Płaca minimalna 3000 zł w 2021 r. – całe szczęście, że to fikcja wyborcza. W 2019 w kampanii wyborczej nagle pojawiła się obietnica wzrostu płacy minimalnej do 2600 zł w 2020 r. Następnie 3000 zł w 2021 r. i docelowo 4000 zł. Ekonomiści wpadli w osłupienie, choć nie wszyscy. Niektórzy zwykli udawać, że 2+2=5, ale że 2+2=9? Arytmetyka jest bezlitosna. Płaca 4000 zł stanowiłaby, nawet według optymistycznej prognozy rządowej, 65 proc. średniego wynagrodzenia w 2023 r. W relacji do mediany wynagrodzenia przekroczyłaby 70 proc.! To dobiłoby polskie małe i średnie firmy.
Obietnice wyborcze
Tego typu obietnice przez ekonomistów są niekiedy przyjmowane „z przymrużeniem oka”. Mówią, że to już jest taka totalna fikcja, że na pewno nie wejdzie w życie, także po co się tym zajmować. Ale czy o to chodzi w debacie publicznej? Jak jest z tą obietnicą?
Powstaje pytanie i obawa, czy nagle obietnica znowu nie wróci. Jakie jest oficjalne stanowisko rządu w zakresie tej obietnicy? Przecież w wielu miejscach na rządowych stronach internetowych można wciąż wyszukać slajdy obiecujące płacę minimalną 3000 zł w 2021 r. Pytanie otwarte czy obietnica 3000 zł dla minimalnego wynagrodzenia jest ciągle w grze?
Już wzrost płacy minimalnej w 2020 r. do 2600 zł był ryzykownym rozwiązaniem dla gospodarki, który objawił się wzrostem inflacji na początku 2020 r. prawie do 5 proc. r/r. Zresztą w Polsce inflacja jest obecnie najwyższa w całej Unii Europejskiej. Epidemia COVID-19 złagodziła negatywne konsekwencje płacy minimalnej, ale problem strukturalny dalej istnieje. W świetle obecnych danych płaca minimalna w wysokości 2600 zł stała się większym ograniczeniem dla firm.
Rząd przyjmując płacę minimalną na 2020 r. zakładał wzrost średniej płacy w gospodarce narodowej o ponad 6 proc. r/r, do poziomu ok. 5,2 tysiąca złotych. Płaca minimalna wg założeń miała więc wynieść niemal połowę średniej płacy (49,7 proc.). Jednak w przypadku relacji do mediany wynagrodzenia byłoby to już ok. 55-57 proc..
Nowa rzeczywistość
Kryzys wywrócił do góry nogami wszystkie prognozy i założenia. Teraz ekonomiści prognozują, że wzrost płac w gospodarce będzie znacząco niższy. Mediana prognoz wzrostu nominalnego wynagrodzenia to teraz ok. 3-3,6 proc. r/r, a niewykluczony jest nawet spadek lub stabilizacja średniej płacy w tym roku w relacji do 2019 r. Przy takich prognozach średnia płaca w 2020 r. wyniesie ok. 4,9-5,1 tys. zł. Wówczas relacja płacy minimalnej do średniej ukształtowałaby się na poziomie 51-53 proc.! W przypadku relacji do mediany to może już być 58-60 proc. To oznacza, bardzo wysoki poziom płacy minimalnej w porównaniu do wielu krajów OECD już teraz. Musimy mieć na uwadze, że w kryzysie najbardziej dotknięte zostały mikro- i małe firmy. Dla tych firm poziom płacy minimalnej jest poważnym ograniczeniem w elastycznym dostosowaniu się do sytuacji kryzysowej. Wiele firm z tego powodu musiało się zdecydować na zwolnienia. Dalsze podnoszenie płacy minimalnej pogłębi zwolnienia na rynku pracy.
Warto też znaczyć, że za płacę minimalną według danych EUROSTAT można kupić realnie całkiem przyzwoity koszyk dóbr, według parytetu siły nabywczej, w porównaniu z innymi krajami w Unii Europejskiej. Minimalne wynagrodzenie w Polsce w 2020 r. w przeliczeniu na wspólną walutę przed kryzysem dawało ok. 600 euro na miesiąc. W porównaniu z krajami zachodniej Europy to niezbyt dużo na pierwszy rzut oka. Najbliżej nam do Grecji i Portugalii – nasze płacowe minimum to około 80 proc. poziomu w tych krajach. Ale w porównaniu z Niemcami czy Francją to tylko niecałe 40 proc., zaś z Luksemburgiem to jedynie 30 proc.
Obietnice wyborcze
Sytuacja wygląda jednak zupełnie inaczej, gdy weźmiemy pod uwagę realną siłę nabywczą wynagrodzeń (uwzględniającą poziom cen w danym kraju). W takim ujęciu płaca minimalna w Polsce przekroczyła już 1000 jednostek PPS. Jest to sztuczna waluta używana do wyliczeń uwzględniających parytet siły nabywczej). Jesteśmy w pierwszej dziesiątce krajów w UE o najwyższej płacy minimalnej. Zresztą wiele krajów w ogóle nie posiada płacy minimalnej. W efekcie w porównaniu z krajami bardziej rozwiniętymi różnica nie jest już tak duża. Przykładowo, w takim ujęciu wartość płacy minimalnej w Polsce jest wyższa niż w Portugalii i Grecji. W relacji do poziomu w Hiszpanii sięga 93 proc. Nawet na tle najbogatszych krajów UE nie wypadamy tak dramatycznie słabo – to 62 proc. poziomu w Luksemburga, prawie 70 proc. Niemiec czy 82 proc. Irlandii. Gdybyśmy chcieli zwiększyć płacę minimalną do 4000 zł to według parytetu siły nabywczej (przy innych czynnikach nie zmienionych) płaca minimalna w Polsce przebiłaby niemiecką. To pokazuje absurd tej obietnicy, gdyż po prostu nasza gospodarka, nasze firmy nie są na to gotowe. Wszyscy chcemy ten cel osiągnąć. Polska płaca minimalna może zrównać się z niemiecką, ale tylko wtedy kiedy nasze gospodarki będą na zbliżonym poziomie rozwoju gospodarczego. Jednak to niestety nie nastąpi za 2-3 lata.
Algorytm wyliczania płacy minimalnej zupełnie nie uwzględnia sytuacji kryzysowej, która dotknęła polski rynek pracy, jak i całą gospodarkę. Niestety, mimo że płaca minimalna w 2020 r. w relacji do średniorocznej płacy znacząco przebije 50 proc., a relacja do mediany może się zbliżyć do 60 proc. to ustawa przewiduje dalszy wzrost płacy minimalnej o prognozowany wzrost inflacji na 2021 r. oraz 2/3 realnego wzrostu PKB w 2021 r.
Absurd płacy minimalnej
Po pierwsze, algorytm jest ślepy na sytuację, że w 2020 r. będziemy mieli głęboką recesję, a wzrost w 2021 r. to efekt odbicia od dna, a nie dobrej sytuacji firm. Po drugie, to czy do wzrostu płacy dodajemy owe 2/3 PKB, decyduje sprawdzenie czy płaca minimalna w 2020 r. przekroczyła 50 proc., ale płacy w I kw. b.r. To jest absurd systemowy. Płaca w I kw. jest zawsze sezonowo większa niż w II i III kw. Jest też większa od średniorocznej płacy, nawet o 4 proc. w niektórych latach. Wynika to z faktu, że w I kw. są wypłacane 13-tki i wiele innych dodatków do wynagrodzeń, które są wliczane do płacy. To powoduje, że zawsze mamy sztucznie zawyżony mianownik tej relacji.
No a obecnie mamy kryzys. Płaca w całym roku ma wynieść 4,9-5,1 tys. zł, a my liczymy relację do sezonowo zawyżonej płacy sprzed kryzysu. Teraz jest to 5,3 tys. zł. Co jest dodatkowo absurdalne, płaca z I kw. jest nawet wyższa od pierwotnej prognozy budżetowej (5,2 tys. zł). Relacja płacy minimalnej do tej z I kw. teraz nie przekracza 50 proc. ale na koniec roku, nie ulega żadnej wątpliwości, że przekroczy 50 proc., może nawet sięgnąć 53 proc..
Ile może wynieść płaca minimalna według algorytmu ustawowego?
Ile może wynieść płaca minimalna według algorytmu ustawowego? Tego jeszcze nie wiemy, bo rząd nie przedstawił prognoz na 2021 r. W prognozach rynkowych zakłada się, że wzrost inflacji w 2021 r. wyniesie ok. 2 proc. r/r, a wzrost PKB ok 4 proc. r/r. Wskaźnik weryfikacyjny wyniesie 1, gdyż wykonanie inflacji w 2019 r. było zgodne prognozą rządową z ustawy budżetowej. W przypadku takich prognoz waloryzacja inflacyjna powinna wynieść więc ok. 50 zł, a komponent związany z PKB daje wzrost o ok. 70 zł. Łącznie płaca minimalna wzrosłaby o 120 zł. To daje wzrost płacy minimalnej o 4,7 proc. r/r podczas gdy wzrost średniej płacy w gospodarce narodowej wg prognoz ekonomistów to 3,8 proc. r/r, a ostrożne prognozy zakładają nawet tylko 2 proc. r/r w 2021 r. Czyli nastąpi dalszy wzrost relacji płacy minimalnej do płacy średniej i mediany. W relacji do średniej 52-54 proc., a w relacji do mediany 58-61 proc.. Przy tak dużej niepewności, ryzyku drugiej fali epidemii, bardzo trudnej sytuacji firm, w szczególności mikro i małych przedsiębiorstw, wzrost płacy minimalnej w 2020 r. zgodnie z algorytmem ustawowym doprowadzić może do zwolnień i wzrostu bezrobocia.
W 2021 r. płaca minimalna powinna zostać utrzymana na poziomie z 2020 r., tj. na poziomie 2600 zł. Nawet przy zamrożeniu płacy minimalnej jej relacja do płacy średniej pozostanie na poziomie zbliżonym do 50 proc. Nawet w skrajnym scenariuszu przekroczy 51 proc.. W relacji do mediany wynagrodzenia ta relacja wyniesie 56-58 proc..
Dr Sławomir Dudek, główny ekonomista Pracodawców RP