W czwartkowy poranek (16 czerwca 2016 r.) średnia cena uncji złota wynosiła prawie 5,2 tys. zł. To najwięcej od 38 miesięcy. Powody są dwa. Rośnie prawdopodobieństwo Brexit-u, a amerykański FED postanowił jednak nie podnosić stóp procentowych i to pomimo niedawnych sygnałów o podwyżce.

W ciągu zaledwie 3 tygodni uncja żółtego kruszcu najpierw staniała o 200 zł, aby później zdrożeć o 400 zł wyznaczając najwyższy poziom od 38 miesięcy. Taka huśtawka cen i nastrojów potwierdza, że krótkoterminowe inwestowanie na tym rynku jest rozwiązaniem dla osób o mocnych nerwach. Wystarczy bowiem pogłoska, sondaż lub krótka wypowiedź wpływowych osób, aby inwestorzy rzucili się na rynek ze zleceniami kupna albo wręcz przeciwnie, porzucając tony kruszcu i dołując w kilka godzin notowania.

Złoty rajd niepewności

Co stało się w ostatnich dniach? Najpierw 27 maja Janet Yellen uprawdopodobniła podwyżki stóp procentowych przez FED, czego efektem był spadek złotowych notowań kruszcu o 200 zł w przeliczeniu na uncję. Był to efekt racjonalny, skoro powodem podwyżki miała być dobra kondycja gospodarki, a więc mniej niepewności na rynku.

Niedługo trzeba było jednak czekać na doniesienia zgoła przeciwne. Szybko prawdopodobieństwo podwyżek stóp procentowych stopniało, aby w końcu 15 czerwca FED postanowił nie zmieniać kosztu pieniądza za oceanem. Tym samym nie potwierdzono poprawy w największej gospodarce świata (wtedy należałoby podnieść stopy procentowe) oraz osłabiono notowania samego dolara (przy niskich stopach procentowych waluta powinna być słaba). Spowodowało to wzrost dolarowych notowań kruszcu ponad 1300 USD za uncję. Złoto jest bowiem notowane w amerykańskiej walucie, a więc skoro ta tanieje wobec innych walut, to trzeba zażądać więcej dolarów za uncję. Jest to jeden z powodów, dla którego Polacy muszą płacić więcej złotówek za złote monety i sztabki. Drugim jest widmo Brexit-u, czyli wyjścia Wielkiej Brytanii z UE, co jest coraz bardziej prawdopodobne, jak wskazują przedreferendalne sondaże.

Biżuteria drożeje przez Brytyjczyków

Obawy o konsekwencję takiego ruchu powodują bowiem, że inwestorzy mają mniejszy apetyt na ryzyko. To znowu ma dwie ważne z naszego punktu widzenia konsekwencje. Po pierwsze więcej osób kupuje złoto, jako bezpieczną inwestycję w niepewnych czasach, a do tego inwestorzy zagraniczni wyciągają pieniądze z rynków wchodzących. Tym samym rodzima waluta traci na wartości wobec dolara. W efekcie Polaka, który chciałby kupić złoto, uderzają po kieszeni dwa niekorzystne trendy – złoto kosztuje więcej dolarów, a za samą amerykańską walutę trzeba zapłacić więcej złotówek. Właśnie dlatego w czwartkowy poranek za złoto trzeba płacić 5160 zł w przeliczeniu za uncję i to bez uwzględnienia kosztu bicia monety czy marży sprzedawcy. Jest to najwyższy wynik od przełomu marca i kwietnia 2013 r.

Z drugiej strony warto dodać, że jeśli ktoś kupił uncję złota pod koniec zeszłego roku, to może się dziś cieszyć potencjalnym zyskiem na poziomie tysiąca złotych (około 25% bez uwzględnienia kosztów). Warto więc pamiętać, że aby nie zapłacić podatku od zysków ze sprzedaży złota, trzeba odczekać 6 miesięcy od zakupu.

 

fota (300 DPI, 1024 PNG)Bartosz Turek, Lion’s Bank