Nie widać fali zwolnień pracowników. Stopa bezrobocia w kwietniu 2021 roku wyniosła 6,3%. Co oznacza spadek o 0,1 pkt proc. w stosunku do poprzedniego miesiąca. W powiatowych urzędach pracy zarejestrowanych było 1053,8 tys. osób.

W analogicznym okresie roku ubiegłego, w czasie kiedy odczuwane były pierwsze skutki pandemii Covid-19, stopa bezrobocia wynosiła 5,8%. Na tle krajów UE jest to bardzo niewielki wzrost. Wskazuje jednak, że pandemia ograniczyła możliwość utrzymania się na rynku. Przede wszystkim niewielkich firm, których funkcjonowanie zależało w dużej mierze od istniejących ograniczeń prowadzenia działalności gospodarczej.

Nie widać fali zwolnień pracowników - ludzie siedzą przy biurku w pracy na przeciwko telebimów
Nie widać fali zwolnień pracowników

Faktem jest, że odnotowujemy wzrost bezrobocia rok do roku, ale dzięki środkom publicznym w ramach tarcz oraz wspólnym działaniom pracodawców i pracowników udało się je utrzymać na niskim poziomie. Mimo zakończenia obowiązywania okresów obowiązkowego utrzymania zatrudnienia, warunkującego umorzenie różnego typu pożyczek, nie widać fali zwolnień. Niewątpliwie, obok zaangażowania środków publicznych, jest to również wypływ polityki przedsiębiorstw, które zdecydowały się na utrzymanie zatrudnienia. Mając w pamięci trudności w rekrutacji i w obawie, że raz zwolniony pracownik może być nie do odzyskania.

Polskie przedsiębiorstwa w nie najgorszej formie

Mieliśmy możliwość obserwować na początku pandemii dużą solidarność pomiędzy pracownikami a pracodawcami, która w kolejnych etapach „nowej rzeczywistości” pozwoliła na szukanie nowych rynków zbytu czy nawet innych niż dotychczas sposobów działalności. Oczywiście sytuacja się różni w zależności od sektora gospodarki. Niewątpliwie, do zaniechania zwolnień pracowników przyczynił się wzrost eksportu. Również rozwój takich sektorów jak logistyka czy centra usług wspólnych pozwoliły na zatrudnienie osób, które traciły prace w innych segmentach rynku.

Bezrobocie zróżnicowane terytorialnie

Nierozwiązywalnym od lat problemem rynku pracy jest zróżnicowanie terytorialne. Co oznacza, że mamy obszary, gdzie bezrobocie na poziomie powiatu nie przekracza 3% (np. miasto Katowice, Kępno, Warszawa). A także tereny, gdzie wysokie bezrobocie jest od lat. Ponadto nie podlega większym zmianom niezależnie od kondycji krajowej gospodarki (powiaty szydłowiecki, kętrzyński, braniewicki, białogardzki). Dochodzi więc do sytuacji, w której w obrębie kraju zapotrzebowanie na prace zgłaszane przez przedsiębiorców nie pokrywa się z dostępnością pracowników. Oczywiście można zastanawiać się jaki procent osób zgłoszonych do powiatowych urzędów pracy faktycznie jest zainteresowanych podjęciem zatrudnienia. Oczywiście na to nakłada się luka kompetencyjna – umiejętności osób poszukujących pracy nie pokrywają się z wymaganiami zgłaszanymi przez firmy.

Niewątpliwie, również z uwagi na kurczące się zasoby pracy, wyzwaniem na najbliższe lata jest zwiększenie mobilności wewnątrzkrajowej pracowników. Ponadto istotny wzrost uczestnictwa w kształceniu ustawicznym, nie tylko w formie kursów organizowanych przez powiatowe urzędy pracy czy pracodawców, ale także poprzez różnego typu edukację opartą na własnej aktywności potencjalnych i obecnych pracowników.

Komentarz Moniki Fedorczuk, ekspertki Konfederacji Lewiatan