Odlotowe ceny biletów lotniczych. Przed nami czas odpoczynku, na który tak bardzo czekamy. Jednak tegoroczne wakacje już zapowiadają się ekstremalnie drogo. Słono zapłacą Ci odpoczywający w kraju, a jeszcze więcej udający się w daleką samolotową podróż. Rekordowo zdrożał nie tylko pobyt, ale i sam transport.
Autor: Marek Chrzanowski
Świat się zmienia, wystarczyło dwa lata, abyśmy się dotkliwie o tym przekonali. Najpierw gnębiła nas pandemia, pasażerowie nie chcieli i nie mogli latać, gdyż zabraniały tego przepisy sanitarne. Po jej zakończeniu ogarnęła nas inflacja, a od kwartału trwa wojna w Ukrainie, która jeszcze ją dodatkowo wzmacnia.
Wielki kryzys branży lotniczej
Przerażony tym wszystkim świat, reaguje jak umie, co nie znaczy, że tak, jak chcieliby jego obywatele. Ci nieprzerwanie chcą spokoju i odpoczynku, na który w tej dekadzie przyszło długo czekać. Dlatego też przeżywająca wielki kryzys branża lotnicza, zakładała, iż wielki apetyt na podróże, dobrze będzie jej służył.
Już w lutym br. po wybuchu wojny na Ukrainie okazało się, że marzenie nadal pozostanie marzeniem. Inwazja Rosji znacząco przyczyniła się do podwyżki kosztów lotu ze względy na to, iż niektóre trasy zostały znacząco wydłużone z konieczności unikania rosyjskiej przestrzeni powietrznej. Swoje zrobiła też drastyczna podwyżka cen paliwa. Nie wygląda na to, żeby ta tendencja się zatrzymała, bowiem cena wciąż idzie w górę.
Dodatkowo wprowadzone embarga (trudności z wykupieniem przez linie lotnicze ubezpieczeń od wzrostu cen) a do tego wzrost inflacji, który spowodował podwyżkę kosztów obsługi pasażerskiej i opłaty lotniskowej zrobiły swoje. To tylko wybrane składowe ceny biletu, za który płaci pasażer. Stąd też proponowane ceny przelotu, często powodują rezygnację z upragnionych wakacji, bywa, że biedniejszy klient woli zostać w domu.
Chętnych do latania nie brakuje, hamują ich ceny biletów
Co prawda obecnie chętnych do latania jest coraz więcej, jednak znacząco ograniczają ich wysokie ceny biletów. Najbardziej „cenogennym” (udział w kosztach przewoźników lotniczych) czynnikiem w tej wyliczance jest cena paliwa (odpowiada za 40 -50 proc. kosztów linii lotniczych), która tylko na przestrzeni roku zdrożała ponad 80%.
Nie ma znaczenie, że jedynym producentem paliwa lotniczego w kraju są rafinerie PKN Orlen. Monopolista nie tylko dyktuje cenę nafty, która waha się w zależności od kursu dolara (jest główną składową paliwa lotniczego), charakteryzującego się zupełnie innymi czynnikami niż doskonale znane nam paliwo do aut. Wiedzieć trzeba, że zatankowanie małego samolotu Bombardier „pod korek”, to koszt około 35 tys. zł netto. W przypadku powietrznego olbrzyma Airbus A380 może przekroczyć w przeliczeniu ponad 1,5 miliona zł netto. Jednak ze względu na ekonomię (obniżenie ciężaru – mniejsze spalanie) tankuje się go z niewielką nadwyżką w stosunku do długości lotu.
Brak perspektyw na tanie latanie
Ceny biletów lotniczych drastycznie wzrosły z początkiem rokiem, co szybko odczuli powietrzni przewoźnicy. Co prawda zakładali szybki powrót do normalności poprzez wzrost ilości pasażerów, to jednak stało się nieco inaczej. Pasażerski ruch lotniczy ożywił się, ale jego wzrost jest niezwykle powolny. Na razie, nikt nie jest w stanie przewidzieć, jak będzie w przyszłości.
Żadna linia lotnicza nie zdoła na dłuższą metę realizować przewozów, zwłaszcza na dalekich trasach. Rosnące ceny paliwa lotniczego sprawiają, że biznes staje się nieopłacalny. Dlatego też Nigeria jako pierwszy kraj na świecie wstrzymała wszystkie połączenia lotnicze.