Spełnił się scenariusz, który jeszcze kilka godzin temu wydawał się nierealny dla rynków czy bukmacherów. Brytyjczycy zdecydowali się opuścić Unię. Funt rano traci do dolara ponad 10 proc. i spada do 30-letnich minimów. Za franka musimy płacić prawie 4.25 zł, a za euro 4.50 zł. Jak to możliwe, że czujność wszystkich została uśpiona? Co dalej ze złotym? Odpowiada Marcin Lipka, analityk Cinkciarz.pl.

Piątek, 24 czerwca 2016 r., najprawdopodobniej będzie dniem, który zostanie zapamiętany na długo przez inwestorów. Dziś okazało się, że Wielka Brytania zdecydowała o opuszczeniu Unii Europejskiej. Reakcja rynku walut, akcji, obligacji czy surowców jest paniczna. Funt traci do dolara ponad 10 proc., spadając do najniższych poziomów od ponad 30 lat. Frank jest wyceniany powyżej granicy 4.20 zł. Z drugiej strony mamy ponad 6 proc. przecenę ropy naftowej oraz 5 proc. wzrost złota.

Sytuacja nie wygląda lepiej na rynku akcji. Kontrakt terminowy na amerykański indeks S&P 500 traci 5 proc. wartości. Bank Morgan Stanley, który oczekiwał tydzień temu, że ryzyko Brexitu jest w granicach 40-45 proc. uważa, że europejskie akcje mogą spaść 15-20 proc., a para GBP/USD obniży się do przedziału 1.25-1.30, czyli o kolejne klika procent.

Wydaje się jednak, że to nie paniczna reakcja na rynku jest największym zaskoczeniem, ale fakt, że inwestorzy i bukmacherzy tak znacznie niedoszacowali ryzyko Brexitu, mimo że sondaże od wielu dni pokazywały wynik bliski remisowego?

Bukmacherzy, rynek i „smart money”, czyli scenariusz jednej plotki

Przewidywanie wydarzeń społecznych jest niezwykle trudne, zwłaszcza gdy wynik jest bardzo bliski remisowego. Nie inaczej było w przypadku brytyjskiego referendum. Sondaże przez długi czas pokazywały zwycięstwo zwolenników pozostania w Unii Europejskiej. Później, w okolicach połowy czerwca, mieliśmy zwrot w kierunku Brexitu, aż wreszcie tuż przez wyborami badania opinii publicznej skręciły w stronę „pozostania”.

N podstawie szkockiego referendum rynek oczekiwał, że obywatele Wielkiej Brytanii wybiorą raczej bezpieczne rozwiązanie. Dwa lata temu przewaga zwolenników pozostania w strukturach Wielkiej Brytanii wynosiła 3-5 pkt proc. w sondażach. Finalnie jednak wyniosła ponad 10 proc.

Nie tylko sondaże kreowały opinie inwestorów. Ich przekonania kształtowały także notowania firm bukmacherskich. Gdy zakłady oferowały coraz mniejszą wypłatę za zwycięstwo zwolenników UE, akcje na giełdach rosły, funt się wzmacniał, a złoty zyskiwał na wartości. W końcowej części kampanii już nikt praktycznie nie zwracał uwagi na badania opinii publicznej, a jedynie na notowania u bukmacherów. A te zdecydowanie faworyzowały opcję pozostania w Unii.

Jeszcze wczoraj za postawienie 100 funtów na Brexit mogliśmy dostać 600-800 funtów, co oznaczało, że prawdopodobieństwo Brexitu szacowane było na nieco ponad 10 proc. Zagranie na „pozostanie” dawało nam tylko 8-10 funtów na każde 100 funtów. Te kursy nie wynikały jednak z pewności bukmacherów, że Wielka Brytania pozostanie w UE, ale z napływających do nich zakładów, które zdecydowanie faworyzowały opcję pozostania.

Do tego w internecie również krążyły plotki, że wiodące fundusze inwestycyjne (potocznie nazywane „smart money”, czyli „inteligentne pieniądze”) mają swoje badania, które pokazują znaczną przewagę zwolenników pozostania w UE. To oczywiście również napędzało napływ pieniędzy do bukmacherów.

Finalnie więc mieliśmy samonakręcający się scenariusz na podstawie plotki, że „smart money” pewnie znowu wiedzą więcej niż zwykli obywatele i ponownie na tym zarobią. Reszta uczestników rynku i obstawiających zakłady chciała z tej „wiedzy dla wybranych” skorzystać i to jest właśnie główny powód tak znacznego zaskoczenia wynikiem głosowania i tak wyraźnego niedoszacowania ryzyka, które przecież było widoczne w sondażach.

Co dalej ze złotym? Mniej inwestycji, droższe zakupy, paliwo i wycieczki

Poranne notowania złotego pokazują franka powyżej granicy 4.20 zł, dolara w okolicach 4.12 zł, a euro blisko poziomów 4.50 zł. Jest jednak duża szansa, że te poziomy zostaną przekroczone, gdyż ostatnie tygodnie pokazały, że złoty był ekstremalnie wrażliwy na ryzyko Brexitu. Jeżeli więc doszło do opuszczenia Unii przez Wielką Brytanię, to najprawdopodobniej krajowa waluta będzie jedną z najsłabszych na świecie po funcie.

Oszacowanie maksymalnych poziomów, do których mogą dojść dolar, frank czy euro, jest niezwykle trudne. Przy panice i mniejszej płynności nagłe ruchy mogą wynosić kilkanaście lub nawet kilkadziesiąt groszy. Analizując jednak skutki Brexitu w przygotowanym przez nas klika dni temu artykule „Brexit: niebezpieczny dla Polski, fatalny dla złotego”, zwracaliśmy uwagę na szacunki Morgan Stanley (MS).

Ten bank inwestycyjny zakładał dość wysokie ryzyko Brexitu. Stąd niewykluczone, że rynek zacznie się obecnie bliżej przyglądać jego prognozom. „MS” oczekiwał, że gdy Wielka Brytania opuści Unię, to euro osiągnie poziom 4.60 zł. Warto jednak zwrócić uwagę, że w przeciwieństwie do wielu innych instytucji, zakłada on również, że złoty dalej będzie słabnąć

Według Morgan Stanley w przypadku Brexitu pod koniec roku euro będzie znajdować się w przedziale 4.60-4.65 zł. Dodatkowo ekonomiści MS raporcie z 16 czerwca zakładali, że w tym czasie EUR/USD spadnie do 1.00-1.05, a EUR/CHF obniży się 1.02-1.05. Obliczając kurs franka czy dolara w relacji do złotego na podstawie powyższych szacunków dostajemy odpowiednio przedziały 4.38-4.56 zł za szwajcarską walutę oraz 4.38-4.65 zł za amerykańską.

Podsumowując, możemy mieć do czynienia z wielomiesięcznym spadkiem kursu złotego i bardzo gwałtownymi zmianami, które chwilami znacznie mogą przekraczać szacunki kursów wymienione powyżej. Również pojawi się olbrzymia niepewność, nie tylko na rynkach finansowych, ale również w realnej gospodarce. Przedsiębiorstwa zaczną odkładać inwestycje, konsumenci zakupy, a słabszy kurs złotego spowoduje wzrost cen importowanych towarów, co najszybciej odczujemy tankując na stacji benzynowej czy wyjeżdżając na zagraniczne wakacje.