Frankowicze, co miesiąc przepłacają kilkaset złotych! Dzisiejszy świat jest pełen paradoksów. Uczymy się, jak zarabiać pieniądze, a nie uczymy się, jak żyć. Zależy nam na bezpieczeństwie naszych rodzin, a nie dbamy o kondycję naszych budżetów domowych. Każdego miesiąca pozwalamy na to, żeby bank pobierał od nas kilkaset złotych więcej. I nic z tym nie robimy. Czy rzeczywiście frankowicze mają problem?
Nikt z nas nie lubi przepłacać
Z jednej strony chcemy zarabiać więcej, ale nic nie robimy z tym, żeby wydawać mniej. I nie chodzi o to, żeby rezygnować z przyjemności, marzeń, planów. Po to ciężko pracujemy, żeby korzystać z życia. Ale brakuje nam czasu, a może bardziej woli do tego, żeby zatrzymać się i świadomie spojrzeć na własne finanse. Sporządzić listę przychodów i wydatków. Zastanowić się, gdzie każdego miesiąca uciekają nam pieniądze. A przecież nikt z nas nie lubi przepłacać. Jesteśmy mistrzami w wyszukiwaniu promocji. Czasem targujemy się o kilka złotych. I denerwujemy się, kiedy cena przy kasie jest inna niż na półce. Jednocześnie bez jakichkolwiek emocji godzimy się na to, żeby każdego miesiąca bank pobierał od nas o kilkaset złotych za dużo. Dlaczego jaki frankowicze na to pozwalamy?
Frankowicze nie mają problemu
Dla wielu frankowiczów problem nie istnieje. Stać ich na spłatę rat, pomimo tego, że znacznie wzrosły, momentami nawet dwukrotnie. Wolą nie pamiętać czasów, kiedy zaciągali kredyt frankowy, bo nie mieli zdolności na kredyt w złotówkach. Żyją teraźniejszością, brakuje im czasu na własne potrzeby, a co dopiero na chodzenie po sądach, żeby spierać się z bankami. Przecież z nimi jeszcze nikt nie wygrał. Ponadto frankowicze w większości dzisiaj dobrze zarabiają. Sumiennie regulują swoje zobowiązania. Ba nawet mają jakieś oszczędności. Niektórym już udało się pozbyć kredytu i cieszą się życiem w nowych domach i mieszkaniach, bez konieczności nerwowego sprawdzania aktualnego kursu CHF. Ale czy to jest powód, żeby nic z tym nie zrobić? Tak łatwo zrezygnować z szansy na odzyskanie swoich pieniędzy, często kilkudziesięciu, a nawet kilkuset tysięcy złotych?
Każdy ma swoją historię
Dla wielu osób, zwłaszcza tych, które same nie zaciągały kredytów we frankach, roszczenia frankowiczów sprowadzają się do prostego mechanizmu: wziąłem tańszy kredyt, kurs wzrósł, płacę więcej, pomóżcie. I wtedy padają zazwyczaj wytarte slogany: „Widziały gały, co brały.”, czy też „Trzeba było brać kredyt w złotówkach”. Zapewne każdy kredytobiorca ma swój początek historii życia z frankiem. I swoje powody zaciągnięcia takiego kredytu. Ale większość albo nie miała odpowiednich dochodów do uzyskania kredytu złotowego, albo wybierała kredyt CHF, bo wydawał się znacznie korzystniejszą formą finansowania. Do tego dochodziła zmyślna kampania marketingowa banków, która powodowała, że w zasadzie kto nie brał we frankach, był…
Dlaczego frankowicze mogą wygrać z bankiem?
Oczywiście dzisiaj nikt nie sądzi się z bankiem za treść reklam z poprzednich lat. Nikt nawet nie kwestionuje praktyk stosowanych przez doradców kredytowych, którzy informację o ryzyku kursowym kwitowały hasłem: „Będzie Pan zadowolony.”. Natomiast podstawą żądań są niedozwolone zapisy umowne. Skomplikowane mechanizmy finansowe ubrane w jeszcze bardziej zawiłe klauzule, niezrozumiałe dla przeciętnego Kowalskiego. Brak rzetelnej informacji o rzeczywistym ryzyku kursowym i sposobie ustalania kursu CHF. Wreszcie takie sformułowanie umowy, że jedna strona może wszystko, a druga nic, tylko płacić. W końcu ponad 90% wygranych spraw przez frankowiczów, to nie przypadek, to fakt.
Nie chodzi o pieniądze, chodzi o zasady
Oczywiście nie ma żadnego przymusu, żeby uregulować swoją sytuacją prawną i finansową z bankiem. Możesz dalej spłacać kredyt tak, jak to robisz od kilkunastu lat. Stać Cię. Ale zastanów się, ile razy w swoim życiu czekałeś na taką inwestycję, która da Ci ponad dziewięćdziesiąt procent szans, żeby uzyskać kilkadziesiąt tysięcy złotych zwrotu? Ile? Naturalnie nikt nie traktuje posiadania kredytu we frankach jako szczęśliwego losu na loterii. To nie jest powód, żeby świętować. Dla wielu rodzin był przyczyną ich rozpadu. W niektórych przypadkach zmuszał do eksmisji. Tym bardziej, jeśli nie jesteś w takiej sytuacji, masz jeszcze szansę coś z tym zrobić. Nie sięgasz po środki należące do banku, a upominasz się o swoje ciężko zarobione pieniądze.
Nie przekonuje Cię to? W porządku, pieniądze nie są najważniejsze. Ale chodzi także o zasady. Ktoś obiecał Ci tańszy kredyt, oparty na bezpiecznej, stabilnej walucie. Spłacasz go regularnie od lat, a nadal masz do oddania więcej niż pożyczyłeś. Na to się umawiałeś? Pamiętaj, że walczysz nie tylko dla siebie, dla swojej rodziny. O bezpieczeństwo finansowe i sprawiedliwość. Ale także o to, żeby w przyszłości nikt więcej nie udzielał podobnych kredytów. Sam zdecyduj, czy warto coś z tym zrobić.
Źródło: Votum Robin Lawyers