Indeks PMI dla przemysłu na poziomie 49,9 pkt (spadek z 51,4 pkt), sierpniowe zamówienia w przemyśle – spadek o 5,7% w relacji miesięcznej (w lipcu wzrost o 4,9%), sierpniowa produkcja przemysłowa – spadek w relacji miesięcznej o 4%, co stanowi najgorszy wynik od 2009 r. (w lipcu wzrost o 1,6%). Czy to najnowsze dane z jednej z peryferyjnych gospodarek strefy euro albo borykającej się z problemami stagnacji wzrostu gospodarczego Francji? Nie, to dane z największej gospodarki Eurolandu, będącej do tej pory lokomotywą dla całej Europy, czyli Niemiec. Nie można ich lekceważyć, dlatego warto zadać pytanie, czy to początek większych kłopotów, także dla polskiej gospodarki, która jest bardzo silnie związana z niemiecką. Wg danych GUS udział w polskim eksporcie Niemiec to 33%, a w imporcie ok. 37% w wymianie z krajami UE. Udział w tych kategoriach drugiej w kolejności Holandii to jedynie ok. 8%, a więc waga sytuacji w Niemczech jest dla Polski nieporównywalna.

Spowolnienie w niemieckiej gospodarce widać już od kilku miesięcy (indeks Ifo będący najbardziej ogólną miarą koniunktury gospodarczej spada od 5 miesięcy), ale dopiero teraz jest to tak widoczne w serii kolejnych danych. Skutkuje to obniżkami prognoz wzrostu gospodarczego – MFW ściął szacunek dynamiki niemieckiego PKB na ten rok z 1,9 do 1,5%, a w kolejce do rewidowania prognoz ustawiają się inne instytucje i agencje. Wg niemieckiej gazety Handelsblatt obniżki te są właśnie przygotowywane i mogą być bardzo mocne, co oznaczałoby prognozy wzrostu rzędu 1,2-1,3%. Dobry był początek roku, ale teraz wzrosło ryzyko tego, że III i IV kw. będą kiepskie.

Niestety, albo na szczęście, niemiecka gospodarka mocno zależy od przemysłu i kondycji rynków zagranicznych, gdyż jest nastawiona mocno na eksport. Końcówka 2013 r. i początek 2014 r. to spora dynamika wzrostu osiągnięta mimo mocnego kursu euro. Teraz jednak problemy sankcji rosyjskich, spowolnienia w Polsce, Czechach i Francji uderzają w niemiecką gospodarkę. Jest to system naczyń połączonych i tak naprawdę nierealnym jest, aby jeden tylko kraj notował świetne wyniki gospodarcze. Słabość wzrostu gospodarczego w Niemczech może skłonić tamtejszy rząd i przedstawicieli w EBC do podejścia zakładającego nieco mniejsze zaciskanie pasa i konsolidację fiskalną. Mówiąc prościej – rosną szanse lobby opowiadającego się za jeszcze luźniejszą polityką pieniężna prowadzoną przez EBC. Jeden efekt w postaci osłabienia się euro i prawdopodobnej kontynuacji tego ruchu już jest i to jest pewna szansa na ożywienie. Raczej jednak należy spodziewać się efektów dopiero w 2015 r., a końcówka 2014 r. będzie słaba. Proces poszukiwania zastępczych rynków zbytu w miejsce rosyjskiego (sankcje) i ukraińskiego (ogromne problemy gospodarcze tego kraju) to właśnie proces, który powinien być intensyfikowany teraz, z efektami w 2015 r. Dla samej gospodarki niemieckiej, która jest innowacyjną a nie surowcową, niskie ceny ropy czy metali przemysłowych to akurat dobra wiadomość. Obniża to za to siłę nabywczą Rosji i jeśli optymistycznie założyć jednak pewne ekonomiczne motywacje Kremla naciskanego przez oligarchów, krajowi temu powinno coraz bardziej zależeć na złagodzeniu sankcji.

Gospodarka niemiecka faktycznie straciła impet, ale są pewne czynniki świadczące o tym, że może to jednak być tylko krótkotrwałe spowolnienie.

autor: Łukasz Rozbicki, MM Prime TFI S.A.