Donald Trump to z pewnością człowiek o wielu twarzach. Zwolennik pro – gospodarczej stymulacji fiskalnej i wewnątrzkrajowej wolności gospodarczej, ale równocześnie przeciwnik globalizacji i wolnego handlu. W efekcie początek jego kadencji i niepewność co do jego pierwszych kroków jako prezydenta, trzyma inwestorów w napięciu. Dotychczasowa TRUMPolina została poddana próbie. Zmiana polityczna w Białym Domu działa nie tylko na Stany, ale również na całą globalną gospodarkę. Oprócz obaw Meksyku i Europy co do nowej polityki USA, najwięcej powodów do niepokoju mogą mieć Chiny, którym Donald Trump może zaproponować szczególnie agresywną politykę opartą na protekcjonizmie.
Ameryka znów będzie wielka, a jej siłą będzie krajowy potencjał – mówi Trump. Aby osiągnąć ten cel, Donald Trump planuje nałożyć cło na chińskie towary w wysokości 45%. Pomysł ten z całą pewnością okaże się gwoździem do trumny dla amerykańsko – chińskiej wymiany handlowej. Można oczekiwać, że Państwo Środka nie pozostanie bierne i zdecyduje się na odwet, co doprowadzi do wojny handlowej między obiema potęgami gospodarczymi. W ocenie nowego prezydenta USA, takie działania są niezbędne. Stany odnotowują permanentny deficyt handlowy z Chinami – ten wyniósł aż 365 mld dolarów w 2015 r. Warto podkreślić, że w tym samym czasie całkowity deficyt handlowy wyniósł 530 mld dolarów. Czy plan Donalda Trumpa może zakończyć się sukcesem? Dotychczasowy postęp osiągnięty poprzez globalizację i wolny handel wydają się temu zaprzeczać. Jednak rynek, który liczy przede wszystkim na stymulację fiskalną, pozostaje spokojny.
Mimo wszystko trzeba podkreślić, że potencjalna wojna handlowa znacznie bardziej uderzy w gospodarkę chińską niż amerykańską. Handel między tymi krajami stanowi odpowiednio 28% amerykańskiego PKB oraz 41% chińskiego. Dodatkowo należy pamiętać, że Państwo Środka boryka się z wieloma trudnościami – zniżkującą dynamiką PKB (najniższa od 1990 r.), narastającą bańką na rynku nieruchomości, wysokim odsetkiem niespłacanych kredytów (według nieoficjalnych danych nawet 30%), niestabilnym systemem finansowym oraz ogromnym długiem publicznym na poziomie 277% PKB. Chinom nie sprzyja także rozpoczęta przez Fed a mogąca przybrać na sile, stopniowa normalizacja polityki monetarnej, która niekorzystnie wpłynie na przepływy kapitałowe Państwa Środka. W efekcie ewentualna wojna handlowa może okazać się impulsem dla tykającej bomby, której zapłon dzięki staraniom władz ludowych był dotychczasowo skutecznie opóźniany.
Chiny znajdują się obecnie w głębokiej transformacji, której efektem jest rosnąca rola sektora usług (odpowiada już za ponad 50% PKB). W ten sposób niedawna Fabryka Świata próbuje upodobnić się do najbardziej rozwiniętych gospodarek, tych nastawionych na konsumpcję. Zagrożenie lub materializacja czynnika ryzyka w postaci wojny handlowej z USA może przyśpieszyć owe zmiany, jednakże krótkotrwałe skutki będą zapewne niezmiernie bolesne zarówno dla Państwa Środka jak i całej globalnej gospodarki. Póki co, Chiny są dalekie od realizacji swojego celu, o czym świadczy chociażby wysoka skłonność do oszczędzania tamtejszych obywateli oraz wciąż znacząca skala ubóstwa, które dotyka ponad 400 milionów Chińczyków.
Agresywna polityka Donalda Trumpa względem Chin nie dotyczy jedynie sfery stricte gospodarczej, ale również tej politycznej, co nadaje całej sprawie dodatkowej pikanterii. Miliarder, jeszcze jako prezydent – elekt, w grudniu ubiegłego roku powoływał się na doktrynę ,,Jednych Chin”, czym zdołał istotnie rozzłościć Państwo Środka. Do tego doszła nabierająca na sile konkurencja o wpływy na morzu Południowochińskim. W odpowiedzi chińskie media zaczęły grozić użyciem sił militarnych przeciwko Tajwanowi oraz udzieleniem wsparcia przeciwnikom USA. Tak więc relacje amerykańsko – chińskie wydają obierać nowy, niebezpieczny kierunek.
Donald Trump stanowi źródło niepewności, toteż Chiny pozostają bierne i bacznie przyglądają się nowej polityce Białego Domu. Tym niemniej, nowy prezydent w pierwszych dniach swojego urzędu zerwał negocjacje dotyczące porozumienia TAFTA, co może sugerować, że protekcjonistyczne slogany z kampanii wyborczej mogą być sukcesywnie realizowane. To generuje istotne ryzyko dla gospodarki chińskiej, która dzięki Stanom może nieco szybciej znaleźć się w poważnym kryzysie – prędzej, czy później ten prawdopodobnie nadszedłby ze względu na gromadzące się trudności oraz ograniczone możliwości interwencji władz ludowych. Pamiętajmy powiedzenie: kiedy Chiny kichną, cały świat ma katar – potencjalny kryzys Państwa Środka może okazać się zalążkiem ogólnoświatowych problemów gospodarczych.
Źródło: Adrian Apanel, MM Prime TFI S.A.