Niepewność inwestorów była w poniedziałek widoczna na rynkach akcji, obligacji oraz walutowym, w postaci wahań nastrojów, momentami dość silnych. Z podobną huśtawką trzeba się liczyć także w kolejnych dniach. Bodźców do zmian kierunku ruchu będzie pod dostatkiem. Dziś na pierwszym planie może być kwestia Grecji. Na naszym parkiecie uwagę zwraca bardzo mocne zachowanie indeksu średnich spółek.

Obserwując poniedziałkowe zmiany na rynkach, można było łatwo wpaść w stan dezorientacji. Po niezbyt optymistycznych danych z Chin, indeksy w Szanghaju poszybowały w górę po 4,7-5,5 proc. Ten impuls przeniósł się początkowo na główne parkiety europejskie, które zwyżkowały w pierwszej godzinie handlu po 0,8-1 proc., ale bardzo szybko ustąpił miejsca pesymizmowi. W południe DAX i CAC40 były już po kilka dziesiątych procent pod kreską, po dwóch godzinach ponownie szły w kierunku porannych maksimów, po czym znów zaliczyły solidne osłabienie, by zakończyć dzień zwyżką po 0,2-0,35 proc. Nieco mniej „bujało” indeksami na Wall Street, ale i tam były momenty wzlotów i upadków. Ostatecznie przeważyły te pierwsze, o ile mianem wzlotu można określić wzrost o 0,2 proc.

Kurs dolara do euro zmieniał się przez cały dzień równie nerwowo jak europejskie indeksy, choć przewagę utrzymywała waluta amerykańska. Po wielu godzinach marazmu, po południu ożywił się zdecydowanie rynek długu. Rentowność niemieckich dziesięciolatek podskoczyła gwałtownie z 0,47 do 0,55 proc.

Te ruchy nie spowodowały jednak wyraźnych zmian obrazu sytuacji na rynkach, ani tym samym nie przyniosły żadnych wskazówek na najbliższą przyszłość. Trudno się temu dziwić, bowiem w kolejnych dniach bodźców będzie równie dużo, jak wczoraj. Niektóre mogą być równie zaskakujące, jak te ze Stanów Zjednoczonych, gdzie po serii słabszych danych nieoczekiwanie pozytywne sygnały dały przemysłowy ISM, dynamika wydatków na inwestycje budowlane oraz dochodów Amerykanów. Tym bardziej bacznie obserwowane będą dziś informacje o zamówieniach na dobra trwałe i zamówieniach amerykańskiego przemysłu. Jeśli będą równie optymistyczne, mogą powrócić rachuby związane z wcześniejszą podwyżką stóp procentowych. Inwestorzy poczekają jednak prawdopodobnie z poważniejszymi decyzjami na lekturę Beżowej Księgi i dane z rynku pracy, a więc rynkowe rozstrzygnięcia zaczną krystalizować się od środy.

W porównaniu z innymi rynkami, nasz segment największych spółek był niemal oazą spokoju, choć malkontenci określili by ten stan mianem marazmu. W ciągu dnia zmiany były rzeczywiście niewielkie, a końcowy spadek o 0,03 proc. mówi sam za siebie. Trudno powiedzieć cokolwiek więcej, poza stwierdzeniem, że byki obroniły się przed pogłębieniem spadkowej tendencji. Za to byki działające na rynku średnich spółek, poczynały sobie aż nadto odważnie. Rosnący o 0,7 proc. mWIG40 należał do najsilniejszych indeksów w Europie, ustępując nieznacznie jedynie bliźniaczemu wskaźnikowi niemieckich średniaków oraz indeksowi z Tallina. W zwyżkach uczestniczyło niemal trzy czwarte spółek wchodzących w mWIG40, co dodatkowo wzmacnia pozytywną wymowę wczorajszej sesji. Ich skala w przypadku sporej części walorów była imponująca. Wczorajszy wolumen obrotów co prawda nie zachwycał, ale do myślenia daje jego piątkowy skok do poziomu najwyższego od października ubiegłego roku. Wówczas podobna zwyżka wolumenu zapoczątkowała trwającą sześć tygodni falę wzrostu indeksu średniaków. Powtórki tego scenariusza nie można wykluczyć.

Dziś o kontynuację dobrej passy może być trudno, przynajmniej na początku dnia, bo nastroje na świecie o poranku nie wyglądają najlepiej. W Azji przeważają spadki, miejscami przekraczające 1 proc., ale Nikkei i Shanghai Composite tracą po około 0,1 proc. Po 0,1-0,2 proc. w dół idą kontrakty na główne indeksy amerykańskie i europejskie. W przypadku tych ostatnich powodem może być niepokój o wynik wczorajszych wieczornych rozmów szefów MFW, EBC i Komisji Europejskiej w sprawie Grecji z udziałem prezydentów Niemiec i Francji. Media określają je jako spotkanie ostatniej szansy i ostatecznej propozycji dla Grecji.

 

Roman Przasnyski1autor: Roman Przasnyski, analityk niezależny