Choć gospodarka pnie się w górę, budowlanka wciąż pozostaje kulą u jej nogi. Zadłużenie branży w Krajowym Rejestrze Długów wynosi obecnie 1 mld 23 mln zł i wciąż rośnie. Na mniejsze lub większe problemy z odzyskiwaniem swoich należności narzeka aż 83% firm z tej branży. Przedsiębiorcy tracą również nadzieję na poprawę swojej sytuacji.
Według danych KRD w ciągu roku zadłużenie firm z sektora budowlanego wzrosło o 136 mln zł. Wierzyciele dopisali do KRD już blisko 31 tys. firm z sektora budowlanego. Na jedną z nich przypada blisko 5 zobowiązań. Aby spłacić swoich wierzycieli każda taka zadłużona firma musiałaby oddać po 33 tys. zł. Budowlańcy zalegają najczęściej firmom windykacyjnym, które odkupiły dług od pierwotnych wierzycieli.
Jednak firmy budowlane mają nie tylko długi. Same oczekują na płatności od swoich kontrahentów – mają do odzyskania ponad 363 mln zł. Z cyklicznego badania „Portfel należności polskich przedsiębiorstw” przeprowadzanego na zlecenie Krajowego Rejestru Długów oraz Konferencji Przedsiębiorstw Finansowych w Polsce wynika, że ponad 30% wszystkich faktur w tej branży jest przeterminowana, a na spłatę takiej faktury czeka się średnio aż 4 miesiące i 24 dni, czyli o 18 dni dłużej niż w ubiegłym kwartale. Gdyby nie opóźnienia w płatnościach, firmy budowlane zaoszczędziłyby ponad 10% swoich kosztów.
Okazuje się, że firmom budowlanym najczęściej zalegają… inne firmy budowlane. Wartość takiego długu to blisko 200 mln zł. 53 mln zł muszą budowlańcom oddać firmy z sektora przemysłowego, a 38 mln zł wstrzymują handlowcy.
– Kiedyś wstrzymywanie płatności bardzo źle świadczyło o kondycji firmy i negatywnie wpływało na jej wizerunek. Obecnie bardzo wiele dużych firm kredytuje swoją działalność, celowo spóźniając się z zapłatą. To element strategii finansowej firmy. Najbardziej przeszkadza to tym mniejszym podmiotom, dla których brak zapłaty oznacza np. brak pieniędzy na pensje dla pracowników czy środków na pokrycie bieżących kosztów – mówi Adam Łącki, prezes Zarządu Krajowego Rejestru Długów. Potwierdzają to sami przedsiębiorcy, wskazując, że dla 38% z nich to poważne utrudnienie w prowadzeniu działalności.
Druga przyczyna powstawania opóźnień w płatnościach to niewłaściwie skonstruowana umowa, korzystna tylko dla jednej strony.
– Dzieje się tak dlatego, że w obawie przed utratą zlecenia, mniejsi przedsiębiorcy godzą się na gorsze warunki umowy, czyli na przykład przetrzymanie kaucji, wydłużenie terminów zapłaty, niekorzystne zapisy dotyczące udzielania gwarancji – tłumaczy Waldemar Sokołowski, prezes programu Rzetelna Firma, do którego należy wiele firm z tego sektora.
Przedsiębiorcy zrzeszeni w programie Rzetelna Firma przyznają, że właściciele mniejszych firm często przymykają oko na brak płatności w terminie, mając nadzieję, że w końcu jednak otrzymają zapłatę. To bardzo duży błąd, bo niejednokrotnie okazuje się, że kontrahent wcale nie zamierza uregulować należności, a w międzyczasie np. ogłoszą upadłość.
Z doświadczeń Krajowego Rejestru Długów wynika, że w przypadku długów przeterminowanych do 3 miesięcy spłacanych jest około 72% zaległości, a w przypadku długów starszych niż rok – tylko 26%. Widać więc wyraźnie, że im szybciej i konsekwentniej reagujemy, tym większe szanse na odzyskanie pieniędzy. Tymczasem aż 22% nieuregulowanych należności firm budowlanych przeterminowana jest już powyżej roku.
– W naszym portfelu blisko 11% spraw to te zlecone przez firmy z branży budowlanej. Ich problemy bardzo często wynikają z tego, że zlecenia na wykonanie prac przyjmują bez podpisania umowy lub jest ona zbyt ogólna. Jeden z naszych klientów starał się odzyskać od kontrahenta pieniądze za wykonaną przez siebie pracę o wartości ponad 600 tys. złotych. Problem w tym, że umowa została spisana na serwetce i składała się z jednego zdania: „zlecenie na budowę wiaduktu”. – mówi Radosław Koński, dyrektor Departamentu Windykacji w firmie windykacyjnej Kaczmarski Inkasso. – Windykacja dla tej branży różni się od innych, ponieważ występuje tu szereg zawiłości, angażuje się podwykonawców, a odbiór prac zależy od zleceniodawcy, który często szuka wymówek w jakości ich wykonania – dodaje Koński.