Globalna gospodarka znajduje się w późnej fazie wzrostowego cyklu. Co do tego panuje raczej zgodna, ale spotkać można istotne różnice, gdzie dokładnie w tej fazie można umiejscowić aktualnie obserwowane tendencje. Nie wiadomo również, jak długo ta schyłkowa faza może trwać.

Wszystko to budzić może sporą niepewność, a wraz z nią rosnącą zmienność na rynku. Z kolei większa zmienność niemalże z definicji oznaczać powinna obniżającą się perspektywę dla wzrostu cen ryzykownych aktywów. Czy to oznacza, że czeka je już tylko spadek? Tego też nie można powiedzieć. Po wieloletniej hossie rynek nie powinien zawrócić na pięcie i nagle zacząć spadać, tak jak to uczynił z początkiem miesiąca. Formułowanie szczytu powinno być pewnym procesem, ale jego początkiem może być ostatnio zaobserwowana rynkowa zawierucha. Sam rynek zdaje się być szczególnie wyczulonym na perspektywy dla inflacji i stóp procentowych, ale zapomina o innej równie ważnej kwestii. Mowa o wzroście gospodarczym. Wydaje się, że wszyscy biorą za dobrą monetę wyśmienitą kondycję światowej gospodarki.

Tymczasem nie można zapominać, że końcowa faza wzrostowego cyklu ma to do siebie, że dynamika wzrostu powinna zacząć powoli słabnąć. W USA mało osób w ogóle dopuszcza taką możliwość, skoro tyle czynników ma ją wspierać, począwszy od obniżki podatków, a skończywszy na chęci pobudzenia inwestycji infrastrukturalnych. Podawane dane wskazują jednak na potrzebę pokory i ostrożności. Opublikowane w zeszłym tygodniu dane o amerykańskiej produkcji przemysłowej i sprzedaży detalicznej zaskoczyły negatywnie.

Fakt ten przeszedł niemalże bez echa. Panuje bowiem przeświadczenie, że z początkiem roku hamulcowym była pogoda, ale niekoniecznie musiał to być jedyny czynnik. Zresztą wczoraj doszła do tego seria niższych od prognoz odczytów wstępnych wskaźników PMI dla Eurolandu. Po wcześniejszych danych instytutu ZEW widać, że obawa wciąż koncentruje się na możliwym wzroście inflacji, podczas gdy wczorajsze informacje dla Niemiec wysłały zupełnie inny niepokojący sygnał. Otóż dynamika wzrostu nowych zamówień eksportowych spadła do najniższego poziomu od dwunastu miesięcy.

Stwarza to realne zagrożenie, gdyż mało kto bierze aktualnie pod uwagę możliwość pogorszenia koniunktury, co by oznaczało, że w przypadku materializacji negatywnego scenariusza potencjał spadkowy jest dość znaczny. W Europie bowiem o negatywnym wpływie pogody nie może być mowy, co najlepiej zasygnalizowały fenomenalne dane o krajowej produkcji budowlano-montażowej.

Autor:  Łukasz Bugaj, CFA, Analityk Dom Maklerski Banku Ochrony Środowiska SA