Stawka podatku od sklepów ma wynosić 0,7% obrotów miesięcznie dla sieci o przychodach do 300 mln zł oraz 1,3% dla nadwyżki ponad 300 mln zł. Ale nowej daniny nie zapłacą sklepy o przychodach poniżej 1,5 mln zł miesięcznie.
Resort finansów opublikował informacje, dotyczące stawek w projekcie ustawy o opodatkowaniu handlu – w tym także prowadzonego w sieci. Z informacji tam zawartych wynika, że nowa danina ominie najmniejsze sklepy.
Średnio 800 tys. zł przychodów rocznie
Nowy podatek ma obowiązywać sklepy, które uzyskują miesięczny przychód przekraczający 1,5 mln zł. Z danych GUS wynika, że w 2013 r. (to ostatnie dane na ten temat) było prawie 475 tys. firm, w których zatrudnienie nie przekroczyło 9 osób, które zajmowały się handlem oraz naprawą samochodów. Łączne przychody tych firm wyniosły 376 mld zł. A więc średni przychód na jedną mikrofirmę wynosi prawie 800 tys. zł rocznie.
Jak widać, średni przychód roczny jest o blisko połowę mniejszy niż wynosi ustalony przez resort finansów miesięczny limit przychodów, którego przekroczenie będzie wiązać się z koniecznością poddania się nowemu podatkowi.
Oczywiście, trzeba zwrócić uwagę, że od 2013 r. przychody mikrofirm zajmujących się handlem (oraz naprawą pojazdów mechanicznych) mogły wzrosnąć, lecz na pewno nie był to wzrost tak duży, aby przedsiębiorcy prowadzący małe sklepy mieli się obawiać podatku. Inna rzecz, że przedstawione przez GUS dane dotyczą całej populacji mikrofirm zajmujących się handlem. Oznacza to, że przynajmniej część z nich (np. hurtownie) ma przychody sporo większe niż owe 800 tys. zł rocznie. Ale niestety nie ma danych tak szczegółowych, aby stwierdzić, jaka część z firm zbadanych przez GUS ma wpływy rzędu 18 mln zł miesięcznie.
W weekendy i święta w sieciach może być drożej
Dla małych sklepików nowa ustawa jest korzystna jeszcze z jednego powodu. Mianowicie poza dwoma stawkami standardowymi (a więc 0,7% w przypadku przychodów od 1,5 do 300 mln zł miesięcznie i 1,3% od nadwyżki powyżej 300 mln zł) wprowadza jeszcze jedną stawkę dodatkową. Wynosi ona 1,9% stawki w przypadku sprzedaży w soboty, niedziele, święta i dni ustawowo wolne od pracy.
A więc możliwe, że zakupy robione w soboty czy w niedziele w dużych sieciach zdrożeją, przez co mniejsze sklepy uzyskają lepszą pozycję konkurencyjną. Już obecnie w przypadku niektórych świąt jest zakaz prowadzenia handlu, wyjątek stanowią tylko placówki, w których pracuje wyłącznie właściciel oraz stacje benzynowe. Ale, jak wynika z projektu, one także zostaną objęte nowym podatkiem, a więc i będą płacić dodatkową stawkę.
Ale to rozwiązanie oznacza problemy dla średniaków, którzy będą musieli płacić podatki lecz nie czerpią – tak jak giganci – korzyści z efektów skali.