Autonomia polskich banków znika w oczach, tak jak tajemnica bankowa, która wkrótce stanie się mitem w 61 państwach sygnatariuszy porozumienia OECD o automatycznej wymianie informacji o właścicielach kont bankowych. W opinii rządu i według ostatniego wyroku Sądu Najwyższego polski bank powinien się bezwzględnie dostosować, posłusznie wykonywać polecenia urzędników, a nie dyskutować. Sektor bankowy jest publicznie zaszczuwany i wbrew własnej woli dołącza do grona znienawidzonych w Polsce instytucji: ZUS-u i skarbówki.

Niespełna dwa miesiące temu Andrzej Jakubiak, szef KNF, mówił, „że potrzebny jest łatwiejszy dostęp do tajemnicy bankowej przez prokuratury, bo w niektórych przypadkach skraca to prowadzone śledztwo”. Jakubiak przekonywał, że oczywiście chodzi o to, „by banki były jak najmniej wykorzystywane do działalności przestępczej, a człowiek, który nie ma nic na sumieniu, nie ma się czego bać.”

Prokuratura, tak jak ponad 20 innych instytucji w Polsce, ma obecnie dostęp do tajemnicy bankowej, a kompetencje i zakres dostępu każdej z nich są określone w poszczególnych ustawach. Obok tak oczywistych podmiotów, jak Agencja Wywiadu czy CBA, bank ma na żądnie dostarczyć informacji o swoich klientach także do ZUS-u i Urzędu Skarbowego, Policji, na wniosek komorników sądowych i wielu innych organów państwa. Z bardziej egzotycznych formacji dostęp do tajemnicy bankowej ma także Żandarmeria Wojskowa, Służba Więzienna i Straż Graniczna. W opinii wielu ekspertów doprowadzono do sytuacji, w której tajemnica bankowa w Polsce jest dziurawa jak sito, a uprawnienia są wielokrotnie nadużywane, bo instytucje żądają informacji wykraczających poza ich kompetencje. Choć beneficjentem tajemnicy bankowej w Polsce jest klient banku i podstawowym zadaniem banku jest jego ochrona, to wobec poszczególnych ustaw, czyli polskiego prawa, bank może niewiele. Po niedawnym wyroku Sądu Najwyższego może jeszcze mniej, jest wręcz bezradny. Wyrok ten zaprzecza też zapewnieniom szefa KNF i człowiek, który nie ma nic na sumieniu, jednak ma się czego bać. Wie o tym każdy właściciel rachunku, któremu niesłusznie zajęto konto.

Dla przypomnienia, wyrok SN z 9 lipca 2015 roku (Syg. akt. I CSK 445/14), który postawił kompetencje banków w zupełnie nowym świetle sięga 2008 roku. Ówcześnie komornik wysłał do jednego z  banków zawiadomienie o zajęciu konta dłużnika, ale bank posiadał dwóch klientów o dostarczonych danych. W związku z nieprecyzyjnym określeniem dłużnika i nie chcąc zajmować konta niewinnej osoby, bank wystosował do komornika list z prośbą o doprecyzowanie informacji. Dłużnik wybrał jednak pieniądze z konta, a w związku z tym powstała szkoda na rzecz wierzyciela długu, który wniósł sprawę do sądu. Po dwóch procesach Sąd Najwyższy uznał, że „zawiadomienie o zajęciu długu z rachunku bankowego dłużnika oznacza, że bank ma bezzwłoczne zablokować rachunek, a nie dyskutować.” Ponadto „zawiadomienie czy zajęcie to jest akt władzy, bank ma je wykonać, nie dyskutować.” Sędzia prowadzący sprawę dodał także, że „bank wybrał gorsze zło, nie zajmując żadnego z dwóch rachunków właścicieli o tym samym nazwisku, a obecnie taki problem także może się zdarzyć, mimo że tytuły wykonawcze od 2013 roku muszą mieć PESEL dłużnika.”

Czy taki wyrok oznacza, że jeśli bank ponownie otrzyma z uprawnionej do tego  instytucji niepełne informacje niezbędne do identyfikacji dłużnika i będzie posiadał np. 20 klientów o takich danych, ma zablokować konta wszystkim lub sam wytypować, o którego klienta chodzi? Wygląda na to, że tak. Zawiadomienie ma zostać wykonane bez dyskusji, dopiero później można zacząć wyjaśniać sprawę. W świetle takiej decyzji podstawowa powinność banku, czyli ochrona beneficjenta konta nie ma tu zastosowania, rację ma urzędnik?

Trudno oprzeć się wrażeniu, że ta bezwzględna racja urzędnika to praktyka stosowana od lat przez najbardziej nielubiany duet w Polsce; ZUS i Urząd Skarbowy, a dzięki podobnym wyrokom banki dołączają do tego grona. Klienci za to, zawłaszcza biznesowi, odwracają się od rodzimych banków.

Nagonka polityczna związana z bankami, a w ostatnim czasie zwłaszcza z walutowymi kredytami hipotecznymi, doprowadziły do radykalnej zmiany wizerunku polskich banków. W opinii klientów, zwłaszcza biznesowych, system bankowy nie tylko przestaje być godny zaufania, jeśli chodzi o ochronę kapitału przed niekompetencją urzędników, ale także za sprawą rządowych ustaw, jak ta dotycząca frankowiczów. Ponadto takie postępowanie władz naraża polskie banki na utratę wiarygodności na arenie międzynarodowej. Firmy, nasi klienci, coraz częściej boją się trzymać pieniądze w polskich bankach, nie dlatego, że te oferują niekorzystne produkty, ale dlatego, że chcą być jak najdalej administracji, która chciałaby sprawować nad bankami władzę absolutną. Klienci są zainteresowani lokowaniem kapitału w krajach znanych z wysokiej kultury bankowej, w Szwajcarii czy Liechtensteinie i takie możliwości im oferujemy. Nie chodzi tu tylko o tajemnicę bankową, bo ta zmienia aktualnie swój kształt, ale o to żeby być dalej od systemu prawno-podatkowego, do którego nie ma się zaufania – mówi Bolko Fuchs z firmy doradczej Admiral Tax, specjalizującej się w optymalizacji podatkowej firm z sektora MSP.

Tajemnica bankowa w obecnym kształcie przechodzi właśnie do historii

Polska, tak jak 60 innych państw, podpisała porozumienie Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) o automatycznej wyminie informacji o kontach bankowych zagranicznych klientów. Zobowiązała się także do wdrożenia do końca września 2017 roku ustandaryzowanych procedur (Common Reporting Standard – CRS) pozwalających na skuteczne raportowanie do innych krajów o polskich kontach bankowych należących do obcokrajowców. Dzięki temu rząd, a dokładniej fiskus, udostępni i uzyska, już nie na prośbę lecz automatycznie w rocznych cyklach, pełne informacje o polskich klientach posiadających konta w zagranicznych bankach, w tym także z państw uchodzących do tej pory za raje podatkowe. Uzyskane informacje będą dotyczyć nie tylko danych osoby, instytucji, firmy czy fundacji, która takie konto posiada, ale będą obejmować także aktualny stan kont, informacje o dywidendach, uzyskanych odsetkach, posiadanych lokatach, inwestycjach oraz zyskach ze sprzedaży aktywów finansowych. Na początku sierpnia polski rząd, tak jak pozostałe strony porozumienia, otrzymał od OECD pierwszą edycję podręcznika wdrożeniowego CRS (CRS Implementation Handbook), w którym szczegółowo opisano niezbędne procesy, które powinny zostać zaimplementowane, aby skutecznie wróżyć system w życie.

Wśród krajów, z których polski fiskus w 2017 roku uzyska informacje o kontach bankowych Polaków znalazły się m.in.: Bermudy, Cypr, Luksemburg, Lichtenstein, Wyspa Man i 45 innych państw. We wrześniu 2018 do Polski zaczną płynąć natomiast informacje m.in. z Austrii, Szwajcarii, Chile, Kostaryki, Indonezji czy Nowej Zelandii. Spośród 61 państw tylko 11 zdecydowało się dostarczyć dane w późniejszym terminie, tj. w 2018 roku, pozostałe zrobią to już za rok. Wszystkie informacje będą rzecz jasna pochodzić z banków i to one będą zobligowane przez rządy poszczególnych krajów do przygotowania danych o swoich klientach. Zarówno podręcznik wdrożeniowy CRS, jak i pełna lista sygnatariuszy porozumienia dostępne są na stronach OECD.

Na oczach świata umiera więc tajemnica bankowa, a wraz z nią poufność danych o klientach banków. Nie będzie już świętości dla zachłannego fiskusa, aby inwigilować podatników, nie tylko tych podejrzewanych o przestępstwa podatkowe, ale wszystkich. W założeniu porozumienie ma służyć ograniczeniu nadużyć podatkowych, ale do czego fiskus wykorzysta dane, okaże się już za rok. Pocieszeniem jest natomiast to, że procedura zajęcia zagranicznego konta nie będzie tak prosta, jak w Polsce, gdzie ogranicza się w znacznej mierze do decyzji urzędnika, zasadnej lub nie.

autor: Krzysztof Oflakowski, przedsiębiorca, ekspert ds. komunikacji dla firm