Exodusu nie będzie, ale Polska stanie się dla Ukraińców krajem tranzytowym do Niemiec.
Wielu przedsiębiorców w Polsce z obawą czekało na decyzję rządu Angeli Merkel w sprawie otwarcia niemieckiego rynku pracy. 19 grudnia 2018 r., rząd w Berlinie zatwierdził projekt nowej ustawy, która m.in. ogranicza przeszkody formalne w zatrudnianiu pracowników z krajów spoza UE. Na szczęście dla polskiej gospodarki, projekt musi przejść jeszcze ścieżkę legislacyjną i nowe prawo wejdzie w życie 1 stycznia 2020 r. Polscy przedsiębiorcy mają więc rok na przygotowanie się na ewentualny odpływ pracowników z Ukrainy. To, że on nastąpi, jest pewne. Pytanie tylko, w jakim stopniu i jak możemy go zminimalizować. Stawką jest nawet 1,6 proc. PKB.
ZIEMIA (NIE) OBIECANA
Niemiecka gospodarka dotkliwie odczuwa brak rąk do pracy, a zwłaszcza brak specjalistów. Nowa ustawa ma ułatwić ich pozyskanie, głównie z Ukrainy. Na pierwszy rzut oka, otwarcie niemieckiego rynku pracy to obietnica świetlanej przyszłości dla Ukraińców. Na przeszkodzie stoi jednak nadal kilka barier, które mogą spowolnić exodus.
Zobacz też:
Przyszłość dostaw energii w Polsce – zdecentralizowany system czy duzi producenci?
Pierwsza, to roczny proces wdrożenia nowej ustawy, która ma scalić około 50 różnych regulacji. W dodatku, nowe prawo ma obowiązywać tylko 2,5 roku. Jeśli Bundestag uzna, że jest więcej minusów niż plusów, to ustawy nie przedłuży. Tym samym pryśnie perspektywa dłuższego zarobku, który mógłby zrekompensować wysokie koszty utrzymania w Niemczech. Niemieckie urzędy będą także weryfikować posiadane doświadczenie zawodowe. System kształcenia zawodowego w Niemczech jest specyficzny i znacznie odbiega od systemów funkcjonujących w innych krajach. Uznanie kwalifikacji może nie być takie proste. Do otrzymania wizy uprawniającej do półrocznego pobytu w Niemczech i poszukiwania pracy, potrzebne będzie też odpowiednie wykształcenie (wyższe lub zawodowe) i znajomość języka niemieckiego.
Ta ostatnia jest drugą, bardzo ważną barierą. Język polski jest podobny do ukraińskiego, co pozwala Ukraińcom na podjęcie w Polsce pracy „od ręki”. Lepsza znajomość polskiego i odpowiednie kwalifikacje, dają zaś możliwość podjęcia bardziej specjalistycznej pracy, a nawet na stanowiskach kierowniczych. Niemieccy pracodawcy nie są tak elastyczni.
Przeczytaj również:
– Z naszego doświadczenia w zatrudnianiu Polaków w dużych przedsiębiorstwach w Niemczech wiemy, że niemieccy pracodawcy nie stosują specjalnych taryf ulgowych wobec cudzoziemców, którzy przyjeżdżają do nich do pracy. Od pierwszego dnia traktują ich tak, jak każdego nowego niemieckiego pracownika i oczekują znajomości języka niemieckiego przynajmniej na poziomie B2. Mieliśmy nawet taki przypadek, że na stanowisko kierowcy wymagany był płynny niemiecki. – mówi Ewelina Glińska-Kołodziej, dyrektor operacyjny w agencji zatrudnienia Trenkwalder.
Taryfy ulgowej może nie być również w organizacji pracy i życia w Niemczech, bo niemieccy pracodawcy oczekują samodzielności.
– W Polsce nauczyliśmy pracowników z Ukrainy „prowadzenia za rękę” od pierwszego dnia pobytu. Oprócz zapewnienia zakwaterowania oraz formalności związanych z legalizacją pobytu, pracownik z Ukrainy często otrzymuje wsparcie dwujęzycznego koordynatora, który pomoże mu się wdrożyć. W efekcie brak znajomości języka polskiego nie jest przeszkodą. – twierdzi Daniel Sola, kierownik projektów międzynarodowych w Trenkwalder. – Z tego co wiem, na ten moment, niemieccy pracodawcy nie oferują zaplecza mieszkaniowego, a formalności związane z meldunkiem są skomplikowane. Nie ma także koordynatorów wspierających, a jeżeli są to raczej w ograniczonej ilości. Czas pokaże, czy w ciągu roku niemieccy pracodawcy przygotują podobne udogodnienia, jak w Polsce. – dodaje Daniel Sola.
TRANZYT DO NIEMIEC
Pracownik z Ukrainy potrzebuje określonego czasu, aby zebrać pieniądze i pozwolić sobie na wyjazd do Polski. Na wyjazd do Niemiec potrzebne są dużo większe środki. Dlatego, nawet od stycznia 2020 r., raczej nie musimy obawiać się natychmiastowego odpływu ukraińskich pracowników.
– Spodziewamy się, że Polska stanie się miejscem tranzytowym dla pracowników z Ukrainy. Przez kilka miesięcy będą zarabiać u nas na wyjazd do Niemiec. Prawdopodobnie, stąd będą też szukać ewentualnego zatrudnienia w Niemczech. Nie mówimy więc o masowych wyjazdach, ale o stopniowym procesie. – podkreśla Ewelina Glińska-Kołodziej, dyrektor operacyjny w Trenkwalder.
Sami Ukraińcy pracujący w Polsce także nie zakładają scenariusza exodusu.
– Wiele osób jest zainteresowanych ułatwieniami, jakie planuje rząd niemiecki, kuszą wyższe zarobki, ale Ukraińcy sami ostrożnie podchodzą do tego tematu i nie wyobrażam sobie, aby masowo wyjeżdżali w ciemno do Niemiec, jak tylko ten kraj otworzy im granice. Wiąże się to ze znacznie wyższymi kosztami, a przecież zanim ktoś znajdzie sobie pracę, to musi się wcześniej utrzymać, zapłacić za mieszkanie, tym bardziej, że Ukraińcy przebywający przez pierwszy okres na terenie Niemiec, nie mogą liczyć na wsparcie socjalne. Stąd przewiduję, że na początku będą wyjeżdżały pojedyncze osoby, a gdy się zaaklimatyzują, to będą rekomendować znajomym. – mówi Ihor Brekhnich, koordynator zatrudniana obcokrajowców w Trenkwalder.
Dziś czas działa jeszcze na korzyść polskiego rynku pracy, nie oznacza to jednak, że polscy pracodawcy mogą spać spokojnie. Już teraz należy podjąć kroki, które pomogą minimalizować odpływ pracowników z Ukrainy.
JAK PRZYGOTOWAĆ SIĘ NA OTWARCIE NIEMIECKIEGO RYNKU?
Chociaż zdarza się, że pracownicy z Ukrainy zarabiają w Polsce więcej niż Polacy na tym samym stanowisku, to nadal nie jesteśmy w stanie konkurować wynagrodzeniem z niemieckimi pracodawcami.
Minimalne wynagrodzenie w euro, styczeń 2018 | Polska | Niemcy |
480 | 1498 |
Źródło: Eurostat, luty 2018 (płaca minimalna w euro: styczeń 2018)
Co w takiej sytuacji mogą zrobić polscy przedsiębiorcy, żeby zatrzymać pracowników z Ukrainy?
– Moim zdaniem nie ma sposobu na zatrzymanie pracownika, dla którego najważniejsze jest wynagrodzenie. A jest to większość niewykwalifikowanych pracowników produkcyjnych. Niemcy oferują wynagrodzenie trzykrotnie wyższe niż w Polsce. Możemy natomiast powalczyć o pracowników wykwalifikowanych – specjalistów. Warto zaproponować im umowę na dłuższy okres lub na stałe, pomoc w osiedleniu się i sprowadzeniu rodziny. – mówi Ewelina Glińska-Kołodziej, dyrektor operacyjny w Trenkwalder.
Polskim przedsiębiorcom może pomóc mniejsza biurokracja. Chociażby usprawnienie wydawania dokumentacji. I tu apel do rządu i urzędników, bo dzisiaj proces legalizacji zatrudnienia, w zależności od urzędu, trwa nawet kilka tygodni. To czas, w którym ani pracownik, ani jego przyszły pracodawca nie zarabiają. Dla obywateli z Ukrainy to kluczowe, aby nie tracić czasu, ani nie ponosić niepotrzebnych kosztów w oczekiwaniu na podjęcie legalnej pracy w Polsce.
Ważnym argumentem do pozostania w Polsce może być również poczucie stabilizacji i informacja o perspektywie stałego zatrudnienia.
– Pracodawcy, którzy chcieliby zatrudnić pracownika z Ukrainy na dłuższy czas, powinni jak najszybciej wystąpić o pozwolenie na pracę na długie okresy. To pomoże zatrzymać pracowników. Jednak wiemy, że dla wielu polskich firm procedury legalizacji pobytu oraz zatrudnienia są skomplikowane i czasochłonne. Do Trenkwalder zgłasza się coraz więcej pracodawców, którzy zlecają nam wykonanie tych czynności w ich imieniu. – mówi Ewelina Glińska-Kołodziej.
Pracodawcy, którzy zatrudniają na krótkie okresy, czyli od trzech do sześciu miesięcy, mogą faktycznie mieć w przyszłości problemy kadrowe. Podobnie przedsiębiorcy, którzy oferują najniższe wynagrodzenia i już dziś mają dużą rotację wśród pracowników z Ukrainy. Ci powinni już teraz zastanowić się czy nie warto pomyśleć o pracownikach z bardziej odległych lokalizacji np. Bangladeszu lub Nepalu. Decyzję należy podejmować szybko, bo sam czas oczekiwania na wizy dla pracowników z tych krajów to nawet dziesięć miesięcy.
mat. prasowy