Światowa gospodarka wzrośnie w tym roku o 3 proc., zamiast oczekiwanych 3,2 proc. Według prognoz MFW w 2020 r. wzrost przyspieszy do 3,4 proc., zamiast do 3,6 proc. Przyczyn należy szukać głównie w konflikcie handlowym pomiędzy USA i Chinami. Trwa on już kilkanaście miesięcy i mimo kolejnych rund negocjacyjnych datę jego zakończenia trudno przewidzieć. To realizacja scenariusza egoizmu gospodarczego opisywanego w raporcie Kierunki 2019, którego autorami są DNB Bank Polska i PwC. Blisko jedna czwarta polskich przedsiębiorców obawia się skutków wojny celnej.

Wzrost ekonomiczny na świecie jest najsłabszy od ponad sześciu lat. To w dużej mierze wynik konfliktu gospodarczego pomiędzy USA i Chinami. Mimo spadków wskaźników makroekonomicznych, wciąż pojawiają się kolejne bariery. Podniesienie ceł oznacza osłabienie popytu na eksportowane dobra. Przekłada się to na spadek podaży, co dla producentów oznacza ograniczenie produkcji. Czy sytuacja ulegnie stabilizacji?  W ubiegłym tygodniu zawarto w Waszyngtonie wstępne porozumienie w sprawie zakończenia toczącej się od ponad dwóch lat wojny handlowej, ale decyzje w sprawie konkretów jeszcze nie zapadły.

Ta niepewność jest widoczna w działaniach przedsiębiorstw, które w wielu przypadkach nie podejmują nowych inwestycji lub odkładają takie decyzje w czasie. Eksperci rynkowi wskazują, że coraz więcej firm bierze pod uwagę przeniesienia produkcji (w części lub w całości) z Chin do innych państw. Takie decyzje rozważają m.in. technologiczni giganci (HP, Dell, Microsoft, Amazon, Apple). Również w Europie widać konsekwencje konfliktu. Jak wynika z raportu Kierunki 2019 DNB Bank Polska i PwC, blisko jedna czwarta polskich przedsiębiorców obawia się skutków wojny celnej.

Po raz pierwszy od jesieni 2012 r. globalny wskaźnik Purchasing Managers’ Index (PMI) w obszarze przemysłu spadł poniżej 50 pkt. Oznacza to, że sytuacja producentów jest niekorzystna. Na obecną chwilę dane z gospodarstw domowych są stabilne, a sektory budownictwa i usług stale rosną. Pokazuje to, że trudne relacje handlowe na linii USA-Chiny nie wpływają jeszcze tak znacząco na inne obszary gospodarki. Nie oznacza to jednak, że w dłuższej perspektywie konsekwencji uda się uniknąć.


Źródło: DNB Markets

Zgodnie z szacunkami coraz większe bariery w wymianie handlowej i ich negatywny wpływ na produkcję wpłynęło na obniżenie wzrostu gospodarczego. Wzrost PKB w skali świata może zwolnić z 3 proc. do 2,8 proc. w nadchodzącym roku. Byłoby to najniższy wynik od czasu ostatniego kryzysu finansowego, kiedy globalna gospodarka skurczyła się o 0,1 proc.

– Przemysł, a zwłaszcza motoryzacja i elektronika to obszary o największej ekspozycji na handlową wymianę międzynarodową, a więc również najbardziej narażone na ograniczenia otwartości państw. Skoro spada popyt i podaż, musi się to odbić na PKB. Jego wzrost spowalnia, co wywołuje dodatkowy pesymizm i niepewność. Tak rozwija się egoizm gospodarczy –  mówi Marcin Prusak, Członek Zarządu DNB Bank Polska.

Źródło: Thomson Datastream/ DNB Markets
Wymiana gospodarczych ciosów

Początek konfliktu sięga lipca 2018 r., kiedy administracja prezydenta Trumpa po raz pierwszy uderzyła w chiński eksport cłami na poziomie 25 proc. od produktów technologicznych wartych 34 mld USD. Chiny nie pozostały dłużne i odpowiedziały symetrycznie.

Już w sierpniu 2018 r. cła na poziomie 25 proc. dotyczyły towarów o wartości w sumie 50 mld USD po obu stronach. Dodatkowo, we wrześniu 2018 r. nałożono cła w wysokości 5-10 proc. odpowiednio na produkty warte 200 mld USD (USA na chiński eksport) i 60 mld USD (Chiny na eksport z Ameryki).

W maju 2019 poziom ceł na towary o tych wartościach został podniesiony i wyrównany do 25 proc. W efekcie zaczęły obowiązywać taryfy na poziomie 20-25 proc. na towary warte odpowiednio 250 mld USD (ze strony USA) i  110 mld USD (ze strony Chin).

Tegoroczna jesień przynosi nowe sankcje. USA wprowadziły już 10 proc. cła na towary o wartości 300 mld USD (częściowo teraz, częściowo zostaną one wprowadzone w grudniu). Jednak zgodnie z zapowiedzią, mogą one zostać podwyższone do poziomu 15 proc. Administracja Trumpa nie wyklucza także podniesienia wcześniejszych ceł na towary o wartości 250 mld USD – z 25  do 30 proc. Termin został jednak przesunięty na razie na połowę października. To efekt chińskiej decyzji o zmniejszeniu sankcji na amerykańską soję i wieprzowinę. Czy to początek zmiany podejścia i szansa na osiągnięcie porozumienia, czy jednak  zasłona dymna, która ma uśpić czujność drugiej strony?

Opracowanie: DNB Bank Polska
Negocjacje trwają    

W ubiegłym tygodniu rozpoczęła się  kolejna runda negocjacji pomiędzy gospodarczymi mocarstwami. Z deklaracji obu stron wynika, że widzą negatywne skutki nakładanych ceł. Jak wskazuje U.S. Chamber of Commerce przedłużające się napięcia handlowe i eskalacja konfliktu nie leżą w interesie żadnego państwa. Również Ministerstwo Spraw Zagranicznych Chin jest zdania, że brak współpracy niekorzystnie odbija się na ogólnej kondycji gospodarek. Jednak z bardziej praktycznego punktu widzenia obie strony czekają na przychylne gesty wobec siebie i od nich uzależniają kolejne kroki. To wyczekiwanie skutkuje pogorszeniem kondycji światowej gospodarki. Można to podrównać do coraz szybszej jazdy rollercoasterem. Próbowanie się i wytrzymywanie coraz większych przeciążeń przez dwóch pasażerów odbija się na wszystkich uczestnikach zabawy.

Źródło: DNB Bank Polska