Parę dni temu z wielkim hukiem medialnym nastąpiła dymisja byłego Wiceministra Finansów Konrada Raczkowskiego. Ponoć powodem odwołania Ministra były poniżej cytowane jego słowa, wypowiedziane podczas seminarium na SGH:

„Kilka banków jest „toksycznych” i one upadną jeszcze w tym roku. To małe banki, od razu uspokajam, i nie będzie to zaburzało polskiego systemu finansowego. Jednak oznacza to, że nadzór nie spełnił swojej roli i mieliśmy wydarzenia, jakie mieliśmy – mówię tu o bankach, które już upadły i wypłatach z BFG” 

Absolutnie nie przekonuje mnie, że te niewinne stwierdzenia były powodem dymisji fachowca tak dużego formatu, jakim jest niewątpliwie Konrad Raczkowski. Szczególnie, że Pan Raczkowski, z racji pełnionej do niedawna funkcji miał oczywiste prawo wykazywać zaniepokojenie kondycją, w jakiej się znajduje sektor finansowy.

Uderz w banki, a nadzorca się odezwie

Mnie osobiście wielce zaskoczył nadmierny rozgłos, z jakim ta sprawa rozniosła się w mediach wraz  z ogromną falą krytyki, która spadła na głowę byłego wiceministra. Ale to jeszcze nic…

Niewątpliwie instytucją, która – w pierwszej kolejności –  powinna zainteresować się sprawą, a konkretnie na jakiej podstawie minister Raczkowski wysnuł przedstawione wnioski, powinna być Komisja Nadzoru Finansowego. I faktycznie, głos w tej sprawie zabrał przewodniczący KNF Pan Andrzej Jakubiak.

Poniższa notatka dotycząca wypowiedzi przewodniczącego nie może nie zadziwiać:

„Według szefa KNF, niepokojące jest, że z ust osób, które – w odczuciu społecznym – mają wiedzę na temat tego, co się dzieje w systemie, padają stwierdzenia podające w wątpliwość stabilność sektora bankowego w Polsce. – Nie mam na myśli tutaj tylko ostatniej wypowiedzi (odwołanego we wtorek wiceministra finansów Konrada Raczkowskiego – PAP). Takich wypowiedzi jest coraz więcej – mówił.”

Oznacza to bowiem, że instytucja, której zadaniem jest nadzór nad bezpieczeństwem sektora finansowego, wzięła na siebie obowiązek zagłuszania wszelkiej krytyki działających w Polsce banków. Przy czym sugerowana  zmowa milczenia ma obejmować przede wszystkim osoby, które posiadają stosowną wiedzę z tej dziedziny.

Powyższe działania byłyby może akceptowalne, gdyby nie oczywisty dla fachowców od bankowości fakt, że bankowość patologią stoi.

Na ten właśnie temat poświęciłem wiele publikacji, w których stawiałem bankom – głównie tym z zagranicznym kapitałem,, m.in. poniższe zarzuty:

  1. Stosowanie procedury wypowiadania „zdrowych” kredytów hipotecznych, celem zwiększenia dochodów odsetkowych (następuje w ten sposób zamiana odsetek  umownych na znacznie wyższe odsetki karne lub ustawowe).
  1. Wykorzystanie stosowanego systemu księgowania MSR 39 do kreowania fikcyjnych, znacznie wyższych od faktycznych, dochodów banku: zgodnie z MSR 39 odsetki od ekspozycji nieregularnych naliczane przez banki od wartości ekspozycji netto są ujmowane w rachunku zysków i strat.
  1. Stosowanie samobójczej strategii przez większość banków: koncentracja się na sprzedaży ekspozycji niezabezpieczonych typu „subprime”, czyli pożyczek na cel konsumpcyjny. Szkodowość tego portfela jest doskonale udokumentowana w  raportach UKNF.

Powyższe zarzuty znajdują odzwierciedlenie nie tylko w moich publikacjach, ich zgodność ze stanem faktycznym jest niekwestionowana. Najbardziej niebezpiecznym dla stabilności finansowej danego banku jest nadużywanie sytemu MSR 39, co może zupełnie wypaczyć przedstawiane w raportach dane na temat faktycznej kondycji tej instytucji.

Badając tę kwestię, warto pochylić się nad rewelacyjnymi wynikami finansowymi, które banki wykazują. Skoro bowiem  w rachunkach zysków i strat banki wykazały także „zyski” z wielu miliardów niespłacanych ekspozycji kredytowych, powstaje bardzo ważne pytanie:

Jaką wiedzę na temat nadużywania przez banki mechanizmu MSR 39 posiada KNF?

Konsekwencje tegoż są niezwykle groźne.  Wykreowanie przez dany bank świetnego wyniku finansowego, który w dużej części opiera się na wirtualnych zyskach z niespłacanych kredytów, w dłuższej perspektywie grozi upadłością tej instytucji.

 W takiej sytuacji, bowiem wszelkie dywidendy, zyski akcjonariuszy, premie dla zarządów wypłacane mogą być –  w istotnej części – z depozytów złożonych w bankach, a nie z wypracowanych przez nie zysków.

Czy sektor finansowy jest bezpieczny?

Czy – mając powyższe na uwadze – można bezrefleksyjnie powtarzać sentencję, że sektor finansowy jest bezpieczny?  Przecież w Bankowym Funduszu Gwarancyjnym są środki w kwocie mocno poniżej 10 mld zł, a depozyty średniej wielkości banku to nie mniej niż 40 – 50 mld zł.

Wystarczy bowiem, że choćby jeden z banków za kilka lat ogłosi upadłość – skutkiem opisanej powyżej, mocno kreatywnej księgowości i nader ryzykownej polityki kredytowej, a cały system finansowy – budowany w Polsce od 25 lat – wyleci w powietrze!

Mając powyższe na względzie, przypuszczać należy, że Komisja Nadzoru Finansowego, zamiast wyciszać głosy krytyczne wobec obecnej polityki banków, tym tak ważnym temat się zajmie, aby zapowiadanej apokalipsie zapobiec (kiedy jest to jeszcze możliwe).

Ostatnie działania KNF nie napawają jednak optymizmem. Mam na uwadze m.in. zaniechanie próby rozwiązania problemu z kredytami w szwajcarskiej walucie oraz „skuteczność, z jaką w ubiegłym roku KNF ratował wołomiński SK Bank przed upadłością.

 

Krzysztof Oppenheim, Nieruchomości Boża Krówka