W poniedziałek amerykański indeks giełdowy Dow Jones Industrial zanotował największy w historii spadek liczony w punktach.
Dow Jones spadał nawet o ponad 6 proc. – czyli 1500 punktów, a S&P 500 o ponad 5 proc. Skasowany został cały tegoroczny wzrost. Ostatni raz tak gwałtowne spadki na amerykańskiej giełdzie obserwowane były na przełomie 2015 i 2016 roku.
Ubiegły tydzień był też bardzo nieudany dla nowojorskiej giełdy i innych rynków kapitałowych świata. W ciągu pięciu dni indeks S&P 500 spadł o prawie 4 procent i był to najgorszy tygodniowy wynik od dwóch lat.
KOMENTARZ EKSPERTA:
Pogrom na globalnym rynku akcji dławi apetyt na ryzyko, ciągnąc kapitał do bezpiecznych przystani. Zyskuje złoto, jen i frank, a tracą waluty surowcowe. Dolar korzysta na domykaniu krótkich pozycji po fatalnym dla niego styczniu. Start wtorkowego handlu przynosi uspokojenie, ale trzeba pozostać czujnym, czy czasem nie jesteśmy w oku cyklonu.
Rynek jest pełen teorii, co stało za nagłym tupnięciem indeksu S&P500 wczoraj po południu: handel algorytmów, zbyt wysokie rentowności długu i wzrost oczekiwań inflacyjnych, podwojenie wartości „indeksu strachu” VIX, przecena Bitcoina, albo po prostu nagromadzenie negatywnych informacji wokół zbyt wielu spółek? Prawdopodobnie to suma wszystkich czynników wywoła efekt kuli śnieżnej. Pisałem w ostatnich dniach, że przełom miesiąca zadziała otrzeźwiająco na inwestorów, którzy zaczęli sie zastanawiać, na ile ślepe, zakupowe podążanie za tumem ma sens?
A wątpliwości i pytania działają jak kropla, która drąży skałę. Ale spokojnie, dwa dni silnych spadków na giełdach nie oznacza od razu kryzysu, a rynki potrzebują zdrowej korekty. Jak zwykle w takich sytuacjach ciężko jest stwierdzić, czy najgorsze już minęło, czy nowy trend zostanie podtrzymany? Wczoraj sygnał dało Wall Street, Azja poszła tym śladem, a dziś europejskie giełdy świecią na czerwono. To skłania do taktycznego trzymania się z daleka od ryzykownych aktywów.
Na rynku walutowym widać więcej powściągliwości w zachowaniu inwestorów, choć zmienność skoczyła. W defensywnie są waluty surowcowe, a zyskują bezpieczne jen i franka.
Prawdziwym wygranym jest dolar – nie dość, że stoją za nim lepsze dane makro (w piątek NFP, wczoraj ISM), to z racji swojej roli chłopca do bicia w styczniu, teraz rynek najwięcej krótkich pozycji ma właśnie w USD i ucieczka z nich wzmacnia walutę. Nie jest to zbyt sensowny argument w pełni neutralizujący fundamentalne podstawy słabości dolara z przełomu roku (czyli: Fed może zaoferować mniej w podwyżkach, niż inne banki centralne), ale perfekcyjnie sprawdzi sie, kiedy inwestorzy masowo chcą opuszczać rynek.
Konrad Białas, Dom Maklerski TMS Brokers S.A.