W całej Europie, w tym w Polsce, przed wiele miesięcy organy nadzoru badały odporność banków na scenariusze kryzysowe. Podstawowymi kategoriami była wypłacalność banków, tzn. w uproszczeniu poziom ich kapitałów własnych w stosunku do ilości udzielonych kredytów. Wyniki stress testu ujawnione już w zeszły weekend nie powinny niepokoić Polaków bowiem dowiodły one, że polskie banki są kapitałowo dobrze zabezpieczone, a szczególnie mowa tutaj o dużych bankach. Pewne problemy miał Getin Noble Bank, który nie przeszedł testu w scenariuszu bazowym, ale od momentu na który przeprowadzane było badanie (koniec 2013 r.) kapitały zostały uzupełnione. Podobnie sprawa wygląda z BNP Paribas, który nie przeszedł stress testów w warunkach szokowych, ale w międzyczasie wyemitował akcje podnosząc poniżej progu współczynnik wypłacalności. W Europie 25 banków wykazało niedobory, ale głównie to banki lokalne z południa Europy. W tym gronie znalazł się też właściciel Millenium, które z kolei kapitałowo jest bardzo dobrze zabezpieczone. Czy to powód do niepokoju? Niezbyt, bowiem co najwyżej w sytuacji nadzwyczajnej Millenium mogłoby zostać sprzedane, aczkolwiek nie zanosi się na to.
Na horyzoncie pojawia się jednak inny „problem” – kredyty we frankach. Celowo piszę o tym w cudzysłowiu, gdyż jest to bardziej temat medialny niż realny. Niemniej jednak jeśli Premier RP zwraca się z zapytaniem do KNF-u o przeprowadzenie stress testów na wypadek silnego umocnienia się franka w stosunku do złotego to faktycznie można się tym przejąć. Frankowy kredytobiorca może znowu mieć katastrofalne wizje jak w okresie kryzysu finansowego czy kryzysu zadłużenia w Europie, a z drugiej strony mieć nadzieje, że w razie czego Państwo mu pomoże. Frank faktycznie ostatnio nieco podrożał i kosztuje już 3,50, ale wciąż mieści się w paśmie wahań z ostatniego 2,5 roku. Jednak pojawił się temat, który potencjalnie może spowodować silne umocnienie franka. To zaplanowane na koniec listopada referendum, w którym Szwajcarzy mają się wypowiedzieć, czy SNB miałby zwiększyć udział złota w rezerwach walutowych do poziomu 20% (obecnie wynosi ok. 8%). Szwajcarskie rezerwy dewizowe są jednymi z największych na świecie, a szacowany popyt na złoto w przypadku decyzji na tak wynosi 1500-1600 ton. To faktycznie sporo, ale jednocześnie dlaczego miałoby to działać umacniająco na franka? Mówi się o tym, że SNB byłby mniej elastyczny, kapitał spekulacyjny rzuciłby się na franka, a SNB miałby mniejszą możliwość obrony poziomu 1,2 na EUR/CHF. Wynik referendum jest oczywiście niewiadomą, aczkolwiek kampania do głosowania przeciwko zwiększeniu ilości złota, jaką może przeprowadzić szwajcarski rząd, będzie pewnie wystarczającą aby pomysł nie zyskał poparcia. Zakładając jednak, że stanie się najgorsze i ta populistyczna zagrywka przejdzie – to nie oznacza automatycznie umocnienia franka, ani nawet złota. Pytaniem podstawowym będzie czas na dostosowanie struktury rezerw bo może on być długi. Poza tym SNB, mający w swoich rezerwach dużo euro i dolarów, będzie zapewne za te waluty skupował złoto. Ataku spekulacyjnego na franka nie można wykluczyć, ale on może się odbyć właściwie w każdych warunkach. Jednak po drugiej stronie jest silny gracz, który może „drukować” franka niemal w dowolnych ilościach. W obecnych warunkach i przy niezbyt dobrych wynikach szwajcarskiej gospodarki trudno wyobrazić sobie, aby SNB pozwolił na aprecjację franka, zabijając jednocześnie konkurencyjność szwajcarskiego eksportu, od którego uzależniony jest ten kraj.
Póki co opinie z samego SNB są takie, że ewentualna konieczność zwiększenia zasobów złota mogłaby ograniczyć zdolność Banku do działania i utrzymywania stabilności cen. Jednak absolutnie nie ma powodów do paniki i nie uważam, aby, jeśli w ogóle coś miało franka umocnić, to byłoby to głośne referendum. Jeśli pisze się o poziomach rzędu 4,00 czy 4,50 zł za franka to jest to już wieszczenie masowego popytu na franka. Scenariusz mało prawdopodobny, ale oczywiście nie do wykluczenia, tyle tylko, że zapewne stałby za nim zupełnie inny czynniki, o którym obecnie nikt nie pisze ani go nie rozważa.