Kampania wyborcza przed październikowymi wyborami parlamentarnymi powoli przyspiesza. Poszczególne partie polityczne i ich przedstawiciele prezentują kolejne propozycje i pomysły, które chcą zrealizować w najbliższych latach. Dodatkowo w miniony weekend część z nich podczas swoich konwencji programowych przedstawiły szereg kolejnych propozycji i obietnic. Czy pomysły proponowane przez polityków rzeczywiście są możliwe do zrealizowania, czy może są to jedynie obietnice mające na celu zjednanie sobie przychylność wyborców? Jakie skutki będzie za sobą niosło ewentualne wprowadzenie tych propozycji w życie?

Najważniejsze propozycje obecnie rządzącej partii – Platformy Obywatelskiej zakładają przede wszystkim uproszczenie systemu podatkowego. Zamiast oddzielnych składek na ZUS i NFZ mają być one włączone w zmieniony jednolity podatek PIT. Jego wysokość ma wynosić w zależności od dochodów od 10 do 39,5 proc. W zamian koncepcja PO zakłada zniesienie wszelkich ulg w podatku dochodowym od osób fizycznych, a także zlikwidowanie kwoty wolnej od podatku. Pomysły te niewątpliwie uprościłyby administrację oraz ograniczyły koszty poboru podatków, a 10-procentowy podatek dla najuboższych mógłby zachęcić część osób do wyjścia z szarej strefy. Koszt takiego rozwiązania Platforma szacuje na 10 mld złotych. Kategorycznie nie zgadzają się z tym ekonomiści zaznaczając, że całkowitego kosztu przesunięcia składek na ZUS i NFZ do budżetu nie da się pokryć jedynie wzrostem wpływów ze zmienionego podatku PIT, ponieważ potrzeba na to w sumie około 200 mld złotych rocznie. Wprowadzenie ewentualnych zmian w systemie podatkowym miałoby nastąpić dopiero w 2018 roku. To dość odległa perspektywa. Ekonomiści zwracają uwagę, że dopóki nie będą znane konkretne stawki podatkowe i progi dochodowe trudno będzie dokładnie oszacować koszty i korzyści w odniesieniu do poszczególnych grup podatników. Mimo wszystko z tego co przedstawiła Platforma wynika, że najbardziej skorzystać powinni na tym najbiedniejsi, a stracić najbogatsi.

Według koncepcji PO przedstawionej w miniony weekend uproszczeniu ma również ulec rynek pracy. Wprowadzony ma zostać jednolity kontrakt, który zastąpi wszystkie formy zatrudnienia. Dzięki temu zabiegowi różnice pomiędzy warunkami poszczególnych umów i kontraktów mają się zmniejszyć. Ekonomiści zaznaczają, że w tym wypadku potrzebna jest jednak pewna elastyczność, a nie biurokratyczne pozbywanie się poszczególnych form umów czy kontraktów, ponieważ w pewnych sytuacjach mogą być one lepszym rozwiązaniem dla pracownika niż umowa o pracę.

Propozycje liderującego w przedwyborczych sondażach Prawa i Sprawiedliwości przedstawione w miniony weekend ekonomiści oceniają jako „mniej groźne” niż te sprzed paru miesięcy. Jednak mimo wszystko są one dość kosztowne dla budżetu państwa.

Część propozycji PiSu, podobnie jak w przypadku PO, również dotyczy systemu podatkowego. Beata Szydło – kandydatka PiS na premiera zapowiedziała to, o czym mówiło się już od dłuższego czasu – wprowadzenie podatku bankowego oraz podatku dla sieci wielkopowierzchniowych. W przypadku tego pierwszego przedstawiciele partii mówią, że rozważane są jego dwa warianty. Według pierwszego podatek naliczany byłby od sumy aktywów posiadanych przez instytucje finansowe. Najgłośniej mówi się o wysokości 0,39 proc. od aktywów, co dałoby rocznie około 5 mld złotych wpływów do Skarbu Państwa, ale stanowiłoby tym samym dość duże obciążenie sektora bankowego, który musiałby liczyć się z dość dużymi stratami. Drugi wariant zakłada nałożenie na wszystkie transakcje instrumentami finansowymi dokonywane przez instytucje finansowe podatku w wysokości 0,14 proc. oraz 0,07 proc. jeśli chodzi o obrót instrumentami pochodnymi. W tym przypadku wstępnie szacuje się, że Skarb Państwa mógłby pozyskać około 1,7 mld złotych. PiS zaznacza, że decyzja który z wyżej wymienionych wariantów podatku bankowego miałby zostać wprowadzony jeszcze nie zapadła.

Innym rozwiązaniem, które dodatkowo zasiliłoby budżet państwa miałoby być uszczelnienie systemu poboru VAT. Potencjalne wpływy z wyżej wymienionych projektów ekonomiści szacują na maksymalnie 20 mld złotych, natomiast przedstawiciele PiSu nawet na 50 mld złotych. Jak widać rozstrzał jest dość duży, ale tak naprawdę wiele zależy od jakości ściągalności podatku VAT, co jest dość trudne do oszacowania.

Pomysły PiSu nie ograniczają się jednak jedynie do generowania wpływów do budżetu. Partia proponuje między innymi comiesięczny zasiłek w wysokości 500 zł na drugie i każde następne dziecko w rodzinie, a dla tych najbiedniejszych rodzin nawet na pierwsze dziecko. Koszt tylko w 2016 roku szacuje się na około 19 mld złotych. Ze strony przedstawicieli PiSu padła również zapowiedź 15-procentowego podatku CIT dla małych firm. Zmniejszenie obciążeń podatkowych małych firm byłoby dla tego sektora pozytywnym bodźcem, co mogłoby poskutkować jego szybszym rozwojem. Innym pomysłem PiSu jest minimalna godzinowa stawka wynagrodzenia w wysokości 12 złotych brutto. Warto dodać, że z taki sam pomysł przedstawiła w sobotę premier Ewa Kopacz. Propozycja ta ma w społeczeństwie wielu zwolenników. Tym bardziej, że zarobkom Polaków jeszcze daleko do przeciętnych zarobków unijnych. Jednak z drugiej strony minimalna stawka godzinowa mogłaby poskutkować powiększeniem się szarej strefy bądź nawet wzrostem bezrobocia.

Zastanawiające jest to, że podczas sobotniej konwencji programowej PiSu zabrakło postulatów, które jeszcze przed wyborami prezydenckimi głosił Andrzej Duda – podniesienia kwoty wolnej od podatku do 8 tys. złotych, a także obniżenia wieku emerytalnego. Obie propozycje, jak wiadomo, byłyby bardzo kosztowne dla Skarbu Państwa. Były one również dość mocno krytykowane przez ekonomistów, przede wszystkim ze względu na to, że generowałyby one duże koszty dla państwa, ale również dlatego, że obniżenie wieku emerytalnego skutkowałoby obniżeniem wysokości przyszłych emerytur.

Polskie Stronnictwo Ludowe nie pozostaje w tyle i również posiada własne propozycje, które chciałoby wprowadzić w życie. Jest to między innymi pomysł dofinansowania inwestycji w rolnictwie. Kwota ta miałaby wynosić 150 mld złotych. Partia jednak nie podaje jak zamierza pozyskać tak pokaźną kwotę. A obciążenie nią Skarbu Państwa nie wydaje się być możliwe. Innym pomysłem jest stworzenie 500 tys. nowych miejsc pracy. Taka zapowiedź jest raczej ciężka do zrealizowania dla jakiejkolwiek partii politycznej, bowiem w rzeczywistości to nie one tworzą miejsca pracy. Mogą jedynie stworzyć dogodne warunki dla przedsiębiorstw, aby to one te miejsca pracy stworzyły. Wśród najważniejszych propozycji PSL pojawia się również pomysł minimalnej emerytury w wysokości 1200 złotych oraz minimalnej płacy w wysokości 1900 złotych. Ten pierwszy postulat również budzi zastrzeżenia dotyczące budżetu państwa, który zostałby tym rozwiązaniem znacząco obciążony.

Pomysły Zjednoczonej Lewicy, czyli komitetu koalicji wyborczej SLD, Twojego Ruchu, PPS, Unii Pracy i Zielonych są dość podobne do wyżej już wspomnianych propozycji pozostałych partii. Wśród tych najważniejszych pojawia się podwyższenie płacy minimalnej do 2500 złotych miesięcznie oraz obniżenie wieku emerytalnego. Liderzy połączonych sił lewicy proponują, aby kobiety miały prawo do przechodzenia na emeryturę po 35 latach pracy, natomiast mężczyźni po 40 przepracowanych latach. Takie rozwiązanie kwestii emerytur wydaje się być dość ciekawe, a podobne rozwiązanie istnieje obecnie w Niemczech. Choć jeśli miałoby to dotyczyć 40 lat składkowych (a o takich mowa), to propozycja ta mogłaby być niekorzystna dla młodych pracowników, którzy nierzadko pracują na podstawie tzw. umów śmieciowych. Przepracowane lata na podstawie takich umów nie byłyby wliczane. Warto dodać, że taki pomysł zaproponowała już jakiś czas temu koalicja PO-PSL. Do powyższych można dodać pomysł utworzenia 150 tys. nowych miejsc pracy oraz przywrócenie 40-procentowej stawki PIT dla najbogatszych. Podczas weekendowej konwencji Zjednoczona Lewica zapowiedziała również wprowadzenie podatku od transakcji finansowych (podobny pomysł posiada PiS). Propozycją, na której ucierpiałby Skarb Państwa jest obniżka podatku VAT do 21 proc., ponieważ wiązałoby się to z mniejszymi wpływami do budżetu.

Z kolei chyba najgłośniejszym pomysłem SLD w ostatnim czasie były poprawki nałożone na ustawę dotyczącą restrukturyzacji walutowych kredytów hipotecznych, czyli tzw. ustawę frankową. Projekt ustawy, który w pierwotnej wersji przygotowanej przez PO zakładał równy podział kosztów przewalutowania kredytów pomiędzy bank a klienta. Tymczasem na początku sierpnia SLD nałożyło na ustawę swoją poprawkę stanowiącą, że bank pokryje aż 90 proc. kosztów przewalutowania. Ostatecznie, jak wiadomo, pomysł ten nie został zrealizowany, ale warto dodać, że jeśli wszedłby on w życie, to sektor bankowy zostałby obciążony ogromnymi kosztami, co w skrajnym przypadku mogłoby grozić destabilizacją systemu.

Przedstawione wyżej propozycje stanowią te najważniejsze pomysły poszczególnych ugrupowań politycznych. Jak widać mają one zarówno swoje dobre jak i złe strony. Część z nich znacząco obciążyłaby budżet państwa, a część zwiększyłaby wpływy do Skarbu Państwa. W kilku przypadkach należy zadać pytanie, czy obietnice te znalazłyby pokrycie w budżecie. Część propozycji już na pierwszy rzut oka wydaje się wręcz nierealna do wprowadzenia w życie i ewidentnie mają one na celu jedynie zjednanie sobie przychylności wyborców.

 

Lukasz Rozbicki_1autor: Łukasz Rozbicki, MM Prime TFI