Ostatnie półtora tygodnia na rynku krajowym podporządkowane było początkowo wyczekiwaniu na decyzję agencji Moody’s w sprawie ratingu Polski, a później reakcji na wydany w sobotę wczesnym rankiem komunikat. Cała historia nosiła znamiona sporego przewrażliwienia, gdyż niektórzy mylnie zaczęli zakładać, że od „wyroku” jednej z agencji zależeć może finansowy los kraju.

Sam werdykt okazał się łagodny, jako że ocena Moody’s pozostała bez zmian i utrzymała się aż o dwa stopnie powyżej obniżonego w styczniu poziomu wskazywanego przez konkurencyjne Standard & Poor’s. Rynek na GPW zareagował w poniedziałek silnym wzrostem, ale przy małym obrocie. Indeks WIG20 de facto zniwelował zniżki z poprzedniego tygodnia, które powszechnie tłumaczono oczekiwaniem na komunikat ze strony Moody’s i obawą o ścięcie oceny wiarygodności kredytowej już teraz. Na więcej trudno było liczyć. Główna nadzieja, o jaką można się pokusić z końcem tego całego zamieszania, wiąże się z ponownym nawiązaniem korelacji GPW z rynkami otoczenia. Ma to oczywiście swoje plusy, jak i minusy, jako że wraz z nadejściem maja koniunktura na głównych parkietach Europy i w USA nie rozpieszcza inwestorów.

Zadyszkę złapało również całe spektrum rynków wschodzących, do grona którego wciąż się zaliczamy. Pomocne z pewnością nie okazują się raporty takich tuzów jak Goldman Sachs, Merrill Lynch czy J.P. Morgan, których ton zmienił się na bardziej niedźwiedzi. Szczególnie interesujące były informacje z Goldmana, który wyliczył, że przeciętna spółka na Wall Street wyceniana jest najwyżej w historii, co tylko potwierdza notorycznie pojawiające się opinie, że rynek w USA jest po prostu bardzo drogi. Wysokie wyceny od dłuższego czasu tłumaczone są środowiskiem ultraniskich stóp procentowych, ale po ostatnich lepszych raportach z amerykańskiej gospodarki i informacjach świadczących o rosnącej presji inflacyjnej, niczym bumerang zaczął wracać temat podwyżek stóp przez Rezerwę Federalną, co nie jest korzystne dla wycen akcji na Zachodzie oraz odnawia presję w spektrum rynków wschodzących. Jako ciekawostkę warto wspomnieć, że same dane z USA nierzadko są ze sobą sprzeczne. Przykładowo w piątek opublikowano dobre wyniki sprzedaży detalicznej, podczas gdy dzień wcześniej spółki handlu detalicznego swoimi raportami zaskoczyły negatywnie.

Z kolei lokalnie nie można mówić o definitywnym końcu ratingowego zamieszania. Wczoraj głos zabrał Fitch, czyli trzecia z ważnych agencji, która obniżyła prognozy wzrostu krajowej gospodarki na ten rok i wskazała na zwiększające się ryzyka fiskalne. Byki z pewnością nie mają więc łatwego zadania.

 

Lukasz_BŁukasz Bugaj, Dom Maklerski Banku Ochrony Środowiska SA