USD otrząsnął się z negatywnego wpływu redukcji pozycji i ponownie zyskuje na wartości wobec pozostałych walut G10. Oczekiwania względem jastrzębiość Fed nie mogły być ignorowane dłużej, szczególnie w kontraście do polityki ECB. Dziś w nocy EUR/USD zszedł w okolice 1,06, czyli do najniższego poziomu od kwietnia tego roku.
Pod koniec ubiegłego tygodnia przestrzegaliśmy, że fundamenty w dalszym ciągu premiują USD, a to, co obserwowaliśmy przed weekendem było wyłącznie technicznym odreagowaniem i upłynnieniem zysków przez część inwestorów. Jakkolwiek można mieć wątpliwości, czy w wycenie USD nie została już w pełni zdyskontowana grudniowa podwyżka stóp procentowych, tak patrząc dalej w przyszłość rynek wciąż jest bardziej gołębi niż komunikuje to Fed. Według ostatniego „dot chart” z września członkowie FOMC spodziewają się około czterech podwyżek w ciągu 2016 r. Tymczasem rynek pieniężny wycenia zaledwie dwie. To oferuje pole do podtrzymania popytu na USD, mimo że sam wydźwięk konferencji prezes Fed Yellen po grudniowym posiedzeniu raczej będzie utrzymany w gołębim tonie (by nie zszokować rynku i ograniczyć negatywną dla gospodarki aprecjację USD).
Handel na USD zaczyna być coraz trudniejszy i należy ostrożnie dobierać drugą stronę transakcji. Świeży 7-miesięczny dołek EUR/USD słusznie wskazuje drogę, gdyż kontrast w prowadzonej polityce monetarnej nigdzie nie będzie wyraźniejszy, jak na linii Fed-ECB. W piątek prezes ECB Mario Draghi kolejny raz zasugerował, że 3 grudnia ECB dokona rozszerzenia luzowania monetarnego. Niezależnie, czy to będzie obniżka stóp procentowych, czy rozszerzenie QE, celem banku będzie osłabienie EUR. Realizacja zysków po decyzji ECB będzie raczej szybka i wyraźna, ale nim to tego dojdzie 1,05 EUR/USD powinno być zaatakowane.
Drugą „ofiarą” powrotu popytu na USD stają się waluty surowcowe. Podwyższony apetyt na ryzyko pomagał im opierać się negatywnym impulsów ze strony dołujących cen towarów, ale teraz, gdy USD odzyskuje blask, będzie to coraz trudniejsze. Notowania miedzi dotarły w nocy w okolice 200 centów za funt, kolejny dzień poprawiając 6-letnie minima. Presja spadkowa nie odpuszcza też w przypadku złota oraz ropy naftowej i dziś AUD, NZD, NOK i CAD są najsłabszymi walutami w G10. W tym tygodniu na największe ryzyko narażony jest dolar australijski. Prezes RBA Stevens występując we wtorek może zabrzmieć gołębio w rezultacie frustracji z braku spadków AUD/USD, na które bank centralny po cichu liczył. W czwartek prognozy wydatków inwestycyjnych przedsiębiorstw z Australii, jeśli wykażą negatywne rewizje pod wpływem spadków cen surowców, mogą obniżyć poprzeczkę dla powrotu RBA do luzowania.
Dzisiejszy kalendarz makroekonomiczny to właściwie tylko indeksy PMI. Wstępne odczyty dla Francji, Niemiec oraz strefy euro będą miały miejsce odpowiednio o 9:00, 9:30 i 10:00. Konsensusy w każdym przypadku zakładają kosmetyczną zmianę w stosunku do października, więc publikacje nie powinny przełożyć się na duży wzrost zmienności na rynkach.