Pierwszy tydzień lutego i pierwsze negatywne dane ekonomiczne w miesiącu. Po raz kolejny gospodarka chińska wysyła niepokojące sygnały. W poniedziałek, biuro statystyczne Chin opublikowało indeks PMI w sektorze przemysłowym za miesiąc styczeń. Wskaźnik wyniósł 49,4 pkt. wobec 49,7 pkt. w grudniu 2015 roku. Analitycy spodziewali się odczytu na poziomie 49,6 pkt. Indeks PMI został opublikowany również przez agencje Caixin Media i Markit Economics. Według nich, wskaźnik aktywności przemysłowej wzrósł do 48,4 pkt. w styczniu wobec 48,2 pkt. w grudniu 2015 roku. Analitycy natomiast oczekiwali spadku do poziomu 48,1 pkt. Pomimo braku nerwowych sygnałów na rynku, inwestorzy z całą pewnością byli zaskoczeni.

Wskaźniki PMI opierają się na badaniach ankietowych, które sprawdzają realne możliwości rozwoju danego sektora gospodarczego. Wartość indeksu powyżej 50 pkt. oznacza pozytywne nastroje, a więc wysokie prawdopodobieństwo rozwoju gospodarczego. W związku  z tym nie można dziwić się, że w Chinach mamy do czynienia ze spowolnieniem wzrostu. Obawy te potwierdzane są również przez inne dane ekonomiczne oraz chińską giełdę, która znajduje się w trendzie spadkowym. Dynamika PKB Państwa Środka również wyhamowuje (7,3% w 2014 r. oraz 6,9% w 2015 r.). Warto także zwrócić uwagę na chińską walutę, juana, który wcześniej był osłabiany przez Ludowy Bank Chin, celem wzmocnienia konkurencyjności eksportowej chińskich towarów. Obecnie jednak zmienia się ta polityka i Chiny na obronę juana wydały już 300 mld USD rezerw walutowych w ciągu minionych kilku miesięcy. Wszystkie te czynniki powodują, że oczy wszystkich inwestorów zwrócone są na fabrykę świata, która według niektórych jest tykającą bombą gospodarczą. Niemniej jednak, poniedziałkowe odczyty wskaźników PMI przyniosły trochę optymizmu.

Przede wszystkim należy zwrócić uwagę, że inwestorzy darzą większym zaufaniem niezależne instytucje, przygotowujące dane ekonomiczne, aniżeli ludowym organom. W związku z tym to PMI obliczony przez Caixin Media i MarkitEconomics był w centrum uwagi. Ten natomiast nieoczekiwanie wzrósł. Wydaje się natomiast, że na inwestorach nie zrobił większego wrażenia indeks PMI, obliczony przez chińskie biuro statystyczne. Jego wartość spadła najmocniej od 3 lat. Niemniej jednak, pomimo lekkiego optymizmu, należy pamiętać, że oba wskaźniki znajdują się poniżej granicy 50 pkt. Dzisiaj poznamy wskaźnik PMI dla sektora usług. Jest on nie mniej ważny, gdyż z najnowszych danych wynika, że usługi stanowią już ponad 50% PKB Chin. W ostatnich trzech miesiącach indeks ten sukcesywnie zmniejszał swoją wartość. Jeżeli w styczniu dynamika nie zmieni się, można oczekiwać, że wartość wskaźnika znajdzie się poniżej granicy 50 pkt. Ta informacja może negatywnie wpłynąć na rynki finansowe. Ponadto, wielu ekspertów wskazuje, że obecnie Państwo Środka nie znajduje się w kryzysie, lecz zmienia strukturę gospodarczą, która oparta będzie na sektorze usług oraz konsumpcji. Na szczęście najnowszy odczyt indeksu PMI dla sektora usług okazał się zadziwiająco dobry – wzrósł z 50,2 do 52,4 pkt i to może krótkoterminowo poprawić nastroje.

Tykająca bomba wciąż jednak nie wybucha. Co może spowodować jej zapłon? Wydaje się, że ze względu na wciąż bardzo zły sentyment rynkowy, mogą to być każde dane ekonomiczne, które negatywnie zaskoczą. Można jednak wymienić kilka innych wydarzeń. Po pierwsze, siłą, która do  tej pory nie pozwalała spowolnić gospodarce jest władza ludowa. To właśnie chiński rząd nie pozwolił, aby pękła bańka spekulacyjna na giełdzie w Szanghaju. Ponadto, Ludowy Bank Chin ciągle broni swojej waluty, doprowadzając do dynamicznego spadku rezerw walutowych. W obliczu spowalniającej gospodarki, pojawia się pytanie, jak długo władza będzie w stanie stymulować wzrost, czy też bronić gospodarkę przed kryzysem. Z całą pewnością istnieje pewna granica, gdyż gospodarka Państwa Środka nie może być w nieskończoność fenomenem ekonomicznym, jakim jest ,,centralnie zarządzana gospodarka wolnorynkowa”. Dlatego też każda informacja dotycząca ograniczania stymulacji gospodarki przez rząd może spowodować ucieczkę kapitału. Ponadto, nie można wykluczyć ataku walutowego na juana, przed którym ostrzega sam George Soros. Interwencje walutowe są bardzo kosztowne, ze względu na konieczne działania sterylizujące. W związku z tym Ludowy Bank Chin nie będzie w stanie długotrwale bronić wartości juana. Inną kwestią, często pomijaną, jest wzrost całkowitego zadłużenia. Szacuje się, że od 2007 roku wartość długu w Chinach wzrosła z 7 do 28 bilionów dolarów. Wartość ta stanowi niespełna 300% wartości całej gospodarki. Co więcej, około 50% zadłużenia dotyczy rynku nieruchomości. Może się zatem wydawać, że spośród wszystkich wymienionych zagrożeń, to właśnie kryzys hipoteczny może okazać się gwoździem do trumny.

Podsumowując, gospodarka chińska boryka się z wieloma problemami. Niemniej jednak, dzięki interwencjom rządu, ich skala nie jest tak wielka, jak można byłoby oczekiwać. Należy jednak pamiętać, że każde negatywne i niespodziewane dane ekonomiczne mogą pogorszyć sentyment rynkowy. Szczególną uwagę należy zwrócić na chińskie władze oraz Ludowy Bank Chin, które w końcu mogą przestać wspomagać gospodarkę i walutę, przyspieszając w ten sposób wiszące nad rynkiem widmo kryzysu. W gruncie rzeczy jednak, to zawsze niespodziewane czynniki powodują najbardziej bolesne kryzysy. Niewykluczone, że do nich być może należy zaliczyć problem zadłużenia gospodarki chińskiej. Z drugiej strony, jeżeli widmo kryzysu ma się ziścić, to niewątpliwie fakt ten w większości nas zaskoczy. Dlatego też wszystkie obecne lampki alarmowe mogą odznaczać tylko, lub aż spowolnienie, a nie recesję gospodarczą Chin, niekoniecznie wieszcząc globalny kryzys. Tym bardziej, że wzrost PKB Państwa Środka wciąż pozostaje na wysokim poziomie, nieosiągalnym dla większości krajów rozwiniętych.

 

Lukasz Rozbicki_1Łukasz Rozbicki, MM Prime TFI