Analizując gospodarkę francuską należy wziąć pod uwagę nie tylko jej wskaźniki makroekonomiczne, ale także jej wielkość. Jest to druga, największa gospodarka strefy euro, z PKB za 2013 r. wielkości ponad 2,7 bln EUR. Daje to Francji 5-6 miejsce na świecie. Gospodarka francuska nie jest jednak tak konkurencyjna, wydajna i nastawiona na eksport jak gospodarka niemiecka, co widać w jej ujemnym bilansie handlu zagranicznego.
W marcu 2013 r. OECD w swoim raporcie na temat Francji przedstawiła kluczowe cele, jakie stoją przed tamtejszą gospodarką. Chodziło m. in. o poprawę środowiska dla funkcjonowania biznesu poprzez uproszczenie systemu podatkowego i prawa, konsolidację finansów publicznych przez ograniczenie wydatków czy też poprawę sytuacji ekonomicznej i rynku pracy młodych ludzi. Trzeba przyznać, że w okresie ponad 1,5-rocznym zrobiono niewiele, aby te jakby nie patrzeć sensowne, rekomendacje wypełnić. W lipcu zeszłego roku, podczas obchodów zdobycia Bastylii, prezydent F. Hollande diagnozował przyjście ożywienia gospodarczego. I faktycznie od początku roku indeks PMI dla sektora przemysłowego rósł, ale w szczytowym okresie ledwie udało mu się przekroczyć barierę 50 pkt oddzielającą rozwój sektora od jego regresu. Powyżej tej bariery indeks znajdował się jedynie przez 2 miesiące, podczas gdy niemiecki przemysł rozwija się nieprzerwanie już od ponad roku. Metodą rządu i prezydenta Francji było początkowo podnoszenie podatków, ale to nie przynosiło wymiernych skutków. Deficyt budżetowy wyrażony jako procent PKB w 2013 r. wyniósł 4,2%. Wg prognoz KE w bieżącym roku ma nieco spaść – do 4%, a w 2015 r. do 3,9%. To jednak wciąż plasuje Francję w procedurze nadmiernego zadłużenia i raczej pewne jest, że nie wypełni ona przyrzeczenia spadku tego wskaźnika do poziomu poniżej 3% na koniec 2015 r. Pamiętajmy, że jest to termin już przedłużony w połowie 2013 r przez Radę Unii Europejskiej. Niebezpiecznie rośnie też stosunek długu publicznego do PKB, który w 2014 r. wg KE będzie na 96,1%, a w przyszłym skoczy do 97,3%.
Patrząc jak słabo radzi sobie Francja z dyscypliną fiskalną i rachitycznym wzrostem gospodarczym (w ostatnich 6 kwartałach średnio 0,5% w stosunku rocznym, oczekiwane przyspieszenie lekko powyżej 1% dopiero w 2015 r.), można zadać słuszne pytanie, czy aby nie grozi jej scenariusz któregoś z kraju PIIGS, tzn. stanięcia na krawędzi bankructwa? Odpowiedź brzmi – w najbliższej przyszłości nie, ale to nie zasługa francuskiego rządu a działań EBC na rzecz uporania się z kryzysem zadłużenia i wypracowania mechanizmów jemu zapobiegających. Francuska giełda mimo gospodarczej stagnacji kraju rośnie, a obligacje skarbowe drożeją, dzięki czemu Francja może pożyczać pieniądze najtaniej w historii. Jednak rozpatrując problem ze strony społeczeństwa francuskiego, a nie rynku finansowego, to problem jest spory. Bezrobocie rośnie od czasu kryzysu finansowego i obecnie utrzymuje się powyżej 10%, z perspektywą pozostania w 2015 r. na tym wysokim poziomie jak na gospodarkę bardzo rozwiniętą. Powiększa się bezrobocie wśród młodych. Francja ma też coraz większy problem z imigrantami, zarówno po stronie podaży pracy, jak i potencjalnych zamieszek społecznych. Prezydent Hollande nie jest charyzmatycznym przywódcą, ale co gorsze nie jest też technokratą – sprawia wrażenie dosyć bezradnego w obecnej trudnej sytuacji. Ostatnie roszady w rządzie (utrata pozycji przez lewicowych ministrów) i zapowiedzi kontynuacji reform fiskalnych i gospodarczych (przede wszystkim wspomniane na początku uproszczenie i obniżenie podatków dla przedsiębiorców) to tak naprawdę zapowiedzi ich poważnego rozpoczęcia. Co z nich wyjdzie, dopiero się przekonamy. Patrząc na wskaźniki gospodarcze i zadłużenia, wydaje się to być ostatni dzwonek dla Francji. Nie chodzi o potencjalne bankructwo finansowego tego kraju, ale o wpadnięcie w trwałą stagnację, co byłoby być może dużo bardziej uciążliwe dla społeczeństwa.
Odpowiadając zatem na pytanie tytułowe – Francja nie jest zagrożeniem dla stabilności strefy euro sensu stricte porównywalnym do Grecji, Hiszpanii czy Włoch z lat 2012-2013. Stanowi jednak spory problem, gdyż może stać się „żółwiem Europy”, a ze względu na swoja ogromną gospodarkę, hamować potencjał wzrostowy innych krajów UE.
Łukasz Rozbicki/ MM Prime TFI S.A.