Historia dotycząca pomocy dla frankowiczów trwa w najlepsze. Prezydent przedstawił pakiet kolejnych propozycji. Nowe rozwiązania nie przypadły jednak kredytobiorcom do gustu, co  nie powinno stanowić zaskoczenia, bowiem stanowisko głowy państwa ws. kredytów frankowych uległo na przestrzeni czasu diametralnej metamorfozie. Wydaje się jednak, że zaproponowane zmiany stanowią kompromis pomiędzy frankowiczami a bankami, nie dziwi więc, że zostały one pozytywnie ocenione przez KNF i NBP. To zdecydowanie zwiększa szanse na ich implementację.

Pierwotne rozwiązania prezydenta dotyczyły przewalutowania kredytów frankowych, które bardzo dotkliwie uderzyłyby w sektor bankowy. Niektóre szacunki potencjalnych kosztów opiewały na niebagatelną kwotę 70 mld zł, co nie spodobało się nadzorcy oraz NBP. W efekcie powstał projekt ustawy dotyczącej zwrotu niesłusznie naliczonych spreadów, którego koszt oszacowano na około 9 mld zł. Najnowsze propozycje prezydenta zakładają powstanie Funduszu Restrukturyzacyjnego, który obciąży banki co najwyżej kwotą 3,2 mld zł rocznie. Ponadto projekt zakłada wzrost miesięcznej kwoty wsparcia z 1,5 do 2 tys. zł dla podmiotów mających problemy ze spłatą kredytów, przy jednoczesnym wydłużeniu maksymalnego czasu takiej pomocy do 36 miesięcy oraz możność zaciągnięcia pożyczki do kwoty 72 tys. zł na spłatę kredytu w przypadku sprzedaży zabezpieczającej go nieruchomości.

Takie rozwiązania są swego rodzaju kompromisem pomiędzy bankami a frankowiczami. Fundusz Restrukturyzacyjny będzie zachęcał banki do przewalutowania kredytów, wysokość składek będzie uzależniona od wielkości portfeli kredytów frankowych. Obciążenia te będzie można zniwelować poprzez przewalutowanie tych kontrowersyjnych aktywów. Co więcej, decyzja o przeprowadzeniu takiego zabiegu będzie wiązała się ze zwrotem różnic bilansowych między wartością kredytu przed i po restrukturyzacji. Narzędzie to będzie finansowane przez nowo powstały fundusz.

Ta kompromisowa propozycja zdniem frnkowiczów i banków nie likwiduje problemu. Ci pierwsi oczekują zmian w przepisach o Bankowym Tytule Egzekucyjnym, podczas gdy ci drudzy w rzeczywistości obawiają się kosztów, które w przypadku przyjęcia nowych propozycji oraz ustawy antyspreadowej mogą być naprawdę istotne. Ponadto złoty systematycznie umacnia się względem franka szwajcarskiego, podczas gdy w szerszej perspektywie prawdopodobieństwo wzrostu stóp procentowych w Polsce wydaje się być wyższe niż w Szwajcarii. Taka sytuacja nie zachęcają frankowiczów do wypracowania konsensusu z bankami ws. przewalutowania kredytów, które nadal mogą być niemniej atrakcyjne niż te złotowe, zwłaszcza że kurs CHF/PLN jest obecnie niewiele wyższy od tego sprzed pamiętnego czarnego czwartku.

Biorąc pod uwagę fakt, że aktualnie kredyty frankowe same w sobie nie wydają się być droższe niż złotowe oraz uwzględniając wejście w życie najnowszych form wsparcia i ustawy antyspreadowej – sytuację frankowiczów należałoby ocenić jako korzystną. To prawda, że obecne rozwiązania prezydenta nie są aż tak hojne jak te początkowe, jednak ich wejście w życie może spowodować, że osoby zadłużone we frankach szwajcarskich znajdą się w lepszej sytuacji niż przed czarnym czwartkiem. Nieco mniej powodów do radości mają banki, co zostało już dostrzeżone przez inwestorów. Co prawda branża poprawia swoje wyniki, bowiem sam biznes opiera się na solidnych fundamentach, lecz widmo nowych kosztów połączonych dodatkowo z ostatnimi zmianami w wysokości składek do BFG, podatkiem bankowym oraz oddalającą się perspektywą podwyżek stóp procentowych ogranicza atrakcyjność inwestycyjną tego sektora, a zwłaszcza banków z kredytami frankowymi. Z drugiej strony warto zauważyć, że potencjalne koszty rozwiązań są istotne, choć w porównaniu z wcześniejszymi propozycjami pozostają w granicach rozsądku i nie stanowią zagrożenia dla stabilności sektora finansowego, stąd pozytywne opinie KNF i NBP.

Pewnym mankamentem pozostaje fakt, że ustawa antyspreadowa nadal tkwi w sejmie. Ze względu na wysokie koszty, ryzyko odrzucenia tego projektu jest spore. Brak zgody sejmu na tę propozycję prezydenta oznaczałaby obniżenie jakość całego pakietu pomocy dla frankowiczów. W efekcie czekałaby ich długotrwała i trudna walka z bankami w sądach. Jednak w tym długim i krętym tunelu można dostrzec światełko. Niewykluczone, że na szczęśliwe zakończenie tej historii będzie trzeba jeszcze poczekać, zwłaszcza jeżeli ostatnie zamieszanie wokół reformy sądownictwa spowoduje wzrost napięcia na linii rząd – prezydent, co może przełożyć się na brak zgody sejmu na projekty głowy państwa.

Autor: Łukasz Rozbicki, MM Prime TFI