Dzięki wytężonej pracy banków, deweloperów i dziennikarzy promujących ten produkt, udało się na razie roztrwonić  ok. 150 mln zł z budżetowej kasy. Mając na względzie, że w tym roku do wydania jest przeznaczone aż 600 baniek, nie dziwota, że deweloperzy naciskają: podnieśmy limity cen mieszkań, bo się kasa zmarnuje!

Chciwość nie jest dobra, panowie budowlańcy. Dzięki temu  kuriozalnemu programowi i tak zbieracie złote plony i jeszcze wam mało? Niektóre firmy deweloperskie, jak np. Budimex i Marvipol prawie podwoiły sprzedaż w stosunku do roku poprzedniego.

Dla tych osób, które nie znają szczegółowo zasad funkcjonowania dopłat w ramach ustawy Mieszkanie dla Młodych, wyjaśnię pokrótce, czemu tak ostrej krytyce poddaje ten program.

O nagrodę anty-nobla z ekonomii może ubiegać się Minister Rostowski, który często mówił o oszczędzaniu, a jednocześnie uruchomił maszynkę do rozdawania budżetowych pieniędzy. Dużych pieniędzy. Warto dodać, że celem jeszcze większego rozwarstwienia rodaków, zdecydował się na rozdawanie kasy tylko bogatym Polakom. Czyli tym którzy mają nie stałą pracę (rzadki przypadek) i na dodatek posiadają zdolność kredytową (bardzo rzadki przypadek).Ewentualnie mają bogatych rodziców, którzy mogliby bez problemu wyłożyć gotówkę na zakup mieszkania dla swojej pociechy, ale skoro dają i to tak zupełnie za nic – głupi, kto nie skorzysta!

Młodzi Polacy dziś najczęściej wyciągają ledwie trochę ponad tysiąc złotych na rękę miesięcznie, rzecz jasna na śmieciówce. Mimo tak marnych dochodów (czytaj: jałmużny) zasilają budżet w kwocie ok. 2000 zł rocznie; płacąc należne podatki. O kredycie hipotecznym mogą pomarzyć z taką samą nadzieją, jak o locie na Marsa. Niemniej jednak to między innymi osoby z tej grupy są fundatorami hojnych prezentów dla znacznie zamożniejszych kolegów. Jak łatwo policzyć, na kwotę udzielonych dopłat w pierwszym półroczu obowiązywania programu złożyła się praca 75 tysięcy ledwie wiążących koniec z końcem młodych Polaków. Tę nowoczesną formę pomocy Państwa nazwać by można:  sprawiedliwość społeczna inaczej.

O nagrodę anty-nobla z bankowości mogą ubiegać się twórcy programu MdM: wymyślili oni kredyt bez biznes planu i bez źródła spłaty.  Ręce same składają się do oklasków – jakież to uproszczenie procedur, tak znienawidzonych przez wszystkich kredytobiorców!

Dla niewtajemniczonych: każdy kredyt, o który się ubiega kredytobiorca z założenia powinien kiedyś być spłacony. Powinno to być wykazane bankowi przez sporządzenie stosownego biznes-planu, z którego ma wynikać, kiedy zainwestowane środki zaczną się zwracać.

W tym wypadku rząd zaciągnął – w naszym imieniu – całkiem spory kredyt  (w założeniu miało to być 3,5 mld zł na dopłaty plus koszty administracyjne programu, nad którymi pewnie nikt się nie pochylił), zwiększając dziurą budżetową, czyli Skarb Państwa musi tę kasę pożyczyć.

Jest to kredyt, który sam nigdy się nie spłaci – środki z udzielonego kredytu nie pójdą w  inwestycje, które mogą kiedy przynieść dochód Skarbowi Państwa, tylko zostaną porozdawane.

Wynika stąd , że oprócz kosztów bezpośrednich związanych z realizacją programu, dojdą jeszcze odsetki od zaciągniętego kredytu.

Jak długo będziemy je spłacać? Mając na względzie niezbyt duże prawdopodobieństwo, że kiedyś tam osiągniemy nadwyżkę budżetową, wychodzi na to, że koszty odsetkowe z tytułu MdM będą obciążać krajowy budżet mniej więcej do końca świata.

Także o nagrodę anty-nobla w dziedzinie demografii ubiegać się mogą twórcy ustawy. Wpadli bowiem na genialny pomysł, aby rozdawać kasę, młodym Polakom, celem zachęcenia tychże do prokreacji. Jednak z tym dawaniem nie do końca jest tak lekko: aby dostać kasę na mieszkanie (10 do 15 proc. wartości), trzeba najpierw wziąć kredyt na 50 proc. jego wartości. Niby więc kasy przybyło, a jednak – ubyło…

Jakoś mnie to nie przekonuje, że z tego przemyślanego planu coś się urodzi: oczywiście mam na myśli znaczący wzrost narodzin, a nie pojedyncze przypadki. Jeszcze bardziej ciekawe spostrzeżenie, to gdzie twórcy ustawy – mający na względzie wzrost prokreacji –  spostrzegli bezsens wydawania publicznych środków. Za tę grupę uznano starców, czyli osoby powyżej 35 roku życia.

Nieśmiało przyznam, jako laik z dziedziny biologii, czy też zjawisk demograficznych, że mniej prawdopodobne wydaje się dorobienie się pociechy przez osoby odmiennej orientacji seksualnej.  Według posiadanej przeze mnie wiedzy, tak daleko na razie nauka jeszcze nie poszła, aby związki partnerskie jednej płci dochowały się potomstwa.  Idąc z duchem ustawy, czyli mając na względzie poprawę wskaźnika urodzeń, z pewnością bardziej stosownym rozwiązaniem byłby program pod nazwą „Mieszkanie dla Heteroseksualnych”.

Nie podoba się Państwu ta propozycja? Że jest wyrazem homofobii, bo przecież nie można dyskryminować ludzi ze względu na orientację seksualną?

Odpowiem pytaniem na ten zarzut: czy można zatem – i to już w nazwie programu – dyskryminować Polaków ze względu na wiek?

 

KrzysztofOppenheim - FOTOKrzysztof Oppenheim, właściciel firmy Oppenheim Enterprise, prezes firmy Nieruchomości Boża Krówka.