Polska dzierży niechlubną palmę pierwszeństwa w Unii Europejskiej pod względem zanieczyszczenia powietrza. Dlatego w interesie nas wszystkich jest aby tę pozycję utracić.
Za fatalną jakość polskiego powietrza odpowiada przede wszystkim wysokie stężenie pyłu PM10, czyli cząsteczek o średnicy mniejszej niż 10 mikrometrów. Poziom dopuszczalny dla stężenia średniodobowego wynosi 50 mikrogramów cząsteczek na metr sześcienny. Alarm smogowy ogłaszany jest przy 200 jednostkach na metr sześcienny. Tego typ zanieczyszczenia jest groźny przede wszystkim dla górnych dróg oddechowych i oskrzeli. Innym zagrożeniem jest pył typu PM2,5, w którym średnica cząstek jest mniejsza niż 2,5 mikrometra. Zanieczyszczenia tego typu dostają się do płuc i wnikają do krwiobiegu.
Wystarczy rzut oka na mapę Europejskiej Agencji Środowiska by dostrzec jak fatalnym powietrzem oddychamy w Polsce – zauważa Tomasz Tomczak – W Warszawie stężenie PM2,5 wynosiło 16 stycznia br. 49,2 jednostek a PM10 80,9 jednostek. Niewiele lepiej niż w legendarnie zadymionym Krakowie, gdzie PM2,5 miał stężenie 53,9 jednostek a PM10 84,9 jednostek. A jeśli ktoś chce uciec przez fatalnym powietrzem, lepiej zrobi jadąc do Berlina niż do Zakopanego. W niemieckiej stolicy stężenie PM10 wynosi 20,5 jednostek, a PM2,5 nie stwierdzono. Z kolei w stolicy Tatr stężenie tego pyłu wynosi 102,5 jednostek , choć norma to 25 jednostek .
Nieoczywiste przyczyny
Przyczyna fatalnej jakości powietrza w Polsce leży w braku scentralizowanej energetyki, przede wszystkim cieplnej.
– Nie przeczę, że duże zakłady przemysłowe zanieczyszczają powietrze, jednak dzięki technologiom oczyszczającym, przede wszystkim odsiarczania i odazotowywania spalin, elektrowniei elektrociepłownie dają radę spełniać coraz bardziej rygorystyczne normy. Problemem jest brak centralnych instalacji energetycznych w miastach – tłumaczy Tomasz Tomczak. Dodaje, że nad centralnymi instalacjami takimi jak nieduża, miejska ciepłownia znacznie łatwiej zapanować niż nad setkami małych kotłowni w każdym domu.
– Miejski obiekt musi spełniać określone normy, ma też dostęp do znacznie lepszych rozwiązań technologicznych, choćby odsiarczania metodą półsuchą. Tymczasem domowa kotłownia nie jest kontrolowana pod kątem ani filtrów, ani spalanego paliwa – mówi Tomasz Tomczak. Dodaje, że konkluzje BAT, które znacznie zaostrzają kryteria emisyjności, nie dotyczą niewielkich kotłów o mocy do 15 megawatów, stosowanych do ogrzewania domów lub niewielkich obiektów użyteczności publicznej. – Małe piece zostaną jakie są i nadal będą nas truły. Ani Zakopane ani Wodzisław Śląski nie mają własnej energetyki, którą można by winić za smog, a oba miasta odnotowują rekordowe poziomy toksycznych pyłów.
Inną przyczyną wysokiego stężenia toksycznych gazów jest brak inwestycji w ocieplanie budynków.
– Wiele złego w dużych miastach zrobiło także zabudowanie ciągów wentylacyjnych. Wcześniej wszystkie spaliny były wywiewane z miast. Teraz, gdy w miejsce parków i arterii komunikacyjnych pobudowano biurowce, wszystkie toksyczne spaliny pozostają na miejscu – komentuje Tomasz Tomczak. – Tak się stało, między innymi, w Krakowie i w Rybniku. W Raciborzu ciągi wiatrowe pozostały nienaruszone, więc powietrze mamy czystsze.
W ramach Pakietu Europejskiego państwa Unii Europejskiej mają obowiązek zmniejszyć zużycie energii końcowej o 20 procent, zredukować emisję gazów cieplarnianych o 20 procent oraz zwiększyć efektywność przetwarzania i wykorzystania paliw kopalnych w skali całej Unii.
Polska energetyka węglem stoi, około 85 proc. energii w Polsce wytwarzane jest właśnie z tego paliwa. – Nie chodzi wyłącznie o rodzaj paliwa, ale również jego jakość. W Polsce mamy bardzo wiele wysoko zasiarczonego węgla brunatnego, którego spalanie wiąże się z dużą ilością zanieczyszczeń. Spełnienie wymagań protokołu z Kioto oraz nowych wytycznych Unii Europejskiej będzie się wiązało z koniecznością inwestycji w nowe, scentralizowane instalacje energetyczne, najlepiej oparte o nowe, odnawialne źródła energii.
Przykładem takiej instalacji jest wyspa poligeneracyjna opracowana przez RAFAKO. Jest to instalacja, która, dzięki pozyskiwaniu gazu ze śmieci, może zapewnić dostęp do taniej energii cieplnej oraz wspomóc sieć gazową na potrzeby niedużych miast.
Inwestycja w ciepłownię i przyłączenie wszystkich domów do miejskiej sieci w połączeniu
z inwestycjami w ocieplanie budynków najprawdopodobniej zamknęłoby kwestię smogu w Polsce. Inne działania to raczej pozorowanie niż realna walka o czyste powietrze – podsumowuje Tomasz Tomczak z RAFAKO S.A.