W ostatnich dniach pojawiła się informacja o najnowszych założeniach rządu dotyczących polskiej gospodarki. Ministerstwo Finansów pozostaje umiarkowanie optymistyczne co do wzrostu gospodarczego, prognozując osiągnięcie 4% wzrostu PKB dopiero w 2018 r., natomiast w bieżącym dynamika ta ma wynieść 3,4%, czyli dokładnie tyle samo ile ostatnio zrewidowany szacunek PKB za minione 12 miesięcy. Ale już to, ma zdaniem MF pozwolić zdecydowanie redukować deficyt sektora finansów publicznych. Już w 2014 r. spadł on do 3,2%, a kolejnych latach ma spadać do 2,3%. Tymczasem procedura nadmiernego deficytu, która została nałożona na Polskę przez Komisję Europejską jeszcze w 2008 r. nakazuje zejście z tym wskaźnikiem do poziomu maksymalnie 3%. Rząd wierzy jednak, że dobre tendencje i historia walki z deficytem pozwolą na zdjęcie tej procedury jeszcze w bieżącym roku.

Czy to się faktycznie uda czy nie to nie tylko ekonomiczna, ale bardziej polityczna kwestia. Komentując natomiast założenia MF dotyczące wzrostu gospodarczego w kontekście tego, co działo się w 2014 r. i najnowszych informacji płynących z gospodarki, można uznać je za racjonalne, a nawet konserwatywne. Skupiając się tylko na bliższym horyzoncie, aprecjacja o 3,4% w bieżącym oznaczałaby zachowanie dynamiki. W zeszłym, trudnym roku, polska gospodarka pokazała sporą odporność na trudną sytuacją na Wschodzie Europy i zdołała wyraźniej odbić z dołka. Wyraźnie inna niż w poprzednich latach była także struktura wzrostu gospodarczego. W miejsce wkładu eksportu netto pojawiły się silne przyrosty w kategorii rynku wewnętrznego, konsumpcji i wzrostu nakładów na środki trwałe. Wpływ kryzysu na Wschodzie Europy i sankcji gospodarczych nałożonych na Rosję oraz przez Rosję miały wpływ na wyniki polskiego eksportu, ale jednocześnie zintensyfikowały się spadki cen, co w konsekwencji stanowiło podstawę do poluzowania polityki pieniężnej przez RPP. Stopy procentowe dalej będą w Polsce niskie, a perspektyw na szybki wzrost inflacji nie ma. Pozytywny wpływ na polską gospodarkę mają też niskie ceny surowców energetycznych, głównie ropy i gazu. Efekt pozytywnego spadku cen ropy mógłby być u nas silniejszy gdyby nie równoczesna aprecjacja dolara. Jak jednak wynika z szacunków NBP w ich najnowszej projekcji inflacji, wystąpił tzw. pozytywny wstrząs podażowy, obrazujący się w zwiększeniu siły nabywczej gospodarstw domowych, spadku kosztu przedsiębiorstw, a także zmniejszeniu cen importowanych dóbr (duży udział paliw w koszyku). Pozytywne efekty łatwo przedstawić na konkretnych przykładach – perspektywach poprawy wyniku sektora petrochemicznego, chemicznego, transportowego.

W danych za pierwsze miesiące 2015 r. można dostrzec także pozytywy i nie ma tutaj na myśli dobrych danych o sprzedaży detalicznej i produkcji przemysłowej za marzec, gdyż tam w pierwszym przypadku dużą rolę grał efekt świąt, a w drugim mocne wahnięcie w górę produkcji górniczej (być może efekt odrabiania zaległości po strajkach). Istotniejszym jest wzrost płac w sektorze przedsiębiorstw, widoczny już od pewnego czasu oraz stabilna sytuacja na rynku pracy. I to może być, obok dalej niskich cen surowców energetycznych, główny czynnik wzrostu PKB w 2015 r., a być może i w dalszych latach. W tym kontekście prognozy MF wyglądają realnie, a wg mnie możliwe jest osiągnięcie lepszego rezultatu.

 

Lukasz Rozbicki_1autor: Łukasz Rozbicki, MM Prime TFI S.A.