Miniony piątek był bardzo udany dla krajowego parkietu. Indeks WIG pokonał bowiem zeszłoroczne maksima, a gdyby uwzględnić wypłacane dywidendy, podobny ruch wykonała średnia WIG20. Już wcześniej zrobił to najsilniejszy ostatnio indeks, czyli mWIG40 mierzący koniunkturę w sektorze spółek średnich. Technicy powiedzieliby, że takie zmiany są średnioterminowymi sygnałami kupna zapowiadającymi kontynuację wzrostów w najbliższych miesiącach. Teoretycznie więc byki sytuację kontrolują i ewentualne obawy można schować do kieszeni. Niestety sytuacja nie jest tak prosta i to z kilku powodów. Po pierwsze, w piątek wygasały wrześniowe serie instrumentów pochodnych i z uwagi na to, zmiany tego dnia należy traktować z lekkim przymrużeniem oka. Po drugie, w tym tygodniu kontraktowe obawy zostały potwierdzone, gdyż WIG zanegował opisane wybicie. Po trzecie, wcześniej podobny schemat został przerobiony w całym spektrum rynków wschodzących. Otóż indeks MSCI Emerging Markets na przełomie sierpnia i września pokonał górne ograniczenie konsolidacji, w której tkwił od pamiętnego spadku z sierpnia 2011 roku. Technicy wówczas też mogli mówić o sygnale kupna, który niestety został z kretestem zanegowany. Od maksimum ustanowionego 4 września ów indeks spadł już bowiem o ponad 7%. Rynkom wschodzącym z pewnością szkodzi umacniający się dolar, który negatywnie wpływa na rynek surowców. Stworzony w 1971 roku indeks dolarowy zyskuje na wartości już od 11 tygodni, co jest najdłuższą serią w historii tego indeksu. Na dodatek przebił on ważny opór na wysokości linii łączącej maksima z lat 2005, 2009 oraz 2010. Trwałe przebicie tej linii jest długoterminowym sygnałem kupna waluty amerykańskiej i powinno prowadzić do dalszej jego aprecjacji. Oczywiście ma to swoje negatywne reperkusje dla rynku surowców, a w konsekwencji również parkietów wschodzących, do których Polska wciąż się zalicza.

Warto w tym miejscu zastanowić się z czego siła dolara wynika. Otóż z dwóch czynników. Jeden to wyróżniająca się na tle świata kondycja tamtejszej gospodarki, co tak dobitnie potwierdziły ostatnio opublikowane wstępne odczyty wskaźników PMI. Druga kwestia to oczekiwanie na podwyżki stóp procentowych przez Rezerwę Federalną, podczas gdy w Europie czy Azji dyskusja bardziej koncentruje się na ewentualnym dalszym luzowaniu polityki monetarnej. Co interesujące, historia pokazuje, że Wall Street przeważnie zaczyna korektę na pół roku przed pierwszą podwyżką stóp, którą odrabia dopiero po rozpoczęciu podwyżek kosztu pieniądza. Co to wszystko oznacza? Otóż kapitał zagraniczny, który niedawno rozpędził GPW, może teraz być mniej skłonny do dalszych zakupów. Co prawda nasz rynek nie jest tak mocno wrażliwy na zachowanie całego spektrum surowców, ale nie zmienia to postaci rzeczy, że pałeczkę po zagranicy powinien przejąć kapitał krajowy. W wyniku spodziewanych obniżek stóp procentowych przez RPP jest na to spora szansa, tym niemniej trudno liczyć, że stanie się to z dnia na dzień.

Lukasz_B

Łukasz Bugaj, Dom Maklerski BOŚ S.A.