Wielkie przewartościowanie w relacjach. Jak budować dobrostan w środowisku pracy? Dotychczas pracodawcy wspierali pracowników w radzeniu sobie w kryzysie w związku z pandemią i wojną w Ukrainie. W czasie pracy hybrydowej pora wziąć odpowiedzialność za wpływ środowiska pracy na zdrowie psychofizyczne pracowników i zadbać o tworzenie takiej kultury organizacyjnej, która wspiera dobrostan ludzi.

Ewa Stelmasiak – autorka książki pt. „Lider dobrostanu. Jak tworzyć wspierającą kulturę pracy w hybrydowym świecie”. Wspiera liderów organizacji i HR w budowaniu strategii i kultury dobrostanu. Prowadzi webinary i warsztaty.

Wcześniej dobrostan przypominał raczej przepełnionego entuzjazmem średniowiecznego heralda, który ogłaszał: „Dbajcie o siebie, dbajcie o innych!”, jednak jego słuchacze – choć doceniali atrakcyjność samej idei – rzadko traktowali ją priorytetowo. Latem 2017 r. zastanawiałam się nad tym, jak nazwać organizowaną przeze mnie pierwszą w Polsce międzynarodową konferencję na ten temat, która miała służyć edukacji. Stanęło na „Wellbeing w biznesie”. Kilka lat później dobrostan stał się ważny i na tyle pilny, by poświęcić mu uwagę w organizacji. Firmy zaczęły na dużą skalę inwestować w programy wellbeingu i mental health, oddając do dyspozycji pracowników ofertę wellbeingową, z której mogą oni korzystać w systemie kafeteryjnym i na żądanie. Nie jest to jednak wystarczające. Dlaczego?

Dobrostan to gra zespołowa

Jesteśmy jak system naczyń połączonych. Dobre relacje mają wpływ na nasz styl życia, obniżają ryzyko przeziębień, zawałów, udarów i depresji. Ich wpływ na długość życia jest większy niż tradycyjnych czynników ryzyka, takich jak otyłość czy brak ruchu. Znajduje to odzwierciedlenie w modelu dobrostanu, który dzielimy na trzy równorzędne obszary. Są to: dobrostan fizyczny, psychiczny i relacyjny. Zapomnianym wymiarem jest właśnie dobrostan relacyjny stanowiący jego kolektywny aspekt. (zobacz schemat poniżej).

Wielkie przewartościowanie w relacjach. Jak budować dobrostan w środowisku pracy? - infografika, potrzeby człowieka w obszarze dobrostanu.
Wielkie przewartościowanie w relacjach. Jak budować dobrostan w środowisku pracy?

Tymczasem oprócz perspektywy „Ja” potrzebna jest perspektywa „My”. Nie można poprzestawać na prowadzeniu działań na rzecz wyizolowanych jednostek, ignorując współzależności, w których funkcjonują. Nasze nawyki i styl życia mają przełożenie na to, jak pracujemy, ale i na to, jak funkcjonujemy w życiu prywatnym. Zachowania toksycznego szefa wzmacniają poczucie frustracji i wyczerpania, nawet wówczas gdy firma oferuje duży wybór aktywności wellbeingowych. Brak zaufania i wzajemnego wsparcia w zespole uniemożliwia zarówno pozytywny nastrój, jak i efektywną współpracę.

Normy kulturowe definiowane jako przyjęte sposoby postępowania, których nikt nie kwestionuje w duchu „u nas tak się robi, to u nas normalne”, mogą skutecznie bojkotować zdolność jednostek do regeneracji, nawet wtedy gdy podczas firmowego webinaru posłuchają zachęt zewnętrznego eksperta do systematycznego „odłączania się” i odpoczynku.

Nadmiar raportowania, który budzi poczucie bezsensu (w teorii integralnej należy umieścić je w sferze obiektywnej i kolektywnej, a nie współdzielonej subiektywnej, jaką stanowi sfera „My”), powoduje, że poziom frustracji i chęci odejścia z firmy rośnie. Gdy pracodawca chce siłą narzucić powroty do biur, pytani o wellbeing pracownicy nie mówią o nim jako aktywności fizycznej, lepszym śnie czy mindfulness, ale o możliwości pracy z domu. W tym sensie dobrostan ma też charakter sytuacyjny. I choć potrzebna jest personalizacja działań w ofercie wellbeingowej i ich dopasowanie do indywidualnych potrzeb pracowników, prawdziwy dobrostan rozgrywa się w codziennych relacjach i praktykach pracy, a wpływ na niego mają także zespół, organizacja, rodzina, kręgi znajomych i przyjaciół (zobacz schemat poniżej).

Wielkie przewartościowanie w relacjach. Jak budować dobrostan w środowisku pracy? - infografika, dobrostan organizacyjny
Wielkie przewartościowanie w relacjach. Jak budować dobrostan w środowisku pracy?

Dobrostan oznacza transformację

Doradzałam kiedyś firmie, w której pracowało się bardzo dużo, a jedyną osobą deklarującą wysoki poziom dobrostanu była dynamiczna menedżerka. Jej tajemnica polegała na tym, że konsekwentnie stawiała bardzo silne granice wobec przyjmowanych zadań i czasu pracy, ale jednocześnie miała w firmie świetne relacje. Ten przykład pokazuje, że nie można jednak za fundament firmowego wellbeingu uznać zdolności jednostki do zadbania o siebie i swoje potrzeby, opierając go wyłącznie na predyspozycjach pracownika do asertywności. Osoby ciche, a wysoko zaangażowane nie będą bowiem potrafiły obronić swojego terytorium i raczej popadną w wypalenie albo zrezygnują z pracy, niż nauczą się odmawiać swojemu pracodawcy. A jeśli będą to robić, to kosztem frustracji i utraty efektywności pracy. Dlatego zarządzający powinni patrzeć na swoje działania systemowo i przyjrzeć się temu, jak środowisko pracy wpływa na dobrostan pracowników.

Mamy już w tym pewne doświadczenie na skutek pandemii. Szybkie przejście na pracę zdalną było papierkiem lakmusowym stylu zarządzania, w którym kluczowe okazało się zaufanie do pracowników. Z kolei pandemia i wojna stały się momentami, podczas których sprawdzeniu uległa wiarygodność wartości deklarowanych przez firmy. Na przykładzie powrotów do biur jak w soczewce widać było stopień gotowości pracodawcy do wzięcia pod uwagę potrzeb pracowników w zakresie elastyczności zatrudnienia. Dzisiejsze „sprawdzam” stanowi kolejny krok.

Wspólne doświadczenie pandemii pozwoliło na chwilę złagodzić trwający od wielu dekad konflikt na linii pracodawca – pracownik, którzy tym razem połączyli siły, by poradzić sobie ze wspólnym wrogiem. Pandemia i wojna dały im bowiem pretekst do przypisania źródeł problemów w zakresie zdrowia psychofizycznego wyłącznie zewnętrznym czynnikom („to przez te kryzysy ludzie mają obniżony nastrój i są wypaleni, my nie mamy z tym nic wspólnego”).

W czasie po pandemii nie ma już na to miejsca. Dostarczenie webinarów i wizyt u psychologa nie zdejmuje z pracodawcy odpowiedzialności za niezdrowe praktyki, które zaburzają dobrostan ludzi w pracy. Takiego zdefiniowania źródła problemów coraz częściej oczekują też od nich sami pracownicy.

Wielkie przewartościowanie

W wyniku pogłębionej refleksji (a może post-traumatycznego wzrostu) wielu pracowników przeżyło „wielkie przewartościowanie”. Zadają sobie pytania o sens tego, skąd, kiedy i jak pracują. Chcą pracować elastycznie i mieć realny wpływ na pracę, która ma im umożliwić samorealizację w różnych rolach, nie tylko zawodowych. Czas dla bliskich, na odpoczynek i przyjemności to postulaty najmłodszych pokoleń i wciąż często niedościgłe marzenie starszych.

Wielu wysokiej klasy specjalistów myśli o odejściu, by móc realizować się w pasjach czy sporcie, na który pracując, ciągle nie mają czasu. Po 2,5 roku zamknięcia chcą zwiedzać świat, myślą więc o urlopach typu sabbatical. Zadają sobie pytanie: ale po co to wszystko i co jest dziś naprawdę ważne? Jaki ma to sens? Nie zgadzają się na niezdrowe praktyki w pracy i na nieadekwatne do zasobów wymagania powodujące nadmierne obciążenie pracą. Na wynikające z przepracowania poczucie wypalenia czy nieefektywne procedury, które skutecznie utrudniają codzienną pracę. Na bycie „always ON” bez możliwości oderwania i odpoczynku po godzinach pracy czy w czasie urlopu. Na brak empatii i docenienia oraz po-czucie niesprawiedliwego i przedmiotowego traktowania. Na brak przerw między spotkaniami i wypełnienie przez te ostatnie 90 proc. czasu pracy. I wreszcie na absurdalny paradoks i frustrujący rozdźwięk między tym, że mają niby dostęp do wellbeingowych szkoleń, webinarów czy zajęć jogi, ale nie mogą wziąć w nich udziału. Wiązałoby się to bowiem z koniecznością wykonania pracy w czasie prywatnym albo też nagłego przerwania udziału z powodu pilnych spraw zawodowych, co jasno pokazuje, że na kontinuum „ludzie czy wyniki” każdorazowo wygrywa business first.

Zapraszamy do przeczytania całego artykułu w magazynie HR Personel i Zarządzanie