O skutecznej obronie przed nadmiernym zadłużeniem, o znikających długachi o walce z bankami, rozmawiamy z ekspertem finansowym – Krzysztofem Oppenheim, autorem „Poradnika dla zadłużonych”

Jak długo zajmuje się Pan pomocą osobom nadmiernie zadłużonym w rozwiązywaniu ich problemów finansowych?

Pewnie będzie to już ponad 10 lat. Na początku były to działania w zakresie konsolidacji i restrukturyzacji zobowiązań. Nie były to jednak częste przypadki, wówczas zajmowałem się głównie pośrednictwem w udzielaniu kredytów hipotecznych. Od kilku lat działalność „oddłużeniowa” stanowi moją podstawową aktywność zawodową.

Skąd taka zmiana?

Głównie – niestety – z ogromnego zapotrzebowania na taką usługę. Z jednej strony mamy niestabilną gospodarkę i płytki rynek pracy, co uniemożliwia części naszych rodaków obsługę zobowiązań finansowych, np. z powodu utraty źródła dochodu. Z drugiej strony Polacy stali się łatwym łupem dla pożyczkodawców. Nasi rodacy robią na potęgę zakupy ratalne na wszystko co im się spodoba, biorą kredyty, karty kredytowe oraz – co najgorsze – pożyczki chwilówki obciążone mega-lichwiarskimi kosztami. Efektem jest stale rosnąca ilość osób wykluczonych społecznie, ze względu na nadmierne zadłużenie. Bez fachowej pomocy z tych problemów wyjść się nie da.

Skoro jednak mówimy o znaczącym zadłużeniu danej osoby, wraz z jednoczesnym brakiem dochodów dłużnika, czy takie problemy można również rozwiązać?

Oczywiście. I to na kilka sposobów. Jedna z form uwolnienia się od długów to ogłoszenie upadłości konsumenckiej przez daną osobę. Jest to możliwe i nie tak bardzo trudne, dzięki ustawie, która weszła w życie w styczniu 2015 roku. Ale to tylko jedna z metod, które można zastosować. O innych możliwościach będę pisał w kolejnych odcinkach „Poradnika dla zadłużonych”, które będą się ukazywać na portalu Biznes Tuba w każdy piątek. Pierwsza Poradnika część ukazała się w połowie lipca br.

Skąd wziął się pomysł na pisanie przez Pana takiego poradnika?

Mniej więcej rok temu, jadąc samochodem, usłyszałem w radio audycję o jednym z blogerów, którego dziennikarz reklamował tymi słowy: „z nim pokonasz swoje długi”. Poczułem się zazdrosny. I niedoceniony… Poszukałem stosownych informacji o tej osobie i jego pracy, i uznałem, że rady owego blogera niewiele mogą pomóc klientom, którzy siędo mnie zgłaszają. Hasełka pod tytułem „uporządkuj głowę” czy „postarajsię zwiększyć dochody” są dobre dla pracownikakorporacji, który utracił płynność finansową bo nakupował na kredyt ileś tam gadżetów – aby się pochwalić kolegom w pracy. Takie rady nie mają większej wartości dla osoby, która ma kilku komorników na karku, nie posiada żadnych dochodów i jest w bardzo ciężkiej depresji.

To wygląda rzeczywiście na sytuację bez wyjścia. Czy da się z takich problemów wybrnąć?

Nie ma sytuacji bez wyjścia. Pozostaje tylko wybranie metody działania. Upadłość konsumencka nie zawsze jest dobrym rozwiązaniem, nie w każdej sytuacji można ją zastosować. Jedną z najciekawszych metod obrony jest technika, którą nazywam „znikające długi”. Był dług na 100 tysięcy złotych i … znikł. Jak w cyrku.

Trochę w takie cuda nie wierzę. Czy mówimy tu na przykład o bankowej pożyczce, którą faktycznie klient uzyskał i zaprzestał spłaty z powodu utraty pracy? Jak to możliwe?

Otóż bank musi udowodnić istnienie zobowiązania. Jedyną drogą jest sąd. Bez wyroku sądu wierzyciel nie może przystąpić do egzekucji należności.
Okazuje się, że nierzadko bankowcy podchodzą do dokumentacji procesowej nonszalancko. Bardzo wiele jest bowiem zawiłości, kruczków prawnych, więc dość łatwo jest zrobić błąd w dokumentacji do sądu, czy też pomylić się na wcześniejszym etapie sprawy. Zadaniem eksperta od „znikania długów” jest wykazanie proceduralnych lub formalnych błędów po stronie banku. Tego typu błędy mogą w konsekwencji spowodować oddalenie przez sąd pozwu banku. To już najwyższa szkoła jazdy, jak wykazać w sądzie, że żądanie banku o zapłatę jest bezzasadne. Dodatkowe możliwości pozbycia się w ten sposób długu powstają w sytuacji, kiedy bank sprzeda naszą wierzytelność firmie windykacyjnej.

Doprawdy – fascynujące! A co z frankowiczami? Mój kolega, ekonomista, twierdzi, że najłatwiej można zmusić bank do uległości poprzez zaprzestanie spłaty zobowiązania. Co Pan na to?

Pana kolega wie, że dzwonią, tylko nie wie w którym kościele… Faktem jest, że są sytuacje, w których zdecydowanie odradzam klientom spłatę zobowiązania. I wcale nie musi to być kredyt frankowy. Czasem bowiem zdarza się, że każda wpłata dłużnika na poczet zadłużenia to jak pieniądze wrzucone do studni. Czy wyrzuca Pan ciężko zarobione pieniądze do studni? Pewnie – nie. Ja również tego nie robię. Więc takie działanie odradzam także moim klientom. Jednak w większości przypadków odstąpienie od spłaty – szczególnie wtedy, kiedy mamy stałe dochodyi jako tako radzimy sobie ze spłatą kredytu hipotecznego – może przynieść opłakane skutki.

Strasznie Pan zadziera z bankowcami.Widać to także z treści pańskich publikacji. Czyżby wypowiedział Pan bankom wojnę?

Faktycznie wypowiedziałem wojnę, ale nie bankom, tylko niemoralnej bankowości. Działam w tej dziedzinie od 1993 roku, mało kto sobie zdaje sprawę, jak czysta i uczciwa była to wówczas branża. Ale ja o tym pamiętam, bona ideałach bankowości tradycyjnej się wychowałem. Gdybym miał porównać założenia bankowości tradycyjnej z tym co obserwujemy teraz, to trochę tak jakby porównywać ideę olimpijską czystego sportu barona de Coubertin ze „wspaniałymi” sukcesamiLance`a Armstronga. Jednakowoż, kiedy oszustwa Armstronga wyszły na jaw, to stał się osobą wyklętą i to nie tylkow środowisku kolarskim. Natomiast nasi chciwi i nieodpowiedzialni bankierzy mają się świetnie. Pomimo, że swoich działań – stojących w jawnej opozycji nie tylko do sztuki bankowej, ale także często sprzecznychz obowiązującym prawem – przed nikim nie ukrywają. Między innymi dlatego, w każdej sytuacji sporu pomiędzy bankiem o kredytobiorcą, staję murem po stronie dłużnika.

Powróćmy do problemów osóbprzekredytowanych. Gdzie widzi Pan największy problem w wyjściu tych osób z pętli kredytowej? Czy jest to efekt wadliwego prawa? Postawy banków? Braku środków dłużnika na skuteczne działania obronne?

Tu pewnie Pana zaskoczę. Główny problem, który skutecznie uniemożliwia uwolnienie się od długów tkwi … w głowie dłużnika. Ci ludzie zwykle bardzo szybko poddają się losowi, popadają w apatię, potem w depresję. Jest to działanie na zasadzie „niech się dzieje wola nieba”. Ten temat, który nazywam hasłowo jako „psychika dłużnika” pewnie wielokrotnie pojawi się w treści Poradnika.To jest tak samo jak z grą na loterii: żeby wygrać – trzeba kupić los. Podobnie jest z wyjściem z długów. Jeśli dłużnik nie weźmie spraw w swoje ręce, nie będzie miał odpowiedniej motywacji do wyjścia z pętli kredytowej, to jak można mu pomóc? Można się zapić, czy nawet zabić – to każdy potrafi. Bardzo żałuję, że tak liczna grupa naszych rodaków wybiera obecnie jednoz tych dwóch rozwiązań. Być może właśnie lektura Poradnika przekona część osób przekredytowanych do działania,co pozwoli im się uratować.Ale tak, czy owak – decyzja w kwestii czy walczyć o swoje życie, czy się poddać, zawsze musi zapaść w głowie dłużnika.

Dziękuję za rozmowę.

* – Krzysztof OPPENHEIM, Prezes Zarządu „Nieruchomości Boża Krówka”,
ekspert finansowy od kredytów hipotecznych, restrukturyzacji zobowiązań,
specjalizujący się także w oddłużaniu i upadłości konsumenckiej. Założyciel
Fundacji Praw Dłużnika „Dłużnik też Człowiek”.