analizie przyczyn tak dobrego zachowania można wątpić w płynną kontynuację dobrej passy. Wysoka stopa zwrotu wynika z dwóch czynników. Pierwszy wiąże się z istotnym umocnieniem złotego względem dolara, a drugi wysoką stopą zwrotu indeksu WIG20, która od początku roku sięga 30%. Jednakże zarówno krajowa waluta, jak i indeks blue chipów głównie odbijają po bardzo słabym okresie z przełomu 2015 i 2016 roku. Nałożyła się na to słabość dolara do większości walut, która może się już powoli kończyć. W przypadku istotniejszej dla naszej gospodarki pary walutowej EUR/PLN złoty jedynie wrócił do przedziału wahań z 2013/2014 roku, co trudno uznać za spektakularne umocnienie. Z kolei indeks WIG20 w tym tygodniu otarł się o poziom 2550 pkt., który mniej więcej pokrywa się z lokalnymi maksimami z maja 2015 roku, czyli okresu pamiętnych wyborów prezydenckich, po których rozpoczęła się potężna przecena prowadząca do spadkowych dziewięciu miesięcy z rzędu. Siła naszego rynku wynika więc głównie z odreagowywania poprzedniej jego słabości. Tak jak kilka kwartałów temu inwestorzy zagraniczni wyprzedawali polskie akcje, gdyż duże spółki miały stać się „nieinwestowalne”, tak w tym roku na nasz parkiet wrócili. Jednakże wraz z pełnym odrobieniem pamiętnych powyborczych strat skończył się okres „łatwych” zwyżek i kontynuacja dobrej passy będzie wymagała czegoś więcej niż tylko powrotu do znanego z wcześniejszego okresu status quo dla krajowych dużych spółek. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że indeks WIG20 ostatni raz handlowany był na poziomach przekraczających 2600 pkt. w pierwszej połowie 2011 roku, a w żadnym miesiącu konsolidacji z lat 2013-2015 nie zamknął się powyżej tej granicy. Oczywiście po uwzględnieniu dywidend ten obraz nieco się zmienia, ale stała pozostaje bliskość oporu, tym razem w postaci historycznego maksimum z 2007 roku, którego przekroczenie niekoniecznie będzie przysłowiową bułką z masłem. Jeżeli dodamy do tego rozpoczęcie jesiennego okresu handlu, który w swej pierwszej fazie znany jest z podwyższonej zmienności i raczej gorszej koniunktury, to okazać się może, że dla byków na horyzoncie mogą się pojawić pierwsze poważniejsze przeszkody.
Autor: Łukasz Bugaj, CFA, Analityk, Dom Maklerski Banku Ochrony Środowiska SA