„Ściganie się jest jedyną rzeczą, jaką chciałem robić w swoim życiu” mówi kierowca wyścigowy James Rossiter. „Mam to zapisane w swoim DNA”. 31-letni Anglik, dołączył do teamu Lexus Super GT w 2012 roku, ale jego przygoda z tym sportem zaczęła się już w dzieciństwie.
Jego ojciec również był kierowcą wyścigowym. Podróżował po świecie od startu do startu – z całą rodziną. „Ojciec właściwie nie chciał, żebym trafił do tego biznesu” wspomina Rossiter. „Doskonale wiedział, z jak ogromnymi wyzwaniami wiąże się ta profesja, ale pasja była we mnie silnie zakorzeniona, od kiedy tylko pamiętam. I właśnie ona jest kluczem do tego, aby się tym zajmować”.
„Wszystko potoczyło się bardzo szybko” odpowiada Rossiter na pytanie o moment, w którym zdecydował o dołączeniu do teamu Lexusa. „Jeden z moich znajomych opuszczał team i wierzył, że jestem najwłaściwszą osobą, która może go zastąpić”. Rossitier został wysłany na testy i chwilę potem dowiedział się, że ma kontrakt. „To czy zostaniesz kierowcą Lexusa, zależy nie tylko od Twoich umiejętności, ale także od emocji. Musisz wpasować się w team, stać się jego częścią”.
Głównym jego obowiązkiem, jako kierowcy Lexusa, jest doskonalenie jazdy na torze. Ale ta praca to również szereg innych ról do spełnienia. Jest filarem zespołu, który ma motywować do osiągnięcia najlepszych rezultatów. W trakcie testów współpracuje blisko z inżynierami Lexusa, dostarczając prosto z toru dane z prowadzonego przez niego RC F GT500. Te służą do analizy jazdy i przyszłych poprawek ustawień auta.
„Kluczem do sukcesu w sportach motorowych jest współpraca pomiędzy kierowcami, a inżynierami. Muszą doskonale wiedzieć co dzieje się z autem podczas jazdy. Tylko tak można osiągnąć najlepsze wyniki,” wyjaśnia Rossiter. „Aerodynamika jest szczególnie ważna dla prędkości i pokonywania zakrętów. Zmiany, jakich dokonujemy mogą wydawać się drobne, ale kiedy wjeżdżasz w zakręt z prędkością 160 km/h, okazują się mieć ogromne znaczenie”. Zadania, jakie spoczywają na barkach kierowcy, nie kończą się tuż za linią mety. To praca, jaką wykonuje „za kulisami” jest tym, co scala i wzmacnia team.
„Pamiętam pewną sytuację sprzed miesiąca” mówi Rossiter. „Mój kolega z teamu miał mały wypadek podczas jazdy. Inżynierowie pracowali przez całą noc, do 5 nad ranem nad tym, aby go naprawić. W tym czasie dokonali modyfikacji, dzięki którym podczas testów następnego dnia, był jeszcze szybszy. Wszystko kręci się wokół teamu, a kierowca jest tylko jedną małą jego częścią. Wierzę i polegam na swoim zespole. Tak samo oni muszą polegać i wierzyć we mnie, kiedy jestem na torze”.
Rossiter pojawia się w warsztatach Lexusa kilka razy w roku. To dla niego okazja, aby być na bieżąco z nowościami i udoskoleniami auta. Dodatkowo to doskonały moment na to, aby spędzić trochę czasu wspólnie i wzmocnić zespół. Te wizyty to dobre okazje, aby pójść razem na obiad i porozmawiać dosłownie o wszystkim. Nie tylko każdym największym i najmniejszym detalu auta. „Może to ja jestem w aucie podczas wyścigu, ale nie byłbym w stanie zrobić niczego bez moich mechaników” – dodaje kierowca teamu Lexusa.