Polacy, którzy w wyborach głosowali za obecną władzą liczyli m.in. na obniżenie wieku emerytalnego. Obietnica została spełniona, jednakże jak to zazwyczaj w rzeczywistości bywa, nie wszystko jest jednokolorowe. Cena niniejszej reformy jest dość znacząca. Po pierwsze, stracą przyszli emeryci, którzy otrzymają wyraźnie niższe świadczenia. Po drugie, straci Skarb Państwa, który będzie musiał dodatkowo dotować system emerytalny. Należy pamiętać, że środki państwowe są de facto pieniędzmi podatników, choć w przypadku permanentnego deficytu budżetowego wszystko sprowadza się do zwiększenia zadłużenia. Ponadto, reforma emerytalna uderza w rynek pracy, który w długiej perspektywie prawdopodobnie będzie borykał się z problemem braku pracowników. Tymczasem nowa propozycja dotycząca bonusów dla emerytów ma być rozwiązaniem typu ,,win – win”, i rzeczywiście ta wydaje się taką być, w przeciwieństwie do reformy wieku emerytalnego.

Od października bieżącego roku kobiety będą mogły przejść na emeryturę w wieku 60 lat, a mężczyźni w wieku 65 lat. Jednak rząd, który okazuje się być świadomy zagrożeń jakie niesie ze sobą owa zmiana, planuje zachęcić Polaków do pozostania na rynku pracy jak najdłużej. Jeżeli po osiągnięciu wieku emerytalnego dana osoba zdecyduje się na dalszą pracę, to po dwóch latach otrzyma jednorazowy bonus w wysokości 10 tys. zł. Niniejsza kwota będzie rosnąć wraz z kolejnymi latami pracy, do 15 tys. zł po trzech latach oraz do 20 tys. zł po czterech. Powyższe wielkości stanowią połowę wszystkich danin publicznych (podatku dochodowego, składek na ubezpieczenie zdrowotne, chorobowe i rentowe, oprócz składki emerytalnej), jakie zostałyby zapłacone w trakcie dodatkowych lat pracy przez pracownika wynagradzanego pensją na poziomie krajowej mediany.

Według szacunków, roczny koszt obniżenia wieku emerytalnego wyniesie 10 mld zł rocznie. Z kolei zaproponowane bonusy dla emerytów zapewnią oszczędności na poziomie 2 mld zł rocznie, co wynikałoby z faktu, że nie trzeba byłoby wypłacać emerytur, a do budżetu wpływałyby składki i podatki uiszczane przez osoby pozostające aktywne zawodowo. Według szacunków rządu, z takiego rozwiązania może skorzystać od 10 do 15 proc. osób, które osiągną wiek emerytalny. Wydaje się, że w gronie tym znajdą się przede wszystkim osoby, którym przysługują najniższe świadczenia emerytalne, choć pewnie nie tylko.

O ile obniżenie wieku emerytalnego należy traktować jako poważny błąd oraz decyzję sprzeczną z uwarunkowaniami ekonomicznymi oraz z trendami demograficznymi, o tyle propozycję dotyczącą bonusów dla emerytów należy ocenić pozytywnie. Tym niemniej, czy niniejszy zabieg okaże się wystarczający, aby zneutralizować lub istotnie zredukować koszty jakie niesie ze sobą wcześniejsza, niekorzystna zmiana? Wiele wskazuje na to, że nie. Rząd powinien zatem szukać nowych rozwiązań, aczkolwiek zadanie to nie jest łatwe. Jedną z opcji jest odwrócenie obecnych trendów demograficznych, lecz doświadczenia Zachodu pokazują, że skuteczna recepta na ten problem wciąż nie została odnaleziona. Z drugiej strony, rząd może się pogodzić z faktem coraz to większych dopłat do systemu emerytalnego, jednak w kontekście napiętej sytuacji budżetowej będzie musiał istotnie zrewidować dotychczasową, bardzo hojną politykę. Oczywiście można również ponownie podwyższyć wiek emerytalny, ale to z kolei byłoby niespójne z aktualnym kierunkiem reform. Przed rządzącymi niewątpliwie nie lada wyzwanie, tymczasem zmiany są konieczne, bowiem w długim terminie ryzyko recesji, a następnie stagnacji gospodarczej, wydaje się naprawdę wysokie.

Podsumowując, propozycja dotycząca bonusów dla emerytów stanowi swego rodzaju przyznanie się do błędu – obniżenie wieku emerytalnego nie bez przyczyny jest krytykowane przez międzynarodowe instytucje, ekonomistów oraz analityków. Z drugiej strony, nowe rozwiązanie wydaje się być zgodne z konceptem ,,win – win”, co oznacza że zapewnia wszystkim stronom korzyści. Co więcej, działania rządu potwierdzają także to, że politycy w końcu zaczęli brać pod uwagę nie tylko krótkookresowe skutki swoich decyzji, ale również ich potencjalne efekty długoterminowe. Oby jednak nie był to tylko i wyłącznie jednorazowy przejaw tegoż zjawiska, a istotna i stała zmiana w retoryce polskiej polityki.

 

Autor: Łukasz Rozbicki, MM Prime TFI